niedziela, 27 marca 2016

XI

Budzę się w sterylnie białym pomieszczeniu a w ręce czuję wbitą igłę. Niesamowicie boli mnie całe ciało i ledwo mam siłę się ruszyć. Na nogach czuję ciężar głowy Zbyszka, który siedząc na krześle, śpi. Wspomnienia wczorajszego wieczora uderzają z zadziwiającą siłą. Po policzkach ciekną mi łzy a szloch budzi Zbyszka. Jeśli ten idiota mnie zgwałcił to pożałuje tego.
-hej, maleńka. Nie płacz. – momentalnie czuję na sobie uścisk Zbyszka.
-Zbyszek… Czy on..? – wybucham kolejną falą płaczu.
-Nie, nic ci nie zrobił. – głaszcze mnie po głowie. – na szczęście Wojtaszek was zauważył i do niczego nie doszło. – tuli mnie mocno do siebie.
-To, to było okropne… - szepczę.
-Cii, już nic nie mów. Pójdę po lekarza. – daje mi buziaka w czoło i wychodzi. Ocieram mokre policzki i obejmuję kolana rękoma. Po chwili do Sali wchodzi dość młody lekarz a za nim Zbyszek i Michał. Brat jak tylko mnie zobaczył, od razu podbiegł do łóżka i mnie uściskał.
-Pani Liliano, nazywam się Bartłomiej Czerwonka i jestem pani lekarze prowadzącym. Jak się pani czuje? – dokładnie lustruje mnie wzrokiem i zerka w papiery, które ze sobą przyniósł.
-Na szczęście już lepiej. Zbyszek powiedział, że Malinowski nic mi nie zrobił.
-Ma pani rację, jednak została pani dość mocno uderzona. – patrzy na mnie – a czy przed tym wypadkiem czuła się pani źle? Kiedy ostatnio robiła pani badania kontrolne? – patrzy na mnie dość podejrzliwie.
-Niedawno wróciłam ze Stanów. A badania? Dość dawno. – patrzę na niego. – nie czułam się jakoś źle. Czasami zakręciło mi się w głowie, gdy nie jadłam, albo zbytnio się zmęczyłam.
-Tak też myślałem. Z badań wynika, że ma pani anemię – przegląda zawzięcie papiery a na moją twarz wypływa niedowierzanie. – bardzo niski poziom żelaza.
-W Stanach jakoś nie dbałam o swoje zdrowie, ale żeby od razu anemia? – mówię zdenerwowana.
-Alkohol? Inne używki? nieregularne posiłki?
-Tak – spuszczam lekko głowę speszona.
-Pani Liliano, wypuszczę panią dziś do domu. Wraz z wypisem dostanie Pani receptę na tabletki, które podwyższą poziom żelaza w pani krwi. – kiwam głową na potwierdzenie jego słów. Po chwili lekarz zwraca się do chłopaków – a panowie dopilnują, żeby jadła regularnie, zdrowo i przede wszystkim, żeby za bardzo się nie męczyła.
-Oczywiście, już ja tego dopilnuję – ochoczo kiwa głową Bartman.
-Cieszę się. Zwolnienie z pracy na tydzień, recepty i wypis za pół godziny do odebrania w moim gabinecie – uśmiecha się i wychodzi z Sali a ja czuję na sobie karcący wzrok chłopaków.
-No dobra już dobra wiem, że źle robiłam. – patrzę na nich – będę już grzeczna. – wstaję z łóżka i przytulam się do Zbyszka.
-A my tego dopilnujemy, nie Misiek? – obejmuje mnie w pasie.
-Wiadomo. Młoda, do rodziców nie dzwoniłem, żeby ich nie denerwować. – patrzy na mnie – ale jest jeszcze jedna sprawa. Musisz zdecydować czy idziesz na policję czy nie.
-Odpuszczę. Nie będę mu robiła problemów, bo na szczęście do niczego nie doszło. A w pracy jakoś uda mi się nie mieć z nim kontaktu. – uśmiecham się nikle.
Po godzinie jesteśmy już w domu Ignaczaków. Od razu ląduję w ramionach Igły, który martwi się chyba najbardziej. Trener ponoć wie już o wszystkim i ukarał naganą swojego zawodnika. Dziś o 20 wracamy już do Jastrzębia, więc mamy jeszcze kilka godzin dla siebie. Wszyscy traktują mnie jak obłożnie chorą, więc siedzę z Sebą i Dominiką przed telewizorem i oglądamy bajki. Iwona wraz z chłopakami przygotowują obiad, którego już nie mogę się doczekać. Po chwili siadamy do ogromnego stołu w jadalni. Cały stół pokrywają różnego rodzaju naleśniki. Od tych z nutellą i owocami po szpinakowe czy serowe. Czuję się jak w siódmym niebie.
-Jesteście wspaniali. – posyłam im swój najpiękniejszy uśmiech. Zabieramy się za jedzenie. Po pysznym posiłku chłopcy idą z dzieciakami na spacer a ja zostaję z Iwonką w domu. Urządzamy sobie typowe babskie ploty i obgadujemy każdego siatkarza z reprezentacji. Jak się dowiedziałam, niedługo Zagumny ma urządzać urodziny, na których mamy się spotkać. Już się nie mogę doczekac, bo uwielbiam tego człowieka.

Chwilę po 19 pakujemy się do auta Krzyśka, który odwozi nas pod Podpromie. Wyściskana, wycałowana mogę w końcu wejść do autobusu Jastrzębskiego. Idę razem ze Zbyszkiem na sam koniec, gdzie przesypiam niemal całą drogę. Sporo po północy jesteśmy już w domu. Nie mam na nic siły. Ledwo wchodzę do domu i kieruję się do salonu, gdzie padam na kanapę. W takim stanie zastaje mnie Zbyszek, który bierze mnie na ręce i zanosi do swojej sypialni.
-To nie moje łóżko – uśmiecham się do chłopaka, ale mimo to kładę się na nim. Po chwili czuję jak ściąga ze mnie najpierw skórzaną kurtkę i buty a następnie spodnie i koszulkę. Zadowolona z takiego obrotu sprawy układam się wygodnie w łóżku i nawet nie wiem kiedy, odpływam.

Budzę się przygnieciona wielkim cielskiem Zbyszka. Po chwili i on czując moje wiercenie się otwiera oczy.
-Dzień dobry piękna – daje mi buziaka. – która godzina?
-Cześć Miśku. – biorę do ręki telefon – 11 – krzywię się lekko.
-Powinnaś już dawno coś zjeść. – szybko podnosi się z łóżka. Rzuca mi swoją koszulkę, którą zakładam. Wyglądam w niej jak w sukience, serio. Zbyszek ubiera jedynie dresowe spodnie.
-Jezu ale mi się nic nie chce – śmieję się – zanieś mnie na dół. – wystawiam do niego ręce. Po chwili siedzę już na jego plecach.
-Co Ty ze mną robisz, kobieto – Zbyszek się śmieje.
-Nic a nic kochanie – daję mu buziaka.
-Tee Bartman ktoś do ciebie – słyszymy z dołu głos Michała. Zbyszek niosąc mnie na plecach schodzi na dół, gdzie w drzwiach stoi Paulina – jego była.
-Cześć Zbysiaczku – mówi słodko a ja parskam śmiechem i wtulam się w jego plecy.
-Co chcesz Paula? Już ci ostatnio mówiłem, żebyś dała mi spokój. – patrzy na nią.
-Przyszłam Ci powiedzieć coś niesamowicie ważnego – mówi z przejęciem. – byłam już wczoraj ale nikogo nie zastałam.
-No to mów i spadaj. Nie widzisz, że jestem zajęty? – mówi oburzony a na jej twarz wypływa złośliwy uśmieszek.
-Niedługo będziesz jeszcze bardziej zajęty – mówi i staje bokiem do nas. – Będziesz miał dziecko. Jestem z tobą w ciąży.

-W czym kurwa jesteś? – wrzeszczę i spadam z pleców Zbyszka a mój tyłek dość mocno wbija się w brązowe panele. 




~*~
Dobry wieczór! wesołych świąt !
macie tu taki prezencik wielkanocny :)
nie wiem, kiedy coś następnego. 
Wydaje mi się, że najwcześniej koło połowy maja, kiedy będę już po maturach. :)
Dziękuję, za codziennie rosnącą ilość wyświetleń, Nie wierzyłam, że jeszcze ktoś tu wchodzi!!!
Jesteście wspaniali! Kocham Was ! 

A za to na górze nie odpowiadam :(