sobota, 26 grudnia 2015

IX

PRZEPRASZAM. PRZEPRASZAM. PRZEPRASZAM.
więcej pod rozdziałem :)


~*~
-To ja może już pójdę – szepcze Zbyszek i lekko skrępowany wychodzi. Wymienia uścisk dłoni z moim tatą, którego w przeciwieństwie do mamy nasz widok rozśmieszył. Przy okazji rzuca mi na łóżko spodenki i koszulkę, które od razu zakładam. Wstaję z łóżka i mimo niezadowolonej miny mamy wpadam w jej ramiona. Po chwili dołącza do nas tato. Tak strasznie mi ich brakowało. Usadzam ich na kanapie a sama siadam naprzeciwko nich, na fotelu. Wpatrujemy się w siebie a ja mam ochotę wybuchnąć śmiechem.
-No powiedzcie coś.
-No ja nie wiem, co o tym sądzić. – westchnęła mama – wiesz jak kiedyś skończył się twój związek z siatkarzem.
-Mamo, Zbyszek nie jest taki jak on... – lekko się uśmiechnęłam. – daj mu szansę, proszę.
-Skoro nalegasz. – poklepała mnie po dłoni – idę do Michałka. Przywiozłam mu pierożki. – uśmiechnięta wyszła z pokoju. Przeniosłam swój wzrok na tatę.
-No nie patrz tak, ja do Zbyszka nic nie mam – uśmiechnął się. – chodź idziemy na pierogi. – objął mnie i zeszliśmy na dół, gdzie przy stole w kuchni siedzili już Zbyszek i Michał pałaszujący pierogi. Co jak co, ale mama nie żałuje jedzenia nikomu. A szczególnie takim wielkim siatkarzom. I to na kilka godzin przed meczem. W południe chłopaki wraz z tatą kierują się na halę a ja z mamą i Melą szykujemy ucztę dla dzisiejszych zwycięzców. Bo innej opcji nie dopuszczamy. O godzinie 16 kierujemy się na halę i siadamy w sektorze VIP. Zarówno Zbyszek jak i Michał wychodzą w pierwszej szóstce Jastrzębskiego. Mecz jest tylko formalnością. Drużyna z Będzina zostaje pokonana w trzech setach. Po niecałych dwóch godzinach jesteśmy już w domu i siadamy do stołu. Obiad mija w przyjemnej atmosferze. Rodzice szybko się zmywają tłumacząc jutrzejszą pracą. Z lampką wina przenoszę się do swojej sypialni i siadam z laptopem na kolanach. Po chwili rozmawiam już ze znajoma z USA na facebooku. Napisała mi, że paczka z rzeczami dla chłopaków, które nie zmieściły się do moich walizek powinna dojść jutro. Jestem zadowolona, ponieważ nic dla nich nie miałam, a muszę im się jakoś odwdzięczyć za wspaniały pokój. Po chwili do pokoju wchodzi Zbyszek. Rzuca się na łóżko koło mnie. Mimo, że mecz był szybki, to widzę, że jest zmęczony. Wtula się w moje plecy i grzecznie leży.
-Idziemy spać miśku? – głaszczę go po głowie.
-Idziemy. – ściąga z siebie koszulkę i dresy. – Miśka? Mój chrześniak ma jutro urodziny. Pojedziesz ze mną do Katowic?
-No jasne, że tak Zibi. – uśmiecham się do niego – a prezent masz ?
-No właśnie jeszcze nie. – pokazuje rządek zębów. – Ale myślę, że jutro rano pojedziesz ze mną na zakupy i razem coś wybierzemy. – daje mi buziaka.
-Ehh Bartman, co ja z tobą mam – wystawiam mu język.
-Same przyjemności – porusza brwiami.
-Idź Ty już spać. – daję mu buziaka a sama idę się przebrać w koszulkę do spania. Nie mija piętnaście minut a oboje już śpimy w swoich objęciach.

-Halo? Kaśka? – słyszę nad swoim uchem. – Tak będę. Ale nie sam. Ucałuj Kaperka i widzimy się koło 16.
-Kto to był ? – mruczę wyrwana z cudownego snu.
-Kaśka, moja siostra, dzwoniła się upewnić czy będziemy. – daje mi buziaka. – A teraz wstawaj i się zbieraj. Jedziemy do galerii a później prosto do Katowic.
-Jak mam się ubrać? – jęczę mu nad uchem.
-Cokolwiek ubierzesz, będziesz wyglądała ślicznie – uśmiecha się i znika na korytarzu. Jak zwykle zostawia mnie z problemem. Otwieram szafę i przekładam wieszaki raz w jedną, raz w drugą stronę. Wybieram delikatny zestaw i idę pod prysznic. 
Po blisko godzinie jesteśmy już w sklepie z zabawkami a Zbyszek wybiera, który samochodzik będzie najbardziej odpowiedni. Ja dobrałam wielkiego pluszowego misia. Po zapłaceniu dokupiliśmy jeszcze mnóstwo słodyczy dla Kaperka i zmierzaliśmy w kierunku stolicy województwa śląskiego. Po krótkim powitaniu i złożeniu życzeń chłopcu znajdujemy się w pięknie urządzonym salonie i pijemy kawę. Po chwili wjeżdża tort w kształcie samochodu, którym Kaperek jest oczarowany. W tym momencie otwiera prezenty, którymi bardziej niż on, zachwycony jest Zbyszek. Śmieje się widząc to wielkie dziecko. Mały znajduje się już w swoim pokoju a my wraz z Kasią i jej mężem Tomkiem siedzimy w salonie.
-to co kochani, może coś mocniejszego? – Tomek wyciąga z barku butelkę dobrej Whisky a Kasia przynosi szklaneczki.
-Mała, zostaniemy na noc? – pyta mnie Zbyszek.
-Ty pij, a ja nas odwiozę do domu. – uśmiecham się i daję mu buziaka.
-Nie będziesz się bała jechać po nocy moim wielkim autem? – Uśmiecha się a przed nim stoi już szklaneczka z trunkiem.
-Dam sobie radę – posyłam mu buziaka.
Chłopaki mają już dobrze w głowie. Jest już prawie 22 a my zbieramy się do wyjścia. Dziękuję siostrze Zbyszka za świetne popołudnie. Prowadzę go do samochodu a sama siadam w fotelu kierowcy. Zbyszek przysnął a ja mogę skupić się na drodze. Jednak nie na długo bo po chwili czuję na swoim udzie jego rękę.
-Maleńka, a mogę liczyć na nagrodę za wczorajszy mecz. – uśmiecha się a oczy mu się świecą.
-Bartman, teraz? – niemal piszczę.
-No tak. Tutaj za chwilę będzie taki zjazd w las. Staniesz tam na chwilę. – Uśmiecha się a ja oczywiście mu ulegam. Po kilku minutach zatrzymuję samochód i włączam małe światełko. Bartman jak na niewyżytego erotomana przystało wciąga mnie na swoje kolana uprzednio zsuwając mi majtki. Nawet nie wiem, kiedy zsuwa swoje spodnie i bokserki a mnie sadza na sobie. Wydaję z siebie przeciągły jęk a po chwili nadajemy wspólny rytm biodrom.
-Boże Zbyszek, jestem zdecydowanie za mało asertywna. – przygryzam jego szyję zostawiając czerwony ślad. Orgazm przychodzi szybko, lecz ja potrzebuję chwili by się uspokoić. – jak tak dalej pójdzie to uzależnisz mnie od seksu. – wystawiam język i z pomocą Bartmana ubieram majtki. Przesiadam się na fotel kierowcy i po chwili włączam do ruchu. Niestety nie na długo bo widzę charakterystyczne niebieskie światełka za sobą. Zjeżdżam na pobocze i patrzę spod byka na Bartmana.
-To z pewnością przez Ciebie – mówię opuszczając szybę. – Tak? – mówię do dość starego policjanta.
-Starszy aspirant Zdzisław Nowak. Dostaliśmy zgłoszenie, że to auto stało dość długo w lesie. Przejeżdżający uznali to za podejrzane. – patrzy to na mnie to na Zbyszka.
-Wie pan, panie władzo, narzeczona dziś prowadzi i jak to kobieta, musi robić sobie co jakiś czas przerwy – uśmiecha się Bartman na co policjant wybucha śmiechem a ja fukam jak kotka.
-Taaa, narzeczony przesadził z alkoholem i co chwile muszę się zatrzymywać bo nie może wytrzymać bez sikania. – odpowiadam zgryźliwie. – coś jeszcze? Już późno a my tu tak stoimy.
-Proszę pokazać tylko dokumenty i już państwa puszczam. – odwracam się do Zbyszka a on podaje mi plik dokumentów. Kilka minut później włączamy się do ruchu a ja wielce obrażona na Zbyszka nie odzywam się do niego. On natomiast podśmiechuje się pod  nosem co jeszcze bardziej mnie irytuje. Pół godziny później jesteśmy w garażu. Mocno trzaskam drzwiami i pierwsza idę do domu nie czekając na niego. Misiek z Melą siedzą w salonie i od razu pytają mnie o to, co się stało. Zaraz za mną wchodzi Bartman i opowiada ze śmiechem naszą podróż.
-Lilka, Ty taka niewyżyta? – śmieje się mój brat.
-Wygodnie wam było? – dodaje Mela.
-Jesteście okropni – udaję oburzenie a za chwilę sama wybucham śmiechem. Bartman widząc, że się uspokoiłam przysiada się do mnie i daje buziaka.
-Siostra. Bo jakaś paczka do Ciebie dziś przyszła. – pokazuje mi ogromny pakunek za kanapą.
-No to Misiu i Zbysiu, Mikołaj was odwiedził we wrześniu. – wystawiam im język i otwieram paczkę. Po chwili podaję im całe naręcza koszulek, bluz i spodni z Hollistera, Aero i Abercrombie. Ich miny są wspaniałe. Obaj przytulają mnie i miażdżą moje małe ciałko. Rzucam im jeszcze ogromne paczki moich ulubionych słodyczy na co jeszcze bardziej się cieszą. Uwielbiam ich radość. Siedzimy z Melą i patrzymy na chłopaków, którzy co chwilę pokazują się nam w kolejnych stylizacjach a my objadamy się czekoladkami.
-Ej dziewczyny, bo się w drzwi niedługo nie zmieścicie! – śmieją się chłopaki a my z Melą patrzymy na siebie.
-Dobranoc kochani. – Bierzemy paczkę z cukierkami oraz wino i szybko biegniemy na górę. Zamykamy się w moim pokoju.
-Ej dziewczyny! Co to ma być ? – słyszę Miśka i Zbyszka pod naszymi drzwiami.
-Dzisiaj śpię z Melą, kochanie! – śmieję się głośno z przyjaciółką.

-Ale Melcia! Ale Lilcia! – słyszymy ich załamane głosiki na co tylko wybuchamy śmiechem. To co spotyka mnie teraz w Polsce, jest niesamowite. I oby tak było jak najdłużej. 


~*~
KOCHANE! BARDZO WAS PRZEPRASZAM. 
zaczęłam pisać tego bloga w złym momencie. Jestem w 3 liceum, za 2 miesiące studniówka, za 5 miesięcy matura. Przeceniłam swoje możliwości. Dzisiaj wracam do Was z rozdziałem i przez świąteczne dni postaram się dodać ich jeszcze kilka, w miarę możliwości czasowych. Nie wiem co będzie później z blogiem. zostanie usunięty lub zawieszony. może czasami będę się pojawiać z rozdziałami, ale niczego nie obiecuję. 
wiem, że to na górze nie jest wybitne, ale chciałam cokolwiek naskrobać. 
teraz uciekam na imprezę a Was zostawiam z rozdziałem.
troszkę spóźnione, ale szczere Wesołych Świąt ! :*

czwartek, 13 sierpnia 2015

VIII

-Co tu się kurwa dzieje? – krzyczy niemal na cały dom Michał. Szybko schodzę z Bartmana i okrywamy się kołdrą. Czuję się jak przyłapana na seksie przez rodziców piętnastolatka. A co gorsza, boję się.
-Misiek, to nie tak jak myślisz. – próbuję się jakoś wytłumaczyć.
-Michu, stary, mi ci to wszystko wytłumaczymy. – próbuje Zbyszek.
-Kubi, chodź na dół. Dajmy im chwilę, żeby się ubrali. – ciągnie go za rękę Mela a ja posyłam jej spojrzenie pełne wdzięczności. Po chwili zostajemy już ze Zbyszkiem sami w pokoju a ja zaczynam się śmiać. Zbyszek patrzy na mnie jak na kosmitkę, lecz po chwili robi to samo.
-Kurwa, on mnie zabije. – śmieję się dalej. – i wyśle do rodziców, do Warszawy.
-Nie dam cię nigdzie wywieźć, nie bój żaby mała. – puszcza mi oczko.
-Mała to jest twoja pała, Zbysiu.
-Ej, jakoś nie narzekałaś przed chwilą – śmieje się i zaczyna mnie łaskotać. Daje mi buziaka i wstaje z łóżka. Ubiera bokserki i dresy a mi podaje bieliznę, szorty i swoją koszulkę. Ciekawa jestem jak na ten widok zareaguje Michaś. Zbyszek łapie mnie za rękę i powoli kierujemy się do salonu. Siadamy na kanapie, naprzeciwko Kubiego i Melki. Zibi obejmuje mnie ręką w pasie, co nie uchodzi uwadze Michała.
-Ile to trwa?
-Praktycznie od mojego powrotu do Polski – patrzę mu w oczy.
-I dlaczego ja kurwa o niczym nie wiem?!
-Bo to w sumie, tak jakoś samo wyszło. – odzywa się Zbyszek.
-Jesteście razem?
-Nie – odpowiadam szybko.
-Jeszcze nie – poprawia mnie Bartman i całuje w czoło. Jestem zaskoczona jego gestem, prawie tak bardzo jak mój brat.
-To dużo zmienia – mówi Kubi a ja patrzę na niego jak na idiotę. – No co Lilka, skoro on ma jakieś większe zamiary niż tylko seks, gdy nikogo nie ma w domu, to niech się kręci ten wasz związek.
-Serio? – patrzymy na niego zszokowani.
- No to raczej. Ale wujkiem jeszcze nie chcę zostać. – puszcza nam oczko.
-No coś ty Misiek, bylibyśmy najlepszą ciocią i wujkiem na świecie – szturcha go Melka.
-No dobra dobra, ale najpierw zaręczyny, później ślub, a dopiero później dzieciaczki – tłumaczy jej Kubi a my ze Zbyszkiem patrzymy na nic jak na idiotów.
-Halo, my tu jesteśmy! – mówi oburzony Bartman.
-No to sobie bądźcie, my mamy ważne sprawy do obgadania – niemal krzyczy Misiek. Patrzymy na siebie ze Zbyszkiem i od razu wstajemy z kanapy. Kierujemy się do mojego pokoju.
-Zjadłabym coś. – rzuciłam się na łóżko. Po chwili na swoich plecach poczułam ciężar Zbyszkowego ciała. – Ała. – jęknęłam.
-Cicho tam na dole. – wyciągnął telefon z kieszeni dresów i trzymał go przed naszymi twarzami. – Pizza, kebab czy coś bardziej wykwintnego?
-Jeju, nie powinnam tego jeść, przytyję. – jęknęłam. – w Stanach potrafiłam się powstrzymać od jedzenia a przy tobie się nie da. – zrobiłam smutną minkę.
-Przecież ważysz z 50 kilo. Co to jest? – wywrócił oczami.
-Pięćdziesiątpięć. – warknęłam.
-szkielet. – dał mi buziaka we włosy. – to co jemy?
-Hmm, weź tą pizzę – przejechałam palcem po ekranie telefonu – oo i jeszcze tą. – uśmiechnęłam się i już po chwili Zbyszek zamawiał nasze jedzenie. Oczekiwanie na pizzę umililiśmy sobie rozmową na temat zbliżającego się meczu.
-Ale ubierzesz moją koszulkę? – jęczy mi nad uchem już któryś raz.
-Nie chce mi się w ogóle iść na halę. Mam kontuzję przecież. Jestem na chorobowym. – wystawiłam mu język.
-No, Lilcia, no, proszę, proszę.
-Jezu no przestań już – zrzuciłam go z siebie. Zadzwonił dzwonek do drzwi. – idź grubasie za nas zapłać. Jak na faceta przystało.
-Boże jak ja z tobą mam wytrzymać, księżniczko. – klepnął mnie w tyłek i poszedł na dół. Po chwili pojawił się z jedzeniem na które niemal się rzuciłam.
-Mniaaam, uwielbiam. – wzięłam jeden kawałek i zaczęłam jeść.
-Trzymam linię, za gruba jestem, mhm – popatrzył na mnie znacząco a ja tylko wystawiłam mu środkowy palec. Zjedliśmy w miłej atmosferze. Przy okazji Bartman musiał oczywiście ubrudzić mi pościel sosem pomidorowym. Od razu oznajmił, że przyjmie mnie na noc do siebie. Zbyszek, kiedy się już najadł, położył się a ja korzystając z tego ułożyłam wygodnie swoją twarz na jego klatce piersiowej. Wciąż męczyłam się z ostatnim kawałkiem pizzy.
-Uśmiech – słyszę nad uchem i po chwili słyszę, że zostało zrobione zdjęcie.
-Bartman, baranie, jem jeszcze. Pokaż mi natychmiast to zdjęcie! – wyrywam mu telefon z ręki. – Boże wyszłam jak nienażarty grubasek.
-Weź nie histeryzuj! – wyrywa mi telefon i nie chce pokazać co robi. Odwracam się w drugą stronę udając focha. Po chwili biorę swój telefon do ręki. Od razu wyświetla mi się zdjęcie, które dodał Zbyszek. „Grubasy i łóżkowe wygibasy” czytam podpis pod zdjęciem i nie mogę wytrzymać. Wybucham śmiechem.
-Zibi, twoje fanki mnie zabiją. – daję mu buziaka.
-Oh przestań mój grubasku – wkłada mi rękę pod koszulkę i zaczyna szczypać brzuszek.
-Przestań, przestań! – nie mogę przestać się śmiać. – będę grzeczna. – Zbyszek się uspokaja i w końcu możemy w spokoju poleżeć. Nawet nie wiem kiedy usypiam.
Następnego dnia Zbyszek wraz z Miśkiem, wybiera się na ostatni trening przed jutrzejszym meczem. Ja w tym czasie nadrabiam czas z przyjaciółką. Plotkujemy przy naszym ulubionym winie. Zarówno Zbyszek jak i mój braciszek zostali obgadani. Po drugiej już butelce i rozwiązanym języku dowiedziałam się, że Mela jest oczarowana Michasiem. Kiedy kończy się wino, bez wahania dzwonię do Zbyszka, który wraz z drużyną powinien przed chwilą skończyć trening. Odbiera niemalże natychmiast.
-Co tam skarbie, już się stęskniłaś?
-Zbysiaczku, zrobisz coś dla mnie? – mruczę do telefonu.
-A co byś chciała?
-Kup mi wino, dużo wina – śmieję się widząc minę Melki. – Proszę, proszę, proszę,
-Nie ma sprawy, będziemy za pół godziny.
-Widzisz kochana, tak to się załatwia – śmieję się i przybijamy sobie przysłowiową „pionę”.
Czas do powrotu chłopaków spędzamy na rozmowie, śpiewaniu a nawet płaczu. My dwie plus alkohol to jakaś komedia. Kiedy słyszymy samochód na podjeździe wybiegamy przed dom.
-Winko, winko, winko. – Melka zabiera wino Zbyszkowi i znów wpadamy do domu. Rozkładamy się na kanapie. Niezdarnie otwieram butelkę. Po chwili rozkoszujemy się ulubionym smakiem. Mimo, że jest dopiero szesnasta, my już mamy mocno w bani. Chłopaki widząc nasz stan śmieją się. Mimo to, przygotowują nam kanapki, gdyż nie jadłyśmy nic od dawna. Kiedy obie mamy już dość, chłopcy prowadzą nas do łóżek. Zasypiam od razu.
Czuję, jak ktoś wchodzi do mojego łóżka. Otwieram oczy i widzę przed sobą Bartmana w samych bokserkach. Uśmiecham się na ten widok i już po chwili czuję jego usta na swoich. Moja koszulka ląduje na podłodze a spodenki lecą w kierunku drzwi. Bartman nie zamierza przestawać, lecz w mojej głowie zapala się czerwona lampka.
-Masz jutro mecz! – spycham go z siebie. Leż grzecznie a jutro jak wygrasz dla mnie mecz, dostaniesz jeszcze lepszą nagrodę. – dałam mu buziaka.
-Jesteś okropna myszko. – pocałował mnie i już po chwili leżał obok wtulając się w moje plecy. Zasypiam po chwili, gdyż jego ramiona są dla mnie najlepszą poduszką.

-Lilcia, Lilcia, wstawaj! – słyszę głos dobiegający z dołu domu. Przeciągam się lecz nie chce mi się wstać. Po chwili ktoś otwiera drzwi mojego pokoju. Gwałtownie podnoszę się z łóżka odsłaniając ciało od pasa w górę okryte jedynie koronkowym biustonoszem.
-Mama? Tata? – mówię przerażona. Po chwili podnosi się Zbyszek ukazując swoją gołą klatkę piersiową.
-Jak to mama i tata? – mówi wciąż zaspany. Po chwili otwiera szerzej oczy. – Kurwa – syczy pod nosem.
-Niespodzianka? – mówi tata, na którego twarzy maluje się uśmiech.

-No nie wiem czy taka niespodzianka – słyszę głos mamy i zamieram. 

~*~
Dzień dobry!
też się topicie od tych upałów ? Nie chce się wychodzić na pole, więc siedzę przy wiatraku i piszę dla Was :) 

taka nuda, nie biorę za to odpowiedzialności :D 

15 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ 

wtorek, 4 sierpnia 2015

VII

ROZDZIAŁ +18. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ. 

Kolejne dni mijają mi pod znakiem błogiego nicnierobienia. Mela, która znalazła pracę w jednym z szpitali częściej jest poza domem, niż w nim. Często też wychodzi z Michałem na spacery, do kina, na pizzę. Ciągnie ich do siebie ewidentnie. Michaś śmieje się ze mnie, że ledwo zaczęłam pracę, a już leżę na zwolnieniu i się obijam. Prawda jest taka, że podobno na moje miejsce dali jakąś młodą dziewczynę, która jak to określił Zbyszek „nie dość, że nie potrafi masować to jeszcze brzydka jest”. Jako, że dziś niedziela, a wczoraj chłopaki wygrali mecz i to do zera, mają zarówno dzisiaj jak i przez kolejne dwa dni wolne. Gdyby nie to, że noga dalej boli, właśnie siedziałabym w samochodzie z bratem i przyjaciółką i podążała w kierunku Warszawy i rodzinnego domu. Mama to się chyba na mnie śmiertelnie obrazi a tata stwierdzi, że ich nie kocham. Co do mnie i Bartmana, to muszę powiedzieć, że chłopak się stara i dba o mnie jakbym była umierająca. Przez te kilka dni był na każde moje zawołanie. Teraz, kiedy już radzę sobie sama, przestałam go wykorzystać i z pomocą kuli staram się żyć jak wcześniej. Ledwo podnoszę się z łóżka mimo, że na zegarze już dawno wybiła godzina jedenasta. Ubieram sukienkę, w których ostatnio jest mi najwygodniej. Zakładanie spodni to istny koszmar w moim stanie. Po uczesaniu się i stwierdzeniu, że wyglądam jako tako, postanawiam iść na śniadanie. Powoli doczłapałam do kuchni, gdzie siedział już Zbyszek z przygotowanym dla nas śniadaniem. Pomaga mi usiąść na wysokim krześle przy wyspie kuchennej i stawia przede mną moje ulubione latte. Uśmiecham się do niego szeroko i obdarowuję słodkim buziakiem. Zdecydowanie jest za słodko.
-To co, jakie plany na dzisiaj? – pyta mnie z uśmiechem, kiedy konsumuję przygotowane przez niego kanapeczki.
-Hmm, leżenie? – śmieję się.
-Przytyjesz, słoniaczku. – wystawia język w moją stronę.
-Ej, jesteś wredny – robię smutną minkę a po chwili wybuchamy śmiechem. – Mam ochotę na zakupy, podrzucisz mnie do Galerii Zdrój?
-A mogę iść z tobą? Też muszę uzupełnić swoją garderobę. – uśmiecha się do mnie.
-Pewnie, tragarz zawsze się przyda – wystawiam mu język i już po chwili zbieramy się do wyjścia. – przyniesiesz mi torebkę i portfel z sypialni?
-Pewnie. Czekaj na mnie w samochodzie. – podaje mi klucze do wolnej dłoni. Ubieram balerinki 
po czym kieruję się do samochodu. Usadawiam się na przednim siedzeniu a kulę rzucam na tył auta. Po chwili Zbyszek siada już za kierownicą a moja torebka ląduje obok kuli na tylnym siedzeniu. Podróż jest krótka i już po chwili jesteśmy w centrum handlowym. Jako, że oboje musimy zrobić zakupy, już po wejściu go Galerii rozdzielamy się. Ja ląduję w pierwszym z brzegu sklepie z eleganckimi sukienkami. W oko wpada mi cudowna kreacja, którą od razu wiem, że będę miała w swojej szafie. Biorę ostatnią sztukę z mojego rozmiaru i udaję się do przymierzalni. Po chwili oglądam się w wielkim lustrze. Idealnie. Szybko, jak na swoje możliwości, przebieram się i idę do kasy. Cena jest dość wysoka, lecz mogę sobie na nią pozwolić. Kiedy ekspedientka kasuje ubranie ja sięgam do torebki po portfel, którego za nic nie mogę znaleźć. Zabiję tego Bartmana. Z błagalną miną przepraszam kobietę i szybko dzwonię do tego idioty.
-No co tam kociaczku, stęskniłaś się? – słyszę jego uradowany głos.
-Gdzie do cholery jest mój portfel?! – niemal krzyczę do słuchawki.
-Aaa widocznie zapomniałem. Gdzie jesteś? Zaraz będę. – tak jak obiecuje, po kilku minutach jest już obok mnie. Zakłopotana ekspedientka szybko poprawia włosy na co wybucham śmiechem.
-Przez ciebie nie kupię tej sukienki. Ostatnia sztuka mojego rozmiaru. – warczę na niego – przeproś panią za kłopot, ja czekam przed sklepem. – posyłam mu wredne spojrzenie i wychodzę. Siadam na ławeczce między sklepami i czekam na Bartmana, który zapewne korzystając ze swojego uroku osobistego zabawia kobietę. Niespodziewanie ktoś kładzie swoje dłonie na moich oczach. Po chwili już słyszę śmiech Kamila.
-Cześć doktorku – daję mu buziaka w policzek.
-Jak noga? Nie przemęczasz jej za bardzo? – kładzie dłoń na moim udzie i delikatnie masuje.
-Nie, jest dobrze. Cały czas leniuchuję a dzisiaj już nie mogłam usiedzieć w domu – śmieję się. Rozmowa z Kamilem odciągnęła moją uwagę od nieobecności Zbyszka. PO chwili widzę go jednak jak wychodzi ze sklepu z kilkoma torbami. Jego mina nie wskazuje na nic dobrego. Zbliża się do nas i bez skrępowania siadając obok mnie, całuje mnie.
-O cześć Kamil, nie zauważyłem cię – podaje mu rękę, którą ściska z niebywałą siłą. – Proszę kochanie, twoje zakupy. – Stawia przede mną torby i znów całuje. Nie zdążyłam nawet nic powiedzieć, kiedy głos zabrał lekarz.
-Ja się będę już zbierał. Lila wpadnij pojutrze na kontrolne usg. Zobaczymy czy są jakieś postępy. – Uśmiecha się do mnie i żegna z nami.
-Ty paskudny zazdrośniku – strzelam mu pstryczka w nos. – Poza tym nie mogę tego wziąć. – oddaję mu torby.
-Miśku, ta baba powiedziała, że do tej twojej sukienki pasować będzie ta torebka. – otwiera mi przed nosem torbę z piękną kopertówką. A mi się spodobała też ta spódniczka,
 http://img.zszywka.pl/0/0263/w_0661/moda-damska/spodnica-tiulowa-rozowa-od-la-sissi.jpg
więc ci kupiłem. – uśmiecha się i zabrania mi czegokolwiek powiedzieć. Jeju, ten facet doprowadza mnie do szaleństwa. – a na to usg pojadę z tobą. – szczerzy się i ruszamy w dalszy maraton po sklepach. Obładowani torbami z logo najróżniejszych sklepów, ruszamy w kierunku samochodu. Po drodze zamawiam nam do domu jedzenie, jako, że stwierdziliśmy, że w galerii za dużo ludzi jest w restauracjach. Kiedy jesteśmy już u siebie, Zbyszek zanosi moje ubrania i zostawia je koło mojej szafy. Wiem, że muszę mu się za to wszystko odwdzięczyć, więc słynącemu z zamiłowania do zegarków atakującemu, zamawiam na allegro jeden z piękniejszych zegarków, jakie widziałam w życiu. 
Zadowolona z zakupu schodzę na dół, gdzie Bartman właśnie odbiera pizzę. Uradowana czekam na niego w salonie, gdzie przed telewizorem spożywamy bardzo pożywną obiadokolację. Wieczór spędzamy wtuleni w siebie na kanapie, gdzie zasypiamy. Kolejny dzień leniuchujemy na kanapie z brzuchami do góry. Jedyną pożyteczną rzeczą, którą zrobiłam było ugotowanie obiadu oraz odebranie mojego prezentu dla Zbyszka. We wtorek obudziłam się już dość wcześnie, gdyż o dziesiątej byłam umówiona z Kamilem. Zbyszek oczywiście musiał jechać ze mną. Ubrałam się, 
Pomalowałam i gotowa zeszłam na śniadanie. Po kilkunastu minutach byliśmy w drodze. Zbyszek oczywiście od rana chodził wkurzony na samą myśl o spotkaniu z Kamilem. Dodatkowo nie omieszkał skomentować mojego stroju.
-Jeszcze krótsze te spodenki mogłaś założyć. On cię będzie macał gdzie nie trzeba – jęczał mi nad uchem oburzony.
-To ty sobie drugą nogę pomacasz. – wystawiłam mu język obracając jego słowa w żarty. Godzinę później byliśmy już pod gabinetem ortopedy, który od razu nas przyjął. Nie był zadowolony z obecności Bartmana, lecz przemilczał to. Widziałam w oczach Zbyszka niezadowolenie, lecz za każdym razem posyłałam mu buziaka, by chociaż trochę go udobruchać. Badanie trwało kilkanaście minut, lecz nie wykazało nic groźnego.
-Jest lepiej, możesz zacząć delikatnie ćwiczyć nogę. – uśmiecha się do mnie lekarz – zapisać cię na rehabilitację u mnie?
-Dzięki Kamil, jestem fizjoterapeutką, poradzę sobie. – uśmiecham się do niego i już po kilkunastu minutach opuszczamy gabinet. Kiedy jesteśmy już w połowie drogi do domu Zbyszek w końcu się odzywa.
-Nie cierpię go – mówi spokojnie. Biorę jego dłoń i delikatnie głaszczę i ściskam.
-Zibi, przecież wiesz, że on nic dla mnie nie znaczy. – mówię z uśmiechem. - Wolę takiego jednego siatkarza. – również na jego twarzy pojawia się uśmiech. Wchodząc do domu ja kieruję się do swojej sypialni a Zbyszek do swojej. Po chwili jednak pojawiam się u niego z zapakowanym zegarkiem. Pukam delikatnie i od razu wchodzę do pokoju. Widzę go leżącego na łóżku i bawiącego się telefonem. Zerka na mnie i wskazuje miejsce obok siebie na łóżku. Kładę się tam a na jego klatce piersiowej kładę mały pakunek. Patrzy na mnie i uśmiecha się. Po chwili otwiera pudełeczko. Jest zaskoczony i zadowolony.
-Mała, nie mogę go wziąć. Kosztował za dużo. – całuje moje czoło. – Zwróć go.
-Nie ma takiej opcji, jest twój. – uśmiecham się i zakładam mu go na rękę. – Widzisz, idealnie. –daję mu buziaka.
-Chyba muszę ci podziękować. – uśmiecha się łobuzersko – doktorek powiedział, że musisz ćwiczyć nóżkę, to dziś to zrobimy – zaczyna mnie całować po czym ściąga ze mnie spodenki i bluzkę. Widzę jak mu się oczy świecą, więc nie pozostaję mu dłużna. Jego koszulka i spodnie lądują gdzieś pod drzwiami a my nie przestajemy się całować. Sprawnie odpina mój biustonosz i zaczyna zabawę z moimi piersiami. Drażni je i całuje, co powoli doprowadza mnie do szału. Stopami zsuwam jego bokserki i widzę, że jest już gotowy do zabawy. Jego dłoń ląduje w moich figach i zaczyna masować moją kobiecość. Cicho jęcząc ściągam z siebie majtki przez co ułatwiam dostęp Zbyszkowi. Nie marnuje on czasu i już po chwili wchodzi we mnie jednym mocnym ruchem. Czuję się nieziemsko. Sama nie wiem, co on ze mną robi, że tak się przy nim czuję. Nie zaprzestając coraz głębszych ruchów bawi się moimi piersiami a ja dociskam go do siebie jeszcze mocniej. Orgazm nadchodzi szybko, lecz wiem, że na jednym się nie skończy. Gdy oboje odzyskujemy siły, to ja przejmuję pałeczkę. Kładę Bartmana na plecy a ja siadam na jego męskości. Zaczynam powoli podskakiwać na nim, kiedy do moich uszu dobiega trzask zamykanych drzwi. Już po chwili w drzwiach sypialni Zbyszka stoi mój brat i najlepsza przyjaciółka.

-Co tu się kurwa dzieje? – krzyczy niemal na cały dom Michał. Szybko schodzę z Bartmana i okrywamy się kołdrą. Czuję się jak przyłapana na seksie przez rodziców piętnastolatka. A co gorsza, boję się. 

~*~
Dobry wieczór!
Melduję się kilkanaście minut przed północą. Nie wiem, czy moje wypociny powyżej Wam się spodobają, ale mam taką nadzieję.
Jako, że sezon weselny jest w pełni, biegam od koleżanki przez ciotki po kuzynki i robię im paznokcię. Zostaje mi mało czasu, ale dla Was zawsze coś wyskrobię.

20 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ

zapraszam również na swojego instagrama: @edytabak

Buziaki ! :*

wtorek, 28 lipca 2015

VI

Budzę się i pierwsze co zauważam to pogrążona w głębokim śnie twarz atakującego. Dwudniowy zarost, zmierzwione włosy, czyli to, co na kobietę działa najbardziej. Przypominając sobie, co wydarzyło się wczoraj na moje policzki wypływa rumieniec. Zerkam na telefon Zbyszka i widzę na nim godzinę szóstą z minutami. Postanawiam iść pod prysznic a następnie pobiegać. Zdecydowanie tego mi trzeba. Próbuję wyswobodzić się z mocnego uścisku atakującego, lecz na nic moje starania. Ten dryblas waży dwa razy więcej ode mnie i jest sporo wyższy. Kiedy mocuję się z jego wielkimi rękami widzę na jego twarzy uśmiech. Jestem pewna, że już nie śpi a mimo to nie chce mnie puścić. Moje starania można porównać do walki z wiatrakami, więc kiedy kolejna próba kończy się fiaskiem rezygnuję z jakichkolwiek starań.
-Bartman, foch. Puść mnie no. – jęczę mu nad uchem.
-Daj spać Kubiakowa. – próbuje zakryć mi usta ręką.
-Zbyszek, chce iść pod prysznic.
-Możesz pójść za godzinę, ze mną, będzie ekonomicznie, lepiej dla środowiska.
-Od kiedy z ciebie taki ekolog – fukam – Chcę iść biegać.
-Po co?
- Po to żeby nie mieć grubego dupska bystrzaku – uderzam go w czoło. – Możesz iść ze mną bo z tego co wczoraj widziałam, to mogłoby być u ciebie lepiej. – śmieję się i wykorzystując jego zaskoczenie wyswobadzam się z jego ramion.
-O ty wredoto. Za 15 minut przed domem. Szykuj się na niezły wycisk. – wystawia mi język i wstaje z łóżka. Podaje mi moje wczorajsze ubranie i wypycha za drzwi. Chyba go troszkę zdenerwowałam, a z pewnością uraziłam jego dumę. Biorę szybki prysznic i przebieram się w ubranie odpowiednie do biegania oraz zarzucam na ramiona bluzę i po kilkunastu minutach wychodzę z domu, gdzie rozciąga się już Zbyszek. Kiedy mnie widzi uśmiecha się i daje mi buziaka a ja odpowiadam tym samym. Po krótkiej rozgrzewce biegniemy w kierunku parku. Bartman cały czas biegnie z przodu a ja widząc go przed sobą mam lepszą motywację do szybszego biegu. Doganiam go i biegniemy ramię w ramię. Sądząc po ilości wysłuchanych przeze mnie piosenek z iPoda biegamy już dobre półtorej godziny. Nie wiem nawet gdzie jesteśmy, bo w tej części Żor nigdy nie byłam. Kiedy docieramy na jakiś plac zabaw Zbyszek zarządza odpoczynek widząc, że się zmęczyłam. Siadamy na pierwszej z brzegu ławce.
-Żyjesz, mała? – w pytaniu atakującego nie słyszę ani trochę złośliwości, widzę, że się martwi.
-Jest ok. Nie bój się. – uśmiecham się i wygodnie się rozsiadam.
-Lila? – łapie mnie za rękę i uśmiecha się.
-Hmm? – zerkam na niego i widzę, że chce mnie o coś zapytać.
-Co myślisz o mnie i tobie? O nas? – patrzy mi w oczy.
-Szczerze? 5 lat temu chętnie bym cię zabiła, poćwiartowała i zakopała, gdyby tylko nic za to nie groziło. A miesiąc temu przekonałam się, że jednak nie jesteś taki straszny. A dziś to nawet myślę, że cię lubię. – uśmiechnęłam się patrząc na niego.
-Czyli w przyszłości mogę liczyć na coś więcej niż tylko „lubię cię”? – uśmiecha się i puszcza mi oczko.
-Jak będziesz grzeczny to tak – śmieję się i daję mu buziaka po czym zrywam się szybko z ławki – berek! – krzyczę. Na reakcję atakującego nie muszę długo czekać i już po chwili czuję, że jego ręce łapią mnie w pasie a ja podnoszę się i obracam w jego rękach. Zabawę przerywa nam telefon atakującego. Wyciąga go i pokazuje mi ekran, na którym wyświetla się zdjęcie mojego brata. Widzę, że włącza na głośnik i odbiera.
-Haloo? Misiek? Co chciałeś?
-No kurde gdzie wy z Lilką wybyliście. Jakiś trening mamy? – pyta zirytowany.
-Biegamy sobie, żeby mieć szczupłe tyłki a nie takie tłuste jak ty braciszku – mówię i razem z Bartmanem zaczynamy się śmiać.
-Ej no wcale nie mam grubego tyłka – mówi oburzony a ja słyszę śmiech Melki w telefonie – Amelio, nie śmiej się tylko przyznaj mi rację! A wy biegacze wracać na śniadanko! Zrobiłem kanapki i herbatkę! Znajcie moją dobroć! – śmieje się i kończy połączenie a my ponownie wybuchamy śmiechem.
-Jego ktoś podrzucił, to nie może być prawda, że mam takiego debila za brata. – ocieram łzę wywołaną śmiechem. – To co szybko na śniadanko?
-Jasne. Wyścig. Kto przegra robi kawę! – śmieje się Bartman i razem zaczynamy biec. Siatkarz narzuca ostre tempo lecz nie chcąc być gorsza próbuję dotrzymać mu kroku. Niespodziewanie czuję, że źle stawiam nogę. Ból w udzie jest niemiłosierny. Zbyszek słysząc mój krzyk ratuje mnie przed upadkiem na ziemię.
-Lila? Co się dzieje? – bierze mnie na ręce i kładzie na pobliskiej ławeczce.
-Boli. W udzie – wskazuję na prawą nogę i krzywię się z bólu.
-Zadzwonię po karetkę – wyjmuje telefon, lecz powstrzymuję go przed tym.
-Przestań, jestem fizjoterapeutką, sama się sobą zajmę. – posyłam mu delikatny uśmiech i próbuję wstać na co Bartman puka mnie po głowie.
-Nie wygłupiaj się, wskakuj – schyla się przede mną wystawiając swoje plecy a ja powoli się na nim usadawiam. Czuję ból, gdy chwyta mnie za nogę, lecz nie jest on tak straszny jak ten przy upadku.
-Przepraszam – szepczę mu po chwili na ucho.
-Ejj mała, nie masz za co. To ja zachowałem się jak debil. Przecież wiem, że nie jesteś tak wytrzymała jak chłopaki a mimo to nie zwolniłem tempa.
-Zibi, nie obwiniaj się. – Wtulam się w jego plecy i daję buziaka w policzek. Czuję, że się uśmiecha. Resztę drogi pokonujemy w milczeniu. Ledwo co powstrzymuję się od rozpłakania się. Decyduję się, żeby zadzwonić do kolegi, ortopedy, przyjmującego w Katowicach. Poznałam go na pierwszym roku studiów, kiedy on je już kończył i wracał do Polski.
-Pojedziesz ze mną do Katowic? Do lekarza – zerkam na Zbyszka, który zapewnia mnie o wszelakiej pomocy z jego strony. Wyjmuję telefon i dzwonię do Kamila. Już po chwili opowiadam mu co się stało, a on natychmiast każe mi się zjawić w klinice. Informuję o wszystkim Bartmana, który zarządza, że po śniadaniu jedziemy. Docieramy do domu a nasz widok zaskakuje mojego brata.
-Coś najlepszego zrobiła, kaleko? – pyta mnie gdy Zbyszek „odkłada” mnie na kanapę. Po chwili stoi przede mną talerz kanapek oraz kawa, które konsumujemy z atakującym i dokładnie opowiadamy, co się stało. Po chwili Bartman zanosi mnie do mojej sypialni a Mela pomaga się przebrać.
-Li, powiedz mi, co jest między tobą a Zbyszkiem? – uśmiecha się znacząco. Boże jak ona mnie dobrze zna!
-Przespałam się z nim. – mówię niemal niedosłyszalnie a ona nie wie co powiedzieć.
-Czy to jest ten sam siatkarz, którego nienawidziłaś? – pyta z uśmiechem.
-Ten sam, którego przez całe swoje życie miałam ochotę zabić – śmieję się. Po chwili jestem już gotowa i czekam na Zbyszka. Kilkanaście minut później wyjeżdżamy już z posesji uprzednio wpisując adres kliniki mojego znajomego. Środki przeciwbólowe, które wzięłam zaczynają działać, więc już po kilku minutach usypiam.
-Budzimy się, księżniczko – czuję delikatny dotyk dłoni Zbyszka na policzku. Otwieram oczy i uśmiecham się. Wychodzę z auta i już po chwili jestem w ramionach Zibiego. Międzyczasie wykonuję telefon do Kamila, który instruuje mnie jak mamy dojść do jego gabinetu. Kiedy już stoimy pod drzwiami wychodzi do nas lekarz, który nie kryje radości widząc mnie oraz zdziwienia widząc mojego towarzysza niedoli. Po krótkim badaniu, zrobieniu usg uda, kilku łzach, mocnych uściskach Bartmana, diagnoza zostaje postawiona. Zerwany mięsień uda. Minę mam nie za wesołą. Przede mną długa droga do odzyskania pełnej sprawności.
-Dużo odpoczynku, stabilizacja nogi. Tylko ze względu na to jak bardzo cię lubię nie wsadzę ci jej w gips – młody lekarz puszcza mi oczko.
-Dziękuję, jesteś wielki.
-Masz się oszczędzać. Może chcesz zostać w klinice na trochę? Sam się tobą zajmę. – wyraźnie flirtuje ze mną co nie uchodzi uwadze Zbyszka.
-To chyba nie będzie konieczne, prawda kochanie? Ja się tobą dobrze w domu zajmę – Daje mi buziaka i patrzy z wyższością na lekarza. Ten już się nie odzywa, jedynie przepisuje różnego rodzaju tabletki i maści.
-Widzimy się za dwa tygodnie na kontroli. W żadnym wypadku nie obciążaj nogi – podaje mi plik kartek – recepty i zwolnienie z pracy, na razie na miesiąc a później zobaczymy – uśmiecha się – dużo zdrowia! – daje mi buziaka w policzek a Zibiemu podaje rękę, którą siatkarz ściska ukazując swoją siłę. Nie mogę już prawie wytrzymać ze śmiechu. Po chwili ląduję w tak dobrze znanych mi bartmanowych ramionach niesiona do samochodu. Usadawia mnie na siedzeniu pasażera a sam siada za kierownicą.

-Zazdrośnik! – mówię i wybucham śmiechem na co Bartman zamyka mi usta słodkim pocałunkiem, którego nie potrafię nie odwzajemnić. 

~*~
Dobry wieczór! (noc)
zdążyłam przed północą i zostało mi nawet 15 minut zapasu! 
A na górze sielanka, sielkanka i jeszcze raz sielanka, 
ale niedługo chyba ją zburzę, bo co za dużo to niezdrowo ;p
Mam jakiś nagły przypływ weny, więc piszę dalej. 
20 komentarzy = nowy rozdział :)
buziaczki ! :*

sobota, 25 lipca 2015

V

UWAGA! ROZDZIAŁ +18. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ.

~*~

-Właściwie to – zaczął Bartman, lecz przerwała mu jego mama.
-Ja od zawsze wiedziałam, że wy do siebie pasujecie – zaczęła pani Jadzia. – a Ty w końcu znalazłeś kogoś na poziomie – zwróciła się do syna – A ty Liluś, kochanie, zmizerniałaś w tej Ameryce. A niby tam to wszyscy otyli. Może zrobię wam jakiś obiad?
-Dzień dobry pani Jadziu – mój brat przerwał jej monolog i uściskał i ucałował mamę swojego przyjaciela.
-Michałku, ty też coś schudłeś – poklepała go po brzuchu – no to dzieciaczki wy zbierajcie się na mecz a ja tutaj zostanę i przygotuję wam wspaniałą kolację! – chłopakom aż zaświeciły się oczy, oczywiście panu Leonowi również, gdyż on jak nikt inny znał możliwości swojej żony. – Tylko wygrać macie! Bo zjem wszystko sama z Lilką. – puściła do mnie oczko a ja uśmiechnęłam się do niej. Od zawsze uwielbiałam tą kobietę. Jest jeszcze dużo czasu do meczu, lecz ja dostałam dyspozycję by zjawić się wcześniej i rozmasować i naciągnąć chłopaków przed meczem. Dzięki temu wieczór mam wolny i to masażyści będą ich regenerować, jeśli będzie to potrzebne. Wychodzimy z domu wraz z panem Leonem, który w przeciwieństwie do pani Bartman, nie darowałby sobie, gdyby opuścił mecz pierworodnego.
Pierwszy mecz sezonu 2013/2014 odbywał się na hali Jastrzębskiego, gdzie zawitali siatkarze BBTSu. Wchodząc na salę ujrzałam rozgrzewających się siatkarzy. Oczywiście nie omieszkali nie skomentować mojego jakże sportowego stroju. No co, w szpilkach nie można biegać? Można! A my dziewczyny jesteśmy w tym bezkonkurencyjne. Po kilkunastu minutach, gdy przygotowałam swój gabinet pojawiają się po kolei siatkarze. Uwielbiam tych ludzi, tylko oni potrafią tak szybko poprawić mój humor. Po chwili wchodzi do mojego gabinetu siatkarz z numerem 9. na koszulce.
-Lilka, przepraszam za mamę, za to, że myśli, że jesteśmy razem. Jak tylko wrócimy z meczu to ja jej wszystko powiem, obiecuję. – zaczyna Bartman a ja z uśmiechem go uciszam.
-Spokojnie Zibi, uwielbiam panią Jadzię. Nic jej nie musimy mówić, nie lubię gdy jest smutna. – uśmiecham się – samo się to jakoś rozwiąże. Rozbieraj się – mówię i wskazuję, by położył się na łóżku. Już po chwili rozmasowuję jego mięśnie na barkach. Nagle czuję jego rękę na swoim udzie, pod spódnicą.
-Z tej perspektywy też wyglądasz całkiem całkiem. – mówi z uśmiechem na ustach i nadal nie zabiera dłoni.
-Bartman zboczeńcu, jedno ci w głowie. – śmieję się i lekko uderzam go w tył głowy. W końcu gdybym zrobiła to mocniej to jego trener by mnie zabił. Nachylam się nad nim i szepczę do ucha – wygraj to. – klepię go po plecach i każę wstać z łóżka.
-Jakaś lepsza motywacja by się przydała – nachyla się i pokazuje swój policzek a ja bez zastanowienia chcę dać mu w niego buziaka. Oczywiście jak na Bartmana przystało, nie byłby sobą gdyby nie odwrócił głowy i nie pocałował mnie w usta. Śmieję się z niego i niemal siłą wypycham go z gabinetu. Gdy wchodzi do niego Kubiak i patrzy na mnie podejrzliwie, mam nadzieję, że niczego się nie domyśla.
-O braciszku, przyszedłeś na masażyk? – wystawiam mu język i gdy jest gotowy zaczynam roztasowywać go. – Misiu, bo jest sprawa.
-No co tam młoda? – mruczy pod nosem.
-Bo pamiętasz, opowiadałam ci o mojej przyjaciółce, Melce. Mieszkałyśmy razem w Stanach. – robię chwilę przerwy by usłyszeć z jego ust potwierdzenie. – Widzisz, bo ona jutro wraca do Polski i cotynatoabyzamieszkałaunas? – mówię na jednym oddechu i oczekuję reakcji Miśka jak człowiek skazany na śmierć na wydanie wyroku uniewinniającego. Po chwili, gdy przeanalizował moje słowa odwraca się do mnie a jego twarz przybrała kamienny wyraz. W myślach powtarzam jak Mantuę: zgódź się, zgódź się.
-No wiesz – Misiek udaje, że się zastanawia – a ładna chociaż jest? – śmieje się z mojej miny a ja już wiem, że się zgodził.
-Noo tak samo piękna jak ja – wyszczerzyłam się do niego.
-Kurde, to w końcu piękna czy bestia? – zaśmiał się i niemalże wybiegł z mojego gabinetu potykając się o swoje długie nogi.
-Dupek! – zdążyłam jedynie krzyknąć i po chwili wykonałam telefon do mojej siostry – Amelii – by przekazać jej dobrą wiadomość. Po dość krótkiej rozmowie obiecuję odebrać ją z dworca w Jastrzębskim Zdroju. Po kilkunastu minutach poprawiam na sobie strój, przeczesuję włosy i udaję się na halę. Po drodze witam się z partnerkami Michała Łasko i Damiana Wojtaszka, które zdążyłam już poznać i naprawdę polubić. Siadam zaraz przy płycie boiska i wyciągam swojego iPhona. Postanawiam zrobić chłopakom kilka zdjęć. Chodzę między nimi i uwieczniam na telefonie ich głupie miny. Po chwili mam już prawie z każdym z nich „samojebkę a’la Karol Kłos”. Przeglądając galerię śmieję się z naszych min, póz, mistrzów drugiego planu.
-A ze mną to nie chcesz mieć zdjęcia? – słyszę za sobą Bartmana i czuję jego dłonie na swoich biodrach.
-Z Tobą zawsze i wszędzie Zbysiu – śmieję się i wyciągam rękę z telefonem. Pozujemy do przedniej kamerki niczym Anja Rubik i Sasha Knezevic. Już po chwili mam przynajmniej 100 naszych zdjęć.
-No to teraz leć ich rozwal a ja dodaje nasze zdjęcie na fejsa i insta – uśmiecham się do niego – będę fejmem! – odwracam się i idę w kierunku trybun a za sobą słyszę głośny śmiech Zibiego. Widzę zdziwione spojrzenia z trybun – taa pewnie hotek Zbysia. Krzywię się na samą myśl i siadam obok statystyków. Toczymy zawziętą rozmowę, która umila mi oczekiwanie na mecz. Spotkanie nie trwa długo i kończy się szybkim 3:0 na korzyść gospodarzy spotkania. Oczekujemy na ogłoszenie MVP, którym oczywiście zostaje Bartman. Kiedy czekam na nich pod szatnią razem z panem Leonem, dodaję zdjęcie ze Zbyszkiem na Facebooka i Instagrama z podpisem „z najlepszym z najlepszych” – żeby nie było, że reszty drużyny nie doceniam. Oznaczam go na zdjęciach a telefon chowam do torebki. Czekamy już dość długo, co mnie niecierpliwi więc bez pukania wchodzę do szatki.
-Panienki, ruszać dupy! Pani Jadzia czeka z kolacją! – zwracam się do brata i Zibiego. Żegnam się z resztą drużyny i już po chwili jesteśmy w drodze powrotnej do domu. Wieczór mija nadzwyczaj spokojnie, państwo Bartman, mimo naszych protestów, wracają do Warszawy. Kieruję się do łazienki, biorę szybki prysznic i kładę się do łóżka. Dobrze, że jutro nie mamy treningu. Z tą myślą zasypiam po kilku minutach.

Kolejny dzień rozpoczynam szybkim śniadaniem. Później zabieram się za porządkowanie pokoju, w którym Mela miała u nas mieszkać. Koło południa przyrządzam na szybko pierś kurczaka z ryżem i sałatkę. Chłopcy są niezwykle zachwyceni tym ile jednak potrafię sama zrobić. Pff mieli mnie za przysłowiową blondynkę. O godzinie 17 zbieram się po ukochaną przyjaciółkę a współlokatorom nakazuję rozpalenie grilla i przygotowanie mini imprezki na tarasie. Mimo, że mamy początek października, na zewnątrz jest całkiem ciepło.Ubrana, wychodzę z domu, uprzednio zabierając klucze od Miśkowego samochodu. Po kilkunastu minutach jestem na miejscu i od razu znajduję Amele siedzącą na dworcu. Z dzikim piskiem rzucamy się w swoje ramiona i nie możemy opanować cieknących łez. Po czułym przywitaniu pakujemy jej walizki do samochodu i jedziemy do domu. Naszego domu. Po krótce opowiadam jej co działo się od mojego powrotu do Polski. Nawet nie wiem, kiedy znajdujemy się pod domem. Wchodzimy do ogrodu, gdzie w najlepsze urzędują Zibi i Michał.
-Kochani, chciałabym wam przedstawić Amelię, z którą to przez 5 lat mieszkałam w Stanach.
-Żeby to było tylko mieszkanie – śmieje się do mnie Mela. Po krótkim przywitaniu chłopcy udają się po walizki a my rozkoszujemy się zimnym piwkiem. Chłopcy bardzo dobrze przyjęli moją przyjaciółkę, a Michaś to w ogóle złapał z nią świetny kontakt. Uśmiecham się na widok brata, który wyraźnie zauroczony Amelką opowiada jej o naszym dzieciństwie, siatkówce, przyjaźni z Bartmanem. Jestem niezwykle zmęczona, co zauważa Zbyszek.
-Chodź, zaprowadzę cię do łóżka. – podaje mi dłoń a na sweterek zarzuca swoją bluzę. Żegnamy się z Michałem i Melą, którzy nie mogą się nagadać. Objęta przez Bartmana kieruję się do swojego pokoju. Kiedy już mam wchodzić do sypialni czuję na swoich biodrach ręce atakującego. Odwraca mnie w swoją stronę i wpija w moje usta. Nie potrafię się mu oprzeć. Oddaję pocałunki i czuję jak kierujemy się do sypialni Zbyszka. Obijamy się o ściany by po chwili znaleźć się we właściwym pokoju. Właściciel zamyka drzwi na klucz i po chwili lądujemy na miękkim i niezwykle wygodnym łóżku. Bartman wisi nade mną i patrzy w oczy jakby czekał na pozwolenie. Puszczam mu oczko, uśmiecham się i wyciągam przed nim jak rasowa kotka. Odbiera to jak pozwolenie i już po chwili czuję jego dłonie po wewnętrznej stronie moich ud. Czuję się jak w raju, a wiem, że najlepsze dopiero przede mną. Przed nami. Moja spódnica zostaje ściągnięta a głowa Bartmana ląduje na moim brzuchu, który całuje, jednocześnie ściągając mój sweter. Zatrzymuje się na piersiach, które dokładnie całuje. Zwinnym ruchem ściąga stanik i bierze w usta nabrzmiały już sutek. Prawą dłoń umiejscawia w moich majtkach a ja zaczynam cicho pojękiwać. Kiedy pozbywa się ostatniej części z mojej garderoby postanawiam przejąć nad nim kontrolę. Przerzucam go na plecy i siadam na jego podbrzuszu. Całuję szyję, ściągam koszulkę i pozostawiam mokry ślad swoich ust na jego brzuchu. Moja mała dłoń ląduje w jego bokserkach i czuję, że jest już w pełnej gotowości. Pomaga mi zsunąć z siebie dresy i bokserki i już po chwili leży przede mną tak, jak Pan Bóg go stworzył. Oczywiście Bartman nie byłby sobą jakby nie grał pierwszych skrzypiec. Zrzuca mnie na łóżko, siada nade mną okrakiem i trzyma ręce w mocnym uścisku nad głową.
-Mała, jesteś tego pewna? – szepcze mi na ucho.
-Bartman, kurwa, pokaż mi, że potrafisz się zająć kobietą – przygryzam jego szyję. Zbyszek całuje moje ucho, długie blond włosy, szyję i niespodziewanie wchodzi we mnie. Wydaję z siebie cichy jęk rozkoszy. Początkowo jego ruchy są powolne, lecz spodziewam się, że najlepsze nadejdzie dopiero za chwilę. Czuję, jak przyśpiesza, dodatkowo jedną ręką drażni moje sutki, całuje po twarzy a ja czuję, że spełnienie jest coraz bliżej. Nogami oplatam go i jeszcze mocniej dociskam do siebie. Nie mogę przestać jęczeć i niemalże piszczeć. Twarz Bartmana i jego pomruki, również świadczą o tym, że jest mu dobrze. Dochodzimy w tym samym czasie a ja wydaję z siebie przeciągły jęk. Bartman mocno mnie całuje i kładzie się obok mnie i obserwuje mnie. Widzę na jego twarzy zadowolenie, spełnienie. Po chwili dochodzimy do siebie. Zibi zakłada bokserki a mi podaje swoją koszulkę i moje majtki. Po doprowadzeniu się do porządku kładziemy się do łóżka a Bartman szczelnie nas okrywa kołdrą.
-I jak mała? – uśmiecha się do mnie i zakłada kosmyk włosów za ucho.
-Niesamowicie. – odpowiadam całując go ponownie.

-Wiadomo, w końcu pozycja atakującego do czegoś zobowiązuje. – Wybucham śmiechem a zaraz po mnie atakujący. – Śpij, księżniczko. – daje mi buziaka w czoło i po chwili w cudownych ramionach atakującego niebywale szybko zasypiam. 

~*~

Dobry wieczór!
dość dawno nie było postu, dlatego dziś dość długi zdołałam wyskrobać. 
Mam nadzieję, że to coś na górze da się czytać. 

Zdecydowałam, że kolejny rozdział pojawi się, gdy licznik wybije 15 komentarzy do tego postu:)

Buziaczki :*

czwartek, 16 lipca 2015

IV

-Misiek, ale to nie jest to, na co wygląda! – od razu mówię przerażona.
-Mówisz, jak te wszystkie babki na filmach! – mówi niby groźnie ale na jego twarzy widzę też ślady uśmiechu.
-Michu, serio tu nic nie było, twoja siostra przyszła mnie wymasować. – próbuje opanować sytuację Bartman. – poza tym była tu ostatnio Paulina – na samo wspomnienie się skrzywił – i twoja siostra pomogła mi się jej pozbyć. A teraz przyszła do mnie z przysługą, którą jej obiecałem. – popatrzył na mnie spod byka.
-Coś mu kazała zrobić siostra ? – widocznie zaciekawił się Michał i już z uśmiechem na twarzy przysłuchiwał się nam.
-Od jutra Zbysiu ze mną biega. – powiedziałam zadowolona.
-No i co w tym takiego strasznego żeby drzeć się na cały dom?- popatrzył na Bartmana.
-To że ona biega o 7 rano – Zbyszek ledwo to wypowiedział a Misiek nie mógł opanować śmiechu. Niemal leżał na podłodze. Jego dobry humor udzielił się i mi. Wkurzony nadal pozostawał Zbyszek. Jednak po chwili i na jego twarzy pojawił się wielki banan. Po chwili wszyscy schodzimy do salonu. Mamy zamiar obejrzeć jakiś film. Oczywiście chłopcy decydują się na Paranormal Activity a ja nie mam tam nic do gadania. Zamawiamy ogromne ilości pizzy – Boże, oni mają jutro mecz. Idioci. Po chwili siedzę już między Zbyszkiem a Michałem, skulona i wtulona w ich ramiona. Przykryta kocem, tak żeby było mi widać tylko oczy. Yhh, że ja dałam się im na to skusić. Słysząc dzwonek do drzwi zrywam się pierwsza i lecę je otworzyć. Nie zastanawiając się w jakim jestem stroju otwieram drzwi za którymi stoi baaardzo przystojny dostawca. Z uśmiechem zapraszam go do środka i szukam pieniędzy. Widocznie z nim flirtuję, co nie uchodzi uwadze Zbyszka. Kiedy już prawie Kamil, bo takie piękne imię nosi dostawca, zdobywa mój numer czuję na swoich biodrach wielkie łapska. Odwracam się i widzę Bartmana, który wykorzystując moje zaskoczenie daje mi buziaka a Kamilowi wciska banknoty w rękę i pokazuje drzwi. Kiedy chłopak znika zaczynam się wkurzać na Bartmana.
-Co ty sobie kurwa wyobrażasz? Nie widziałeś, że mi się spodobał? – uderzam go pięścią w biceps, jednak nie widzę u niego grymasu bólu. Zdenerwowana biorę karton z pizzą i idę do Miśka, który śmieje się i mnie nagrywa.
-No mała, powiedz nam co czujesz?
-Bartman to idiota! Największy debil na świecie. Przez niego straciłam szansę na kolację ze śniadaniem u przystojniaka. – Oburzona mówię do telefonu Miśka. Biorę kawałek pizzy i się w nią wgryzam. – Teraz zjem całą pizzę, będę gruba i już żaden przystojniak nie będzie mnie kochał. – udaję focha i nadal jem pizzę.
-Nie martw się siostrzyczko, ja cię zawsze będę kochał – przytula się do mnie i daje buziaka w policzek. Widzę, że wyłącza kamerę w telefonie. – Dostanę za ten filmik Oskara! Nagrywam tak dobrze, jak Igła.
-Haa nagrało się! – słyszę za sobą Bartmana – Igle na pewno spodoba się ten filmik i będziesz u niego miał przejebane na kadrze. – szczerzy się do nas i siada obok mnie. Bierze kawałek pizzy i rzuca do mnie – Nie jedz tyle bo przytyjesz.
-Spadaj Zbysław. – wbijam mu łokieć w żebra i okrywam się kocem. Takie wielkie cielska obok mnie a nic ciepła nie dają. Ja nie wiem.
-Skończyliście już? Mogę włączyć? – słyszymy Miśka i oboje kiwamy głowami już się nie odzywając. Mimo, że strasznie się boję, to film mnie bardzo wciąga. Jedyne co mi przeszkadza to chrapiący obok Misiek. Taa a mówił, że tak bardzo chce obejrzeć cały film. Tralalala będę mu to wypominać. Razem ze Zbyszkiem się z niego śmiejemy. Bartman wyciąga telefon i robimy sobie wspólną „słitkę” ze śpiącym Miśkiem, która zaraz ląduje na Instagramie siatkarza. Opychamy się pizzą, a później skupiamy się już tylko na filmie. Nawet nie wiem kiedy, ląduję w Zbyszkowych ramionach, pod jednym kocem. Strasznie się boję, co widzi atakujący. Pierwszy raz się ze mnie nie nabija. Chyba już oglądał ten film, bo w najgorszych momentach jego dłoń ląduje przed moimi oczami. Jestem mu za to niezmiernie wdzięczna, bo chyba bym się popłakała, gdybym oglądała sama. Film się kończy z czego jestem cholernie zadowolona. Nie chce mi się jednak podnosić ze Zbyszka, więc prawie usypiam na jego ramieniu. Po chwili czuję, że jestem przez niego niesiona. Nie otwierając oczu obejmuję go mocno i przysypiam na jego ramieniu. Czuję, że jestem kładziona na miękkim materacu a po chwili przykrywana kocem. Ostatnie, co zarejestrowałam przed zaśnięciem był buziak w czoło i słodkie „dobranoc śliczna”.
Budzę się i zerkam na telefon. Widzę godzinę 6:30 i uświadamiam sobie, że powinniśmy iść z Bartmanem biegać. Szybko ubieram się i idę do jego pokoju. Wchodzę na paluszkach i podchodzę do łóżka.
-Zibi. – delikatnie go szturcham – wstawaj, idziemy biegać. – widzę, że powoli otwiera oczy. Podaję mu rękę aby wstał, jednak on mocno mnie za nią łapie i wciąga na siebie do łóżka.
-Zbyszek! – piszczę jednocześnie się śmiejąc. Widzę na jego ustach równie duży uśmiech, jaki gości na moich ustach.
-Lilcia, mecz dzisiaj, darujmy sobie bieganie, błagam. – przytula mnie do siebie i zamyka oczy. – Śpijmy sobie razem, to prawie jak bieganie razem. – Mruczy i jeszcze mocniej mnie przytula.
-Zibson, będę gruba przez ciebie – mruczę, lecz zdejmuję z nóg buty. – wpuść mnie pod kołdrę. – mówię już troche bardziej sennie. Zbyszek posłusznie przykrywa mnie kołdrą i przytulony do mnie zasypia, co również robię i ja. Nie wiem ile tak śpimy. Nagle słyszę dźwięk telefonu. Nie zwlekając dłużej biorę telefon Zbyszka i bez patrzenia, na ekran odbieram.
-Halooo? – mówię ciągle jeszcze zaspana.
-Czy to nie telefon Zbyszka? Mogę z nim rozmawiać? – słyszę głos kobiety. Ale nie jakiejś laski Zbysia. Jego mamy.
-Oczywiście już go budzę. – Powiedziałam, zanim pomyślałam. Usilnie próbuję obudzić Zbyszka. – Znaczy już mu zanoszę telefon. – poprawiam się. Zbyszek na szczęście się obudził i przejmuje telefon. Chwilę rozmawia z mamą, oczywiście tłumaczy z kim rozmawiała przed chwilą. Uśmiechnięty odkłada telefon.
-Mama chce spotkać swoją przyszłą synową – śmieje się ze mnie. – A jak jej powiedziałem, że to ty, to stwierdziła, że zmądrzałem. – Uśmiecha się a ja nie wiem co powiedzieć. – Właściwie to powinni tu być z tatą za jakieś 20 minut.
-Co kurwa? –zrywam się jak poparzona z łóżka.
-Ej no, Lila, damie nie przystoi, musimy cię oduczyć przeklinania. – śmieje się ze mnie a ja wystawiam mu jedynie środkowy palec i biegnę do siebie. No tak, rodzice przed meczem chcą mu życzyć powodzenia. Ale po co przyjeżdżają do domu. Szybko biorę prysznic i prostuję włosy. Ubieram sięładnie i idę na dół.
-Gdzieś ty się tak młoda odstrzeliła? – śmieje się ze mnie Misiek.
-Dzwoniła Zbyszka mama, odebrałam, Ona myśli, że jesteśmy razem, zaraz tu będzie razem z panem Leonem – mówię na jednym wdechu i idę zrobić sobie mocną kawę. Po chwili schodzi również Zbyszek i kiedy mnie zauważa, szczerzy się.
-Cześć moja dziewczyno, ładnie wyglądasz – patrzę na niego spod byka i słyszę śmiech Miśka z salonu. Piję kawę siedząc na wysokim krześle przy kuchennej wyspie. A może by tak wyjść z domu, zanim przyjadą? Taak, to bardzo dobry pomysł. Przybijam sobie „piątkę” w myślach. Idę do swojej sypialni i biorę ramoneskę oraz torebkę. Schodzę na dół.
-Misiek biorę twoje auto i jadę na zakupy – mówię i zgarniam kluczyki z szafki. Zbyszek wychyla się zza futryny drzwi.
-Kochanie, nie jedź, teściowie zaraz będą – śmieje się ze mnie.
-Spadaj Bartman, nie teściowie bo nie widzę tu pierścionka – pokazałam mu rękę i wystawiłam język. Ubrałam szpilki na nogi i pożegnałam się z chłopakami. W momencie, gdy otwierałam drzwi usłyszałam dzwonek a przed moimi oczami ukazali się państwo Bartmanowie.
-Ooo, dzień dobry Lilianko, jak Ty pięknie wyglądasz. – Wpuściłam ich do domu a zaraz przy mnie pojawił się Zbyszek – Piękna z was para, kochani – Wyściskała nas.
-Cześć mamuś – dał jej buziaka w policzek i przywitał się z ojcem.

-To od jak dawna jesteście razem? – zapytała z uśmiechem pani Jadzia.

~*~
TADAM! UDAŁO MI SIĘ!
Już myślałam, że nie uda mi się dodać rozdziału dzisiaj, ale dla Was znalazłam pół godzinki by go napisać. 
Przede mną jeszcze pakowanie na wakacje, zakupy. 
Rozdział miał być dopiero we wtorek, kiedy to wrócę z nad jeziora. 
Pozostawiam Wam to na górze do czytania, a ja lecę się pakować!
Buziaki ! ;*


niedziela, 12 lipca 2015

III


Budzę się rano cała spocona. Ledwo powstrzymuję się od płaczu i wrzasku. Znów powraca ten sam sen. Sen, który przywołuje najgorsze wspomnienia. Momenty, których nie chcę już pamiętać. Cała dygoczę ze strachu. Wiem, że w Polsce jestem bezpieczna, ale mimo wszystko przerażenie nie ustępuje. Podnoszę się z łóżka, ubieram się i dalej z niepokojem schodzę do kuchni. Widzę uśmiechniętych chłopaków pałaszujących śniadanie.
-Siadaj młoda, zrobiliśmy też dla ciebie. – uśmiecha się mój brat i podsuwa mi pod nos talerz a zaraz po nim Zbyszek podaje mi kubek nieziemsko pachnącej kawy. Taak, ich ekspres za trzy tysiące działa cuda.
-Dziękuję, kochani jesteście. – Wymuszam lekki uśmiech i biorę się za jedzenie.
-Ej Lila, coś się stało? – Bartman zauważa moją nietęgą minę i od razu się interesuje. Kręcę lekko głową i próbuję się szczerze uśmiechnąć. Szybko kończę śniadanie i idę spakować do torby legginsy i koszulkę JW na trening chłopaków. Po kilkunastu minutach jesteśmy już w samochodzie, tym razem jest nim wielkie Audi Bartmana. Nie udaje mi się zająć miejsca z przodu, więc udając wielce oburzoną rozkładam się na tylnym siedzeniu. Droga mija mi w niezwykle miłej atmosferze. Te dwa głupki, z którymi przyszło mi mieszkać, myślą, że potrafią śpiewać.
-Chcecie żebym ogłuchła?! – drę się na cały samochód i jednocześnie śmieję. W odpowiedzi na mój krzyk odwraca się mój brat i „śpiewa mi”: ołłł jeee, chce ci powiedzieć aj lov ju aj lov ju aj lov juuuu! Nie mogę pozbierać się od śmiechu. Bolą mnie policzki i brzuch. Cieszę się, że po moim porannym humorze nie ma już śladu. Dojeżdżamy na halę i w trójkę ruszamy w kierunku szatni.
-Lila, chodź przebierzemy się razem – szczerzy się Bartman i wciąga mnie do szatni chłopaków. – No chodź nie masz się czego wstydzić.
-Bartman, zbereźniku, zostaw moją małą siostrzyczkę w spokoju. – Przytula mnie do siebie, a kiedy Zbyszek ściąga koszulkę, Misiek zasłania mi oczy. – Zgarszasz ją!!
-Misiek, kretynie, puść mnie! – śmieję się z nich. Udaję się do wyjścia z szatni. Odwracam się jeszcze i rzucam do nich – Papa, suchoklatesy.
-Małpa! Menda! – słyszę jeszcze za sobą i ze śmiechem idę do swojego gabinetu. Przebieram się szybko i udaję na siłownię. Od trenera dowiaduję się, że dzisiaj jest tylko jeden trening łączący siłownię i salę. W trakcie tego, po kolei zawodnicy mają do mnie przychodzić i mam mieć z nimi krótkie sesje przed jutrzejszym meczem. Zgadzam się na to i zanim chłopcy się zejdą korzystam z bieżni. W końcu dziś nie byłam biegać. Jestem jak w transie. Po przebiegnięciu kilku kilometrów słyszę za sobą śmiechy i gwizdy. Wiem, że to siatkarze JW. Uświadamiam sobie, ze legginsy, które mam na sobie nie były dobrym rozwiązaniem. Schodzę z bieżni i odwracam się do nich. Gdyby mój wzrok mógł zabijać, połowa drużyny byłaby już martwa. Drugą połowę zabiłby mój kochany braciszek. Kiedy wychodzę z siłowni, mówię jeszcze trenerowi, żeby za chwilę wysłał do mnie pierwszego siatkarza. Wchodzę do swojego biura. Otwieram karty zawodników i dokładnie się z nimi zapoznaję. Pierwszy przychodzi Michał Łasko, kapitan. Spokojny człowiek, dobrze mi się z nim pracowało. Dobrze go porozciągałam, może i trochę boleśnie, ale niedługo mi podziękuje. Jak do tej pory nie miałam z żadnym z siatkarzy problemów tak w kolejce znalazł się Misiek. Stwierdziłam, że na nim to się mogę wyżyć. Kiedy to rozmasowuję mu prawy bark zaczynam coraz mocniej naciskać.
-Lila, jak Boga kocham, lżej! – niemal na mnie krzyczy.
-Misiu, przecież ty jesteś ateistą! – śmieję się z niego i mimo jego protestów masuję nadal dość mocno. Kiedy kończę braciszek oburzony podnosi się i staje przede mną.
-Zbyszek to może i jest suchoklatesem, ale mnie to nie obrażaj! – czochra mi włosy i niemalże wybiega, by nie oberwać ode mnie po tyłku. Długo nie ma kolejnego zawodnika. Zerkam w karty i uświadamiam sobie, że został mi już tylko Bartman. A tego dupka jeszcze nie ma, mimo, że trening kończy się za 10 minut. Oczywiście będę przez niego musiała dłużej zostać. Kiedy mam już wyjść po niego słyszę z korytarza rozmowę.
-Ale trenerze, ona mnie nienawidzi, ja nie chcę, sam się rozciągnę.
-Bartman! Natychmiast idź do Pani Kubiak! Bo będziesz jutro poza składem na mecz.
-No ale trenerze… - rozmowa cichnie a ja uśmiecham się pod nosem. No ja mu dzisiaj pokażę. Następnym razem będzie pierwszy w kolejce do mnie. Słyszę pukanie do drzwi i zaraz w nich pojawia się z nietęgą miną Zbyszek.
-Masz czas? Może przyjdę innym razem? – uśmiecha się do mnie.
-Rozbieraj się i na łóżko! – śmieję się do niego i zabawnie ruszam brwiami.
-To może zamknę drzwi na klucz, żeby nikt nam nie przeszkadzał?
-Bartman, zbereźniku, ty to tylko o jednym! – wystawiam mu język i wskazuję na łóżko do masażu – kładź się na brzuchu – biorę z szafki maść i dość sporą ilość wyciskam na jego plecy. Słyszę cichy jęk ze strony siatkarza spowodowany zimnym żelem.
-Odpręż się, nic ci nie zrobię – uśmiecham się i zaczynam go masować. Robię to bardzo dokładnie, pamiętając o każdym mięśniu. Naciągam go dokładnie i wiem, że jutro na meczu poradzi sobie świetnie. Przy mocniejszym dotyku słyszę ciche pomruki na co tylko się uśmiecham. Po około 20 minutach kończę.
-Koniec tego dobrego panie Bartman – klepię go lekko w tyłek. Myję ręce czekając aż atakujący opuści pomieszczenie.
-Dziękuję pani Kubiak, chyba będę częściej wpadał. Czekam przy samochodzie. – uśmiecha się i wychodzi. Przebieram się w prywatne ubranie, poprawiam makijaż, rozpuszczam włosy i wychodzę. Z chłopakami spotykam się przy wyjściu z hali. Stwierdzamy, że nie chce nam się dziś gotować, więc razem z kilkoma innymi zawodnikami jedziemy do pobliskiej restauracji, ponoć na najlepszą pizzę w Jastrzębiu Zdroju. Kiedy na stole pojawia się pizza zaczynam czuć głód i niemal pierwsza się na nią rzucam.
-Ej Lilka, bo jeszcze bardziej przytyjesz – śmieje się ze mnie Bartman.
-Jak to jeszcze bardziej?! Halo! Przecież biegam codziennie! – dodaję oburzona.
-Że niby kiedy ty biegasz? – patrzy na mnie roześmianymi oczami.
-Że niby o 7 rano jak ty przewracasz się na drugi bok w łóżku. –wystawiam mu środkowego palca a w mojej głowie rodzi się ciekawy pomysł. Ale o tym powiem mu na osobności. W ciszy pochłaniamy obiad, następnie po zapłaceniu, jedziemy do domu. Od razu zakładam swoje bikini
 i korzystając z słonecznego dnia rozkładam w ogrodzie leżak i kładę się na nim. Wkładam słuchawki do uszu i po puszczeniu muzyki niemalże usypiam. Nie wiem ile tak leżę ale nagle na swoim brzuchu czuję coś zimnego. Otwieram oczy a przede mną stoi Bartman i przykłada mi zimną szklankę do brzucha. Szczerzy się szeroko a ja ściągam słuchawki.
-Co się cieszysz jak szczerbaty na suchary? – patrzę na niego i biorę szklankę, która mi podaje. Upijam łyk i czuję smak pysznego Mojito.
-Sam zrobiłem. – wyszczerzył się i nadal stał nade mną.
-I co za to chcesz? – pytam unosząc brwi do góry. Trzeba przyznać, drink jest wspaniały.
-Nooo, może jakiś masażyk? – uśmiecha się. Zastanawiam się i po chwili obmyślając w głowie plan zgadzam się.
-Przyjdę wieczorem do ciebie. – Puszczam mu oczko a on uradowany odchodzi. Po wypiciu drinka zbieram się z wszystkim i idę do domu. Robię sobie jogurt z owocami i płatkami i idę do siebie. Zjadam kolację i idę pod prysznic. Ubieram bluzkę i bokserki. Wychodzę ze swojej sypialni i udaję się do pokoju obok. Pukam i od razu wchodzę. Widzę, że Bartman też się dopiero wykąpał, bo jest w samych bokserkach a po jego ciele spływają kropelki wody.
-No Zbysiu kładź się, Lilka przyszła z masażykiem. – Uśmiecham się do niego i widzę na jego twarzy jednocześnie zaskoczenie jak i coś w rodzaju pożądania. Posłusznie kładzie się na środku łóżka na brzuchu. Wchodzę na łóżko i siadam okrakiem na jego pośladkach. Kolejny raz tego dnia masuję go, lecz teraz nie masuję go tak dokładnie, pod mecz, lecz dla jego przyjemności. Kiedy wiem, że już jest cały mój zaczynam realizować swój plan.
-Zbysiu – zaczynam. Jednocześnie nachylam się nad nim i mówię mu do ucha. – Pamiętasz, jak pomogłam Ci z Paulinką? – uśmiecham się i słyszę jego pomruk.
-No i wiesz, pasowałoby, żebyś mi się odwdzięczył – widzę, że go zaintrygowałam. Mówię mu prosto do ucha. – Więc mam dla ciebie propozycję i nie możesz jej odrzucić.
-Zgadzam się na wszystko – kiedy słyszę te słowa uśmiecham się. Po chwili Bartman odwraca się, tak, że ląduję na jego brzuchu. Chłopak kładzie mi ręce na uda i zaciekawiony na mnie patrzy. Pochylam się nad nim i mówię mu do ucha.
-Od jutra biegasz ze mną codziennie rano – uśmiecham się i czekam na jego reakcję.
-Że co kurwa?! – widzę złość w jego oczach – jesteś wredna.
-A Ty nie masz wcale takiego fajnego brzucha. Przyda ci się to bieganie. – Kładę mu rękę na brzuchu i po nim jeżdżę. Troche go muszę udobruchać.

-Co tu się dzieje?! – wpada do pokoju Misiek a widząc nas w takiej pozycji sam nie wie co ma zrobić. Wystraszona jego miną zeskakuję ze Zbyszka i zakrywam się kocem. Boże, pomóż. 



~*~

Dobry wieczór!
Obiecywałam, że rozdział będzie przez weekend dodany i ledwo zdążyłam, ale jest. 
Dziękuję Faustii za ponaglanie mnie! Gdyby nie Ty, to nie miałabym motywacji na napisanie tego dzisiaj, 
Liczę na jeszcze większą liczbę komentarzy i wejść, to naprawdę motywuje!
Pozdrawiam !

niedziela, 5 lipca 2015

II



Kiedy jego ręce wędrują pod moją bluzkę zaczynam się zastanawiać co my w ogóle robimy.
Nadal nie potrafię przestać oddawać jego pocałunków. Po chwili przytomnieję i odpycham go od siebie a sama kładę się do tyłu na stół i zakrywam twarz dłońmi.
-Ja pierdole, co my odwaliliśmy? – patrzę na Zbyszka, który sam nie wie co ma powiedzieć.
-Chodź zaprowadzę cię do łóżka. – ciągnie mnie za rękę i już po chwili każe kłaść się spać. Przykrywa mnie kołdrą, składa delikatny pocałunek na czole i wychodzi z pokoju. Choć jeszcze przed chwilą byłam cholernie zmęczona, teraz nie mogę zasnąć. Myślę o Zbyszku. Czy to, co się przed chwilą wydarzyło coś zmieni? Może w końcu nie będziemy się kłócić? Po chwili wstaję z łóżka, ściągam koszulkę i spodenki. Z walizki wyciągam dawno schowane papierosy. Wychodzę na balkon, wcześniej zarzucając na ramiona koc. Odpalam papierosa i siadam w wygodnym fotelu. Nogi zarzucam na barierkę i rozkoszuję się dymem rozchodzącym się w moich płucach. Po kilku wypalonych papierosach nie mam już siły nawet wejść do domu, więc usadawiam się wygodnie i zasypiam na balkonie…
Nagle otwieram oczy i uświadamiam sobie, że jestem niesiona. Podnoszę głowę i widzę Zbyszka, który kładzie mnie do łóżka.
-Coś ty tam robiła? – okrywa mnie kocem, pod którym leżałam – Poza tym od kiedy palisz?
-Chcę spać, jutro pogadamy. – słyszę jak się podnosi i wychodzi z pokoju. Po chwili znów zasypiam.

Budzę się i nie wiem, co się ze mną dzieje. Głowa mi pęka a w ustach czuję suszę. Zarzucam na siebie byle jaką koszulkę i schodzę do kuchni. Pochłaniam prawie całą butelkę wody naraz. Dodatkowo połykam tabletkę, która ma złagodzić ból. W domu panuje przerażająca cisza. Nie mogę znaleźć sobie miejsca. Jest dopiero 8, chłopaki jeszcze śpią. Postanawiam iść pobiegać. W końcu trzeba dbać o formę. Ubieram odpowiedni strój i buty. Zakładam słuchawki i odpalam ipoda z moimi ukochanymi piosenkami. Pogrążona w muzyce i rozmyślaniu biegnę w stronę pobliskiego parku. Analizuję wydarzenia z wczorajszego dnia. Nie mogę zrozumieć, dlaczego pozwoliłam Bartmanowi na te pocałunki. Chciał wykorzystać to że jestem pijana. Nie, przecież mogłam jakoś zareagować. Ale wręcz przeciwnie. Podobało mi się to. Muszę przyznać, że dawno nikt mnie tak nie kręcił jak on. Mimo, że to mój odwieczny wróg. Nawet nie wiem, kiedy mija półtorej godziny odkąd wyszłam z domu. Powolnym krokiem idę w kierunku miejsca zamieszkania. Przekraczam próg i widzę zdziwioną minę swojego brata.
-To Ty uprawiasz jakiś sport? Myślałem, że jedynie grasz na xboxie – zaśmiał się i zmierzwił mi włosy. Oburzona zostawiam go samego i kieruję się do swojego pokoju. Biorę potrzebne rzeczy i idę do łazienki. Po blisko godzinnej kąpieli wychodzę już ubrana.
 Zakrywam wszystkie ślady zmęczenia i niewyspania idealnym makijażem po czym wędruję do kuchni. Robię sobie kanapki i latte. Z jedzeniem udaję się przed telewizor. Skacząc po kanałach trafiam na interesujący mnie program i skupiam się na nim. Dziwnym trafem jeszcze nie spotkałam Zbyszka. Idę do swojego pokoju, na balkon i szukam papierosów, które tam zostawiłam, jednak za nic nie mogę ich znaleźć. Gdzie ja je zostawiłam? Wiem, Bartman musiał maczać w tym te swoje wielkie łapska. Bez pukania wchodzę do jego pokoju i widzę go leżącego na łóżku tyłem do drzwi. Podchodzę do niego i delikatnie go próbuję obudzić.
Chłopak otwiera oczy i gdy mnie widzi, na jego twarzy maluje się zaskoczenie.
-Gdzie są moje fajki? – od razu przechodzę do tematu, z którym do niego przyszłam.
-Czemu palisz? – odpowiada pytaniem na pytanie, czego wprost nienawidzę. Stoję z założonymi na piersi rękoma i patrzę na niego.
-To raczej nie twój interes. Możesz mi je oddać? – zaczynam się denerwować tą jego gadką i zachowaniem.
-Nie chcę żebyś paliła. – mówi wprost – Szkoda zdrowia.
-Ty się o moje zdrowie nie martw. Jeśli mi ich nie oddasz i tak zaraz pójdę do sklepu i kupię nową paczkę. – patrzę na niego i wyczekuję reakcji. Widzę jak się podnosi i wędruje w stronę szafy. Wyciąga z szuflady moją paczkę papierosów i zapalniczkę. W tym czasie ja rozglądam się po jego pokoju. Tak jak i reszta pomieszczeń w domu jest wspaniale urządzony. Podchodzę do biurka i biorę do ręki ramkę ze zdjęciem. Uśmiecham się patrząc na zdjęcie zrobione 7 lat temu. Jestem na nim ja, Misiek, Zibi i Kaja – jego siostra. Spędzaliśmy razem wakacje nad morzem. Czuję na swoich włosach oddech Bartmana. Stoi bardzo blisko a ja czuję na rękach gęsią skórkę. Boże co on ze mną robi! Odwracam się szybko i wystawiam do niego rękę. Po chwili kładzie na niej paczkę papierosów i zapalniczkę.
-Dzięki. Następnym razem ich nie ruszaj. – Uśmiecham się – I nie mów Michałowi. Proszę. – Patrzę mu w oczy i widzę w nich, że się zgadza.
-Nie powiem, pod warunkiem, że nie będziesz dużo paliła. To Ci naprawdę szkodzi. – pogłaskał mnie po policzku. Lekko skinęłam głową i wymijając go wyszłam z pokoju. Poszłam do siebie i schowałam papierosy. Reszta dnia minęła dziwnie spokojnie. Na kolację zamówiliśmy pizzę i zrobiliśmy wieczór filmowy. Oczywiście alkoholu nie piliśmy. Po wczorajszym wieczorze wolę zostać abstynentką. Następnego dnia budzę się przed 7. Tak jak poprzedniego dnia wybieram się by pobiegać. Ubieram się stosownie do pogody i ruszam na godzinną przebieżkę. Kiedy wpadam do domu jestem już zmęczona a przede mną jeszcze praca. Biorę szybki prysznic i ubieram się.
Trening mija zadziwiająco szybko. Po powrocie do domu zamieniam się w kucharkę i specjalnie na życzenie chłopaków gotuję mega porcję spaghetti. Jeju utuczę ich i to mnie trener zabije. No ale czego się nie robi dla nich i tych ich maślanych oczu. Po kolejnym treningu wracam już trochę bardziej zmęczona. Zarówno Zbyszek jak i Michał idą się położyć a ja siadam przed telewizorem z paczką chipsów. Tak, tak. Rano biegam a po południu się objadam. Kiedy słyszę dzwonek do drzwi niechętnie podnoszę tyłek z kanapy. Po chwili otwieram drzwi a przede mną stoi jakaś dziewczyna. Pomarańczowa twarz, niemal białe włosy i brwi od linijki. Nie wspomnę już o różowej sukieneczce i butach w tym samym kolorze. Sama nie wiem czy śmiać się czy płakać. Pewnie poluje na Zbysia i Misia.
-Przepraszam, a czego pani tu szuka? – pytam dusząc w sobie śmiech.
-Ja do Zbyszka, mogłabyś go poprosić? – wychyla się za mnie żeby zajrzeć do środka. W dodatku denerwująco żuje gumę i mlaska.
-A w jakiej sprawie? – patrzę na nią i zastanawiam się, czego może chcieć od Zbyszka.
-Byliśmy umówieni – mówi a ja wybucham śmiechem.
-Spoko, już po niego idę. Poczekaj chwilkę. – Zamykam drzwi i zadowolona idę do jego pokoju. Wchodzę bez pukania.
-Co tam blondi? – Uśmiecha się do mnie.

-Co to za nowa ksywa? – śmieję się – Zbysiu Misiu jakaś blondi to na ciebie na dole czeka. – wyszczerzyłam się i pociągnęłam go za rękę. Razem zeszliśmy na dół i otworzyłam drzwi. 
-Cześć Zbysiaczku – dziewczyna uśmiecha się i rzuca się mu na szyję. Niemal wybucham śmiechem widząc jego minę. – Ależ ja za tobą tęskniłam. Muszę ci opowiedzieć jak było. Następnym razem musisz pojechać ze mną.
-Paulina, co ty tu robisz? Przecież miałaś nie przychodzić. – Mówi zdenerwowany Bartman a ja uważnie przyglądam się ich rozmowie.
-To było tak dawno. A teraz w końcu możemy być razem. – Dziewczyna uśmiecha się do niego i niemal na niego wskakuje. Bartman patrzy na mnie i jakby szuka ratunku. Ja sama nie mogę przestać się śmiać. Cała ta sytuacja mnie niesamowicie bawi. Kiedy jednak widzę jak mówi bezgłośnie „błagam” postanawiam wkroczyć do akcji.
-Zbyszek, kotku, dlaczego ta pani się do ciebie przytula? – mówię poważnym tonem a dziewczyna w końcu go puszcza. Zbyszek może spokojnie stanąć obok mnie i mnie objąć.
-To wy jesteście razem?! – Niemal krzyczy oburzona. Już prawie nie może wytrzymać.
-Jesteśmy – mówimy jednocześnie. Uśmiechamy się a Bartman skrada mi buziaka. Paulina niemal z krzykiem wybiega z domu a ja w końcu mogę zacząć śmiać się na cały głos. Po chwili dołącza do mnie Zbyszek. Przybija mi piątkę.
-Niezła z ciebie aktorka, Lila. – Przytula mnie i wędruje do kuchni.
-Wisisz mi przysługę, Bartman. – Uśmiecham się słodko a w głowie układam już plan jak wykorzystać Zbysia Misia. 




~*~
Cześć!
Jako, że ilość wyświetleń przekroczyła magiczny 1000 mam dla Was kolejny rozdział. 
Mam nadzieję, że Wam się spodoba.

Bardzo proszę o komentarze. To naprawdę motywuje :)

Jak Wasze wakacje? Wyjeżdżacie gdzieś? A może już się opalacie na pięknych plażach?

Enjoy ! :*

wtorek, 30 czerwca 2015

I


Budzę się i spoglądam na telefon. Godzina 12 z minutami a ja nie mam siły na nic. Przerażona uświadamiam sobie, że o 15 mam się stawić w siedzibie Jastrzębskiego Węgla, podpisać umowę z prezesem, poznać wszystkich i co najlepsze, nareszcie pokazać, że mała blondynka też dużo potrafi! Ciągle jeszcze na pół śpiąco schodzę po schodach i kieruję się do kuchni. Zerkając w lustro w przedpokoju krzywię się na swój widok. Otwieram lodówkę i nie wiem czy mam się śmiać czy raczej płakać. Jedyną jadalną rzeczą są owoce i jogurt. Serio? Tak żywią się sportowcy? Rozglądam się po domu w poszukiwaniu chłopaków, lecz żadnego z nich nie znajduję. Wracam do kuchni i robię sobie szybkie śniadanie. Jogurt, płatki i owoce, lekko i zdrowo. A jak. Trzeba trzymać linię. Powinnam znowu wrócić do biegania. Albo zapiszę się na siłownię. A może w pracy, gdy chłopaki będą mieli treningi będę mogła ćwiczyć. Rozmyślając pochłaniam śniadanie. Po chwili idę znów do swojego pokoju. Biorę długi prysznic i ubrana w czarną koronkową bieliznę wchodzę do pokoju. Jako że jeszcze się nie rozpakowałam szukam jakichś sensownych ubrań w walizce. Rozkładam rzeczy na łóżku i próbuję wybrać coś idealnego. Nagle słyszę, że ktoś wszedł do pokoju. Odwracam się i zauważam w drzwiach Zbyszka.
-Bartman, idioto, nie nauczyli cię w domu pukać?! – wrzeszczę na pół domu i rzucam w niego leżącą nieopodal szpilką. A on sobie nic nie robi tylko nadal stoi w drzwiach.
-Fajne widoki, chyba będę częściej cię odwiedzał. – szczerzy się pod nosem i wychodzi a ja żegnam go środkowym palcem. Uhhh Boże ale ja go nienawidzę! Ja mu wczoraj naleśniczki zrobiłam a on nadal jest takim debilem! Siadam przy toaletce i wykonuję delikatny makijaż. Włosy pozostawiam rozpuszczone, lekko je prostuję. Zakładam przygotowane wcześniej ubrania. 
Przeglądam się jeszcze raz w lustrze i idę na dół.
-Cześć Michaś. – Witam się z bratem i całuję go w policzek.
-No, no siostra, ale Ty wyrosłaś. – śmieje się ze mnie i upomina, że za pół godziny musimy wyjechać.
-Po treningu musimy pojechać na zakupy, wasza lodówka to dno. Ledwo znalazłam coś co można zjeść. – skrzywiłam się – Tak w ogóle to gdzie wy byliście ?
-Na śniadaniu w Maku – wyszczerzył się a ja walnęłam sobie w czoło przysłowiowego „face palma”. Załamka normalnie.
-Nie będziesz się tak śmiał jak powiem trenerowi. – teraz to ja się uśmiechnęłam słodziutko i wymijając go poszłam do salonu, gdzie siedział Bartman. Bez skrępowania zabrałam pilota i przełączyłam na TVN Style. On jedynie się na mnie popatrzył a po tym jak zmierzyłam go wzrokiem nawet się nie odezwał. Po chwili wyszedł i pognał schodami na górę. Jakiś czas później i ja poszłam po swoje rzeczy, potrzebne dokumenty schowałam do torby i gotowa zeszłam do zbierających się chłopaków. Wyszłam z domu i zajęłam miejsce z przodu, obok kierowcy w samochodzie Miśka. Po chwili i oni do mnie dołączają.
-Cholera, Ty jesteś mniejsza a tu nawet miejsca na nogi nie mam. Mogłabyś łaskawie się zamienić miejscem? – wkurzony spojrzał na mnie.
-Trzeba było pić mniej mleka Zbysiu – odwróciłam się do niego, słodko uśmiechnęłam i posłałam buziaczka. On oburzony jedynie pięknie przeklnął sobie pod nosem i odwrócił głowę. Misiek wybuchł śmiechem i skupił się na drodze. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu. Z uśmiechem popatrzyłam na ekran i od razu odebrałam.
-Cześć kochanie! Co słychać?
-…
-Ja też tęsknię! Przyjeżdżaj już!
-….
-Naprawdę?! Już się nie mogę doczekać. Daj znać jak zarezerwujesz bilet. Kocham Cię. Buziaki! – odkładam telefon i przyglądam się zaciekawionym minom chłopaków. Pewnie pomyśleli, że mam kogoś. A to moja ukochana przyjaciółka, prawie siostra, Pola. Poznałyśmy się w Ameryce, razem mieszkałyśmy, imprezowałyśmy i chodziłyśmy na zakupy. Skończyła psychologię, dzięki czemu, w gorszych chwilach mojego życia zawsze miałam w niej oparcie. Miała wracać do Polski w najbliższym czasie, a ja już planowałam sprowadzić ją do swojego nowego domu. W końcu przyda mi się pomoc w poskromieniu tych mutantów.
-No co? – mówię, gdy czuję na sobie wzrok chłopaków.
-Masz kogoś? – pyta mój ukochany braciszek.
-Nawet jeśli, to chyba Ci to nie przeszkadza prawda? – Uśmiecham się patrząc na niego. Misiek spowrotem skupia się na prowadzeniu samochodu. Dojeżdżamy na halę przed którą zauważam zawodników JW(tak, obczaiłam ich na fejsie). Wysiadam z samochodu i ramię w ramię(albo ramię w łokieć – jak kto woli) idę obok Michała w kierunku wejścia do budynku. Za mną idzie Bartman, którego wzrok czuję na swoim tyłku.
-Zibi, nie patrz tak na mój tyłek bo będziesz miał twardo między nogami i miękko w kolanach – uśmiecham się pod nosem i słyszę śmiech Michała oraz dwóch innych chłopaków stojących w pobliżu. Brat otwiera przede mną drzwi i prowadzi pod gabinet prezesa. Tam się rozstajemy a ja po wzięciu głębokiego oddechu pukam i po usłyszeniu „proszę” wchodzę pewnie do gabinetu. Rozmowa przebiega po mojej myśli, wszystko jest już obgadane, składam swój podpis w kilku miejscach i z uśmiechem w twarzy w towarzystwie Gródeckiego zwiedzam cały obiekt. Na koniec zostawiamy sobie hale, miejsce, w którym chłopaki właśnie wylewają z siebie siódme poty. Wchodząc na salę słyszę śmiechy, odgłos piłki uderzanej o parkiet oraz krzyki trenera. Kiedy drzwi trzaskają wszyscy odwracają się w naszym kierunku a na twarzach chłopaków widzę zaskoczenie i coś w rodzaju rozbawienia. Pewnie jeszcze nie wiedzą, co ich ze mną czeka. Uśmiecham się sama do siebie i idę w kierunku trenera wraz z prezesem. Po krótkiej rozmowie, której oczywiście wszyscy starają się przysłuchiwać, z zadowoleniem ściskam dłoń trenera.
-Chłopaki, to jest pani Lilianna Kubiak, siostra waszego kolegi Michała.
-O jakaś nowa sekretarka? – słyszę śmiechy połowy drużyny. Sama uśmiecham się pod nosem i widzę ten gest również u Michała i Zbyszka.
-Cześć, jestem Lila i będę waszą nową fizjoterapeutką – uśmiecham się szeroko i macham do nich. – mam nadzieję, że się polubimy. – przestępuję z nogi na nogę patrząc na nich i ich śmieszne wyrazy twarzy.
-Macie być mili dla pani Lilianny, bo jej ręce mogą zadać wam dużo bólu. – prezes z uśmiechem kładzie rękę na moim ramieniu – a gdyby ci podpadli, śmiało od razu przychodź do mnie.
-Mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby, prawda? – zwracam się do chłopaków a oni tylko kiwają głowami. Po chwili prezes nas opuszcza a cała drużyna zaczyna się ze mną witać. Znam już mniej więcej ich nazwiska i numerki na koszulkach. Z trenerem ustaliłam, że jestem na każdym ich treningu, dodatkowo po meczach pomagać mi będzie ich maser. Trener wypuszcza chłopaków wcześniej a ja w tym czasie zapoznaję się z obiektem i przed drzwiami szatni czekam na brata i Zbyszka. Od razu jedziemy do galerii na spore zakupy. Kupujemy wszystko, co potrzebne, by zapełnić lodówkę, dużo napojów i oczywiście alkohol. Chłopcy stwierdzili, że trzeba mnie jakoś dobrze powitać, więc musimy się razem napić wódeczki. Michał pojechał zapakować wszystko do samochodu a ja w tym czasie wraz ze Zbyszkiem udałam się by kupić coś nowego do ubrania. Zauważyłam, że wszystko co kupiłam w Stanach rok temu, w Polsce dopiero pojawia się w sklepach. Wyprzedzam modę normalnie! Tak więc, kiedy wrócił Michał zostawiłam ich samych i udałam się do Triumphu po nową bieliznę. Po długich poszukiwaniach udaję się do przymierzalni. Kiedy przyglądam się w lustrze nowemu biustonoszowi, wpada Bartman.
-Ej Misiek tu jest! – krzyczy i dalej na mnie patrzy. – ja to znowu mam wyczucie. – śmieje się i chowa za wiszącym materiałem gdy chcę go uderzyć. Po chwili wpada również mój braciszek.
-O młoda, nie jest źle. Możesz brać. – śmieje się i przybija „pionę” z Zibim. Patrzę na nim zirytowana i zdając się na ich gust, wysyłam ich na sklep w poszukiwaniu czegoś idealnego dla mnie.
-Znalazłem coś idealnego! – wpada roześmiany Michał i pokazuje mi majtki wyszczuplające a ja niemal nie płaczę ze śmiechu. Wyrzucam go z przymierzalni a zaraz pojawia się Bartman.
-Ten będzie idealnie na Tobie leżał – podaje mi wieszak i wychodzi a ja z uśmiechem przyglądam się seksownemu koronkowemu zestawowi w kolorze krwistej czerwieni i już wiem, że zawita w mojej kolekcji. Po chwili kieruję się do kasy i widzę chłopaków na ławeczce przed sklepem pijących shake z Maka. Płacę dość sporą sumkę za swoje zakupy i dołączam do nich. Zabieram napój Zbyszkowi i zadowolona idę w kierunku samochodu. Panowie podążają za mną i już po kilkunastu minutach znajdujemy się w domu. Rozpakowujemy zakupy i przygotowujemy produkty na grila. Dobrze, że dziś sobota i chłopcy jutro mają wolne. Jest koniec sierpnia, więc pogoda nie jest najgorsza i możemy dłużej posiedzieć w ogrodzie. Udaję się do swojego pokoju i zaczynam rozpakowywać swoje walizki. Jest tego bardzo dużo i już sama nie wiem, w co włożyć ręce. Stwierdzam, że muszę kupić jakąś szafkę na buty. Po rozpakowaniu się, ubieram się i idę do ogrodu gdzie chłopcy próbują rozpalić ogień. Wieczór spędzamy w miłej atmosferze, oczywiście wszyscy przesadzamy z alkoholem. Michaś opuszcza nas chwilkę po północy, a Zbyszek przynosi jeszcze jedną butelkę Finlandii. Sama nie wiem, dlaczego nie potrafię sobie odmówić. Przy okazji wylewam wszystkie swoje żale w jego kierunku.
-Ty to zawsze się ze mnie śmiałeś. Bo byłam brzydka. I gruba. – patrzę mu prosto w oczy. – a ja Ciebie tak lubiłam. Ty byłeś zawsze przystojny. I dlatego mnie nie lubiłeś. Bo ja nie byłam ładna. - gadam co mi ślina na język przyniesie a on patrzy na mnie jak zaczarowany.

-Wiesz, że to nie było tak. Też cię zawsze lubiłem tylko nie chciałem się przyznać. Bo wszyscy by się ze mnie śmiali. – delikatnie zaczesuje mi włosy za ucho a ja nie mogę oderwać wzroku od jego ust. Tak bardzo chciałabym ich posmakować. – chodź zaprowadzę cię do łóżka – wstaje lekko się chwiejąc i podaje mi rękę. Jak mała dziewczynka buntuję się i za nic w świecie nie chcę się ruszyć z miejsca. Zbyszek ma mnie chyba już dość, więc bierze mnie na ręce i próbuje ze mną powoli iść. Kiedy zaczynam piszczeć on bez słowa zamyka mi usta pocałunkiem. Sadza mnie na ogrodowym stole i stojąc między moimi nogami nie przestaje mnie całować. Kiedy jego ręce wędrują pod moją bluzkę zaczynam się zastanawiać co my w ogóle robimy. 




~*~

Witam ponownie, 
zostawiam dla Was kolejny epizod mojego opowiadania. Widząc rosnącą liczbę wyświetleń jeszcze lepiej mi się dla Was pisze, :) 
Jak myślicie, czy Lilka pozwoli na coś więcej Zbyszkowi? 
komentuj, oceniaj, motywuj !