sobota, 26 grudnia 2015

IX

PRZEPRASZAM. PRZEPRASZAM. PRZEPRASZAM.
więcej pod rozdziałem :)


~*~
-To ja może już pójdę – szepcze Zbyszek i lekko skrępowany wychodzi. Wymienia uścisk dłoni z moim tatą, którego w przeciwieństwie do mamy nasz widok rozśmieszył. Przy okazji rzuca mi na łóżko spodenki i koszulkę, które od razu zakładam. Wstaję z łóżka i mimo niezadowolonej miny mamy wpadam w jej ramiona. Po chwili dołącza do nas tato. Tak strasznie mi ich brakowało. Usadzam ich na kanapie a sama siadam naprzeciwko nich, na fotelu. Wpatrujemy się w siebie a ja mam ochotę wybuchnąć śmiechem.
-No powiedzcie coś.
-No ja nie wiem, co o tym sądzić. – westchnęła mama – wiesz jak kiedyś skończył się twój związek z siatkarzem.
-Mamo, Zbyszek nie jest taki jak on... – lekko się uśmiechnęłam. – daj mu szansę, proszę.
-Skoro nalegasz. – poklepała mnie po dłoni – idę do Michałka. Przywiozłam mu pierożki. – uśmiechnięta wyszła z pokoju. Przeniosłam swój wzrok na tatę.
-No nie patrz tak, ja do Zbyszka nic nie mam – uśmiechnął się. – chodź idziemy na pierogi. – objął mnie i zeszliśmy na dół, gdzie przy stole w kuchni siedzili już Zbyszek i Michał pałaszujący pierogi. Co jak co, ale mama nie żałuje jedzenia nikomu. A szczególnie takim wielkim siatkarzom. I to na kilka godzin przed meczem. W południe chłopaki wraz z tatą kierują się na halę a ja z mamą i Melą szykujemy ucztę dla dzisiejszych zwycięzców. Bo innej opcji nie dopuszczamy. O godzinie 16 kierujemy się na halę i siadamy w sektorze VIP. Zarówno Zbyszek jak i Michał wychodzą w pierwszej szóstce Jastrzębskiego. Mecz jest tylko formalnością. Drużyna z Będzina zostaje pokonana w trzech setach. Po niecałych dwóch godzinach jesteśmy już w domu i siadamy do stołu. Obiad mija w przyjemnej atmosferze. Rodzice szybko się zmywają tłumacząc jutrzejszą pracą. Z lampką wina przenoszę się do swojej sypialni i siadam z laptopem na kolanach. Po chwili rozmawiam już ze znajoma z USA na facebooku. Napisała mi, że paczka z rzeczami dla chłopaków, które nie zmieściły się do moich walizek powinna dojść jutro. Jestem zadowolona, ponieważ nic dla nich nie miałam, a muszę im się jakoś odwdzięczyć za wspaniały pokój. Po chwili do pokoju wchodzi Zbyszek. Rzuca się na łóżko koło mnie. Mimo, że mecz był szybki, to widzę, że jest zmęczony. Wtula się w moje plecy i grzecznie leży.
-Idziemy spać miśku? – głaszczę go po głowie.
-Idziemy. – ściąga z siebie koszulkę i dresy. – Miśka? Mój chrześniak ma jutro urodziny. Pojedziesz ze mną do Katowic?
-No jasne, że tak Zibi. – uśmiecham się do niego – a prezent masz ?
-No właśnie jeszcze nie. – pokazuje rządek zębów. – Ale myślę, że jutro rano pojedziesz ze mną na zakupy i razem coś wybierzemy. – daje mi buziaka.
-Ehh Bartman, co ja z tobą mam – wystawiam mu język.
-Same przyjemności – porusza brwiami.
-Idź Ty już spać. – daję mu buziaka a sama idę się przebrać w koszulkę do spania. Nie mija piętnaście minut a oboje już śpimy w swoich objęciach.

-Halo? Kaśka? – słyszę nad swoim uchem. – Tak będę. Ale nie sam. Ucałuj Kaperka i widzimy się koło 16.
-Kto to był ? – mruczę wyrwana z cudownego snu.
-Kaśka, moja siostra, dzwoniła się upewnić czy będziemy. – daje mi buziaka. – A teraz wstawaj i się zbieraj. Jedziemy do galerii a później prosto do Katowic.
-Jak mam się ubrać? – jęczę mu nad uchem.
-Cokolwiek ubierzesz, będziesz wyglądała ślicznie – uśmiecha się i znika na korytarzu. Jak zwykle zostawia mnie z problemem. Otwieram szafę i przekładam wieszaki raz w jedną, raz w drugą stronę. Wybieram delikatny zestaw i idę pod prysznic. 
Po blisko godzinie jesteśmy już w sklepie z zabawkami a Zbyszek wybiera, który samochodzik będzie najbardziej odpowiedni. Ja dobrałam wielkiego pluszowego misia. Po zapłaceniu dokupiliśmy jeszcze mnóstwo słodyczy dla Kaperka i zmierzaliśmy w kierunku stolicy województwa śląskiego. Po krótkim powitaniu i złożeniu życzeń chłopcu znajdujemy się w pięknie urządzonym salonie i pijemy kawę. Po chwili wjeżdża tort w kształcie samochodu, którym Kaperek jest oczarowany. W tym momencie otwiera prezenty, którymi bardziej niż on, zachwycony jest Zbyszek. Śmieje się widząc to wielkie dziecko. Mały znajduje się już w swoim pokoju a my wraz z Kasią i jej mężem Tomkiem siedzimy w salonie.
-to co kochani, może coś mocniejszego? – Tomek wyciąga z barku butelkę dobrej Whisky a Kasia przynosi szklaneczki.
-Mała, zostaniemy na noc? – pyta mnie Zbyszek.
-Ty pij, a ja nas odwiozę do domu. – uśmiecham się i daję mu buziaka.
-Nie będziesz się bała jechać po nocy moim wielkim autem? – Uśmiecha się a przed nim stoi już szklaneczka z trunkiem.
-Dam sobie radę – posyłam mu buziaka.
Chłopaki mają już dobrze w głowie. Jest już prawie 22 a my zbieramy się do wyjścia. Dziękuję siostrze Zbyszka za świetne popołudnie. Prowadzę go do samochodu a sama siadam w fotelu kierowcy. Zbyszek przysnął a ja mogę skupić się na drodze. Jednak nie na długo bo po chwili czuję na swoim udzie jego rękę.
-Maleńka, a mogę liczyć na nagrodę za wczorajszy mecz. – uśmiecha się a oczy mu się świecą.
-Bartman, teraz? – niemal piszczę.
-No tak. Tutaj za chwilę będzie taki zjazd w las. Staniesz tam na chwilę. – Uśmiecha się a ja oczywiście mu ulegam. Po kilku minutach zatrzymuję samochód i włączam małe światełko. Bartman jak na niewyżytego erotomana przystało wciąga mnie na swoje kolana uprzednio zsuwając mi majtki. Nawet nie wiem, kiedy zsuwa swoje spodnie i bokserki a mnie sadza na sobie. Wydaję z siebie przeciągły jęk a po chwili nadajemy wspólny rytm biodrom.
-Boże Zbyszek, jestem zdecydowanie za mało asertywna. – przygryzam jego szyję zostawiając czerwony ślad. Orgazm przychodzi szybko, lecz ja potrzebuję chwili by się uspokoić. – jak tak dalej pójdzie to uzależnisz mnie od seksu. – wystawiam język i z pomocą Bartmana ubieram majtki. Przesiadam się na fotel kierowcy i po chwili włączam do ruchu. Niestety nie na długo bo widzę charakterystyczne niebieskie światełka za sobą. Zjeżdżam na pobocze i patrzę spod byka na Bartmana.
-To z pewnością przez Ciebie – mówię opuszczając szybę. – Tak? – mówię do dość starego policjanta.
-Starszy aspirant Zdzisław Nowak. Dostaliśmy zgłoszenie, że to auto stało dość długo w lesie. Przejeżdżający uznali to za podejrzane. – patrzy to na mnie to na Zbyszka.
-Wie pan, panie władzo, narzeczona dziś prowadzi i jak to kobieta, musi robić sobie co jakiś czas przerwy – uśmiecha się Bartman na co policjant wybucha śmiechem a ja fukam jak kotka.
-Taaa, narzeczony przesadził z alkoholem i co chwile muszę się zatrzymywać bo nie może wytrzymać bez sikania. – odpowiadam zgryźliwie. – coś jeszcze? Już późno a my tu tak stoimy.
-Proszę pokazać tylko dokumenty i już państwa puszczam. – odwracam się do Zbyszka a on podaje mi plik dokumentów. Kilka minut później włączamy się do ruchu a ja wielce obrażona na Zbyszka nie odzywam się do niego. On natomiast podśmiechuje się pod  nosem co jeszcze bardziej mnie irytuje. Pół godziny później jesteśmy w garażu. Mocno trzaskam drzwiami i pierwsza idę do domu nie czekając na niego. Misiek z Melą siedzą w salonie i od razu pytają mnie o to, co się stało. Zaraz za mną wchodzi Bartman i opowiada ze śmiechem naszą podróż.
-Lilka, Ty taka niewyżyta? – śmieje się mój brat.
-Wygodnie wam było? – dodaje Mela.
-Jesteście okropni – udaję oburzenie a za chwilę sama wybucham śmiechem. Bartman widząc, że się uspokoiłam przysiada się do mnie i daje buziaka.
-Siostra. Bo jakaś paczka do Ciebie dziś przyszła. – pokazuje mi ogromny pakunek za kanapą.
-No to Misiu i Zbysiu, Mikołaj was odwiedził we wrześniu. – wystawiam im język i otwieram paczkę. Po chwili podaję im całe naręcza koszulek, bluz i spodni z Hollistera, Aero i Abercrombie. Ich miny są wspaniałe. Obaj przytulają mnie i miażdżą moje małe ciałko. Rzucam im jeszcze ogromne paczki moich ulubionych słodyczy na co jeszcze bardziej się cieszą. Uwielbiam ich radość. Siedzimy z Melą i patrzymy na chłopaków, którzy co chwilę pokazują się nam w kolejnych stylizacjach a my objadamy się czekoladkami.
-Ej dziewczyny, bo się w drzwi niedługo nie zmieścicie! – śmieją się chłopaki a my z Melą patrzymy na siebie.
-Dobranoc kochani. – Bierzemy paczkę z cukierkami oraz wino i szybko biegniemy na górę. Zamykamy się w moim pokoju.
-Ej dziewczyny! Co to ma być ? – słyszę Miśka i Zbyszka pod naszymi drzwiami.
-Dzisiaj śpię z Melą, kochanie! – śmieję się głośno z przyjaciółką.

-Ale Melcia! Ale Lilcia! – słyszymy ich załamane głosiki na co tylko wybuchamy śmiechem. To co spotyka mnie teraz w Polsce, jest niesamowite. I oby tak było jak najdłużej. 


~*~
KOCHANE! BARDZO WAS PRZEPRASZAM. 
zaczęłam pisać tego bloga w złym momencie. Jestem w 3 liceum, za 2 miesiące studniówka, za 5 miesięcy matura. Przeceniłam swoje możliwości. Dzisiaj wracam do Was z rozdziałem i przez świąteczne dni postaram się dodać ich jeszcze kilka, w miarę możliwości czasowych. Nie wiem co będzie później z blogiem. zostanie usunięty lub zawieszony. może czasami będę się pojawiać z rozdziałami, ale niczego nie obiecuję. 
wiem, że to na górze nie jest wybitne, ale chciałam cokolwiek naskrobać. 
teraz uciekam na imprezę a Was zostawiam z rozdziałem.
troszkę spóźnione, ale szczere Wesołych Świąt ! :*

3 komentarze:

  1. fajnie, ze rozdział w końcu sie pojawil.
    Nie usuwaj bloga, możesz go zawiesic na jakis czas i po maturze kontynuowac. Usuwanie będzie najgorszą z opcji

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział ! ;D

    OdpowiedzUsuń