wtorek, 28 lipca 2015

VI

Budzę się i pierwsze co zauważam to pogrążona w głębokim śnie twarz atakującego. Dwudniowy zarost, zmierzwione włosy, czyli to, co na kobietę działa najbardziej. Przypominając sobie, co wydarzyło się wczoraj na moje policzki wypływa rumieniec. Zerkam na telefon Zbyszka i widzę na nim godzinę szóstą z minutami. Postanawiam iść pod prysznic a następnie pobiegać. Zdecydowanie tego mi trzeba. Próbuję wyswobodzić się z mocnego uścisku atakującego, lecz na nic moje starania. Ten dryblas waży dwa razy więcej ode mnie i jest sporo wyższy. Kiedy mocuję się z jego wielkimi rękami widzę na jego twarzy uśmiech. Jestem pewna, że już nie śpi a mimo to nie chce mnie puścić. Moje starania można porównać do walki z wiatrakami, więc kiedy kolejna próba kończy się fiaskiem rezygnuję z jakichkolwiek starań.
-Bartman, foch. Puść mnie no. – jęczę mu nad uchem.
-Daj spać Kubiakowa. – próbuje zakryć mi usta ręką.
-Zbyszek, chce iść pod prysznic.
-Możesz pójść za godzinę, ze mną, będzie ekonomicznie, lepiej dla środowiska.
-Od kiedy z ciebie taki ekolog – fukam – Chcę iść biegać.
-Po co?
- Po to żeby nie mieć grubego dupska bystrzaku – uderzam go w czoło. – Możesz iść ze mną bo z tego co wczoraj widziałam, to mogłoby być u ciebie lepiej. – śmieję się i wykorzystując jego zaskoczenie wyswobadzam się z jego ramion.
-O ty wredoto. Za 15 minut przed domem. Szykuj się na niezły wycisk. – wystawia mi język i wstaje z łóżka. Podaje mi moje wczorajsze ubranie i wypycha za drzwi. Chyba go troszkę zdenerwowałam, a z pewnością uraziłam jego dumę. Biorę szybki prysznic i przebieram się w ubranie odpowiednie do biegania oraz zarzucam na ramiona bluzę i po kilkunastu minutach wychodzę z domu, gdzie rozciąga się już Zbyszek. Kiedy mnie widzi uśmiecha się i daje mi buziaka a ja odpowiadam tym samym. Po krótkiej rozgrzewce biegniemy w kierunku parku. Bartman cały czas biegnie z przodu a ja widząc go przed sobą mam lepszą motywację do szybszego biegu. Doganiam go i biegniemy ramię w ramię. Sądząc po ilości wysłuchanych przeze mnie piosenek z iPoda biegamy już dobre półtorej godziny. Nie wiem nawet gdzie jesteśmy, bo w tej części Żor nigdy nie byłam. Kiedy docieramy na jakiś plac zabaw Zbyszek zarządza odpoczynek widząc, że się zmęczyłam. Siadamy na pierwszej z brzegu ławce.
-Żyjesz, mała? – w pytaniu atakującego nie słyszę ani trochę złośliwości, widzę, że się martwi.
-Jest ok. Nie bój się. – uśmiecham się i wygodnie się rozsiadam.
-Lila? – łapie mnie za rękę i uśmiecha się.
-Hmm? – zerkam na niego i widzę, że chce mnie o coś zapytać.
-Co myślisz o mnie i tobie? O nas? – patrzy mi w oczy.
-Szczerze? 5 lat temu chętnie bym cię zabiła, poćwiartowała i zakopała, gdyby tylko nic za to nie groziło. A miesiąc temu przekonałam się, że jednak nie jesteś taki straszny. A dziś to nawet myślę, że cię lubię. – uśmiechnęłam się patrząc na niego.
-Czyli w przyszłości mogę liczyć na coś więcej niż tylko „lubię cię”? – uśmiecha się i puszcza mi oczko.
-Jak będziesz grzeczny to tak – śmieję się i daję mu buziaka po czym zrywam się szybko z ławki – berek! – krzyczę. Na reakcję atakującego nie muszę długo czekać i już po chwili czuję, że jego ręce łapią mnie w pasie a ja podnoszę się i obracam w jego rękach. Zabawę przerywa nam telefon atakującego. Wyciąga go i pokazuje mi ekran, na którym wyświetla się zdjęcie mojego brata. Widzę, że włącza na głośnik i odbiera.
-Haloo? Misiek? Co chciałeś?
-No kurde gdzie wy z Lilką wybyliście. Jakiś trening mamy? – pyta zirytowany.
-Biegamy sobie, żeby mieć szczupłe tyłki a nie takie tłuste jak ty braciszku – mówię i razem z Bartmanem zaczynamy się śmiać.
-Ej no wcale nie mam grubego tyłka – mówi oburzony a ja słyszę śmiech Melki w telefonie – Amelio, nie śmiej się tylko przyznaj mi rację! A wy biegacze wracać na śniadanko! Zrobiłem kanapki i herbatkę! Znajcie moją dobroć! – śmieje się i kończy połączenie a my ponownie wybuchamy śmiechem.
-Jego ktoś podrzucił, to nie może być prawda, że mam takiego debila za brata. – ocieram łzę wywołaną śmiechem. – To co szybko na śniadanko?
-Jasne. Wyścig. Kto przegra robi kawę! – śmieje się Bartman i razem zaczynamy biec. Siatkarz narzuca ostre tempo lecz nie chcąc być gorsza próbuję dotrzymać mu kroku. Niespodziewanie czuję, że źle stawiam nogę. Ból w udzie jest niemiłosierny. Zbyszek słysząc mój krzyk ratuje mnie przed upadkiem na ziemię.
-Lila? Co się dzieje? – bierze mnie na ręce i kładzie na pobliskiej ławeczce.
-Boli. W udzie – wskazuję na prawą nogę i krzywię się z bólu.
-Zadzwonię po karetkę – wyjmuje telefon, lecz powstrzymuję go przed tym.
-Przestań, jestem fizjoterapeutką, sama się sobą zajmę. – posyłam mu delikatny uśmiech i próbuję wstać na co Bartman puka mnie po głowie.
-Nie wygłupiaj się, wskakuj – schyla się przede mną wystawiając swoje plecy a ja powoli się na nim usadawiam. Czuję ból, gdy chwyta mnie za nogę, lecz nie jest on tak straszny jak ten przy upadku.
-Przepraszam – szepczę mu po chwili na ucho.
-Ejj mała, nie masz za co. To ja zachowałem się jak debil. Przecież wiem, że nie jesteś tak wytrzymała jak chłopaki a mimo to nie zwolniłem tempa.
-Zibi, nie obwiniaj się. – Wtulam się w jego plecy i daję buziaka w policzek. Czuję, że się uśmiecha. Resztę drogi pokonujemy w milczeniu. Ledwo co powstrzymuję się od rozpłakania się. Decyduję się, żeby zadzwonić do kolegi, ortopedy, przyjmującego w Katowicach. Poznałam go na pierwszym roku studiów, kiedy on je już kończył i wracał do Polski.
-Pojedziesz ze mną do Katowic? Do lekarza – zerkam na Zbyszka, który zapewnia mnie o wszelakiej pomocy z jego strony. Wyjmuję telefon i dzwonię do Kamila. Już po chwili opowiadam mu co się stało, a on natychmiast każe mi się zjawić w klinice. Informuję o wszystkim Bartmana, który zarządza, że po śniadaniu jedziemy. Docieramy do domu a nasz widok zaskakuje mojego brata.
-Coś najlepszego zrobiła, kaleko? – pyta mnie gdy Zbyszek „odkłada” mnie na kanapę. Po chwili stoi przede mną talerz kanapek oraz kawa, które konsumujemy z atakującym i dokładnie opowiadamy, co się stało. Po chwili Bartman zanosi mnie do mojej sypialni a Mela pomaga się przebrać.
-Li, powiedz mi, co jest między tobą a Zbyszkiem? – uśmiecha się znacząco. Boże jak ona mnie dobrze zna!
-Przespałam się z nim. – mówię niemal niedosłyszalnie a ona nie wie co powiedzieć.
-Czy to jest ten sam siatkarz, którego nienawidziłaś? – pyta z uśmiechem.
-Ten sam, którego przez całe swoje życie miałam ochotę zabić – śmieję się. Po chwili jestem już gotowa i czekam na Zbyszka. Kilkanaście minut później wyjeżdżamy już z posesji uprzednio wpisując adres kliniki mojego znajomego. Środki przeciwbólowe, które wzięłam zaczynają działać, więc już po kilku minutach usypiam.
-Budzimy się, księżniczko – czuję delikatny dotyk dłoni Zbyszka na policzku. Otwieram oczy i uśmiecham się. Wychodzę z auta i już po chwili jestem w ramionach Zibiego. Międzyczasie wykonuję telefon do Kamila, który instruuje mnie jak mamy dojść do jego gabinetu. Kiedy już stoimy pod drzwiami wychodzi do nas lekarz, który nie kryje radości widząc mnie oraz zdziwienia widząc mojego towarzysza niedoli. Po krótkim badaniu, zrobieniu usg uda, kilku łzach, mocnych uściskach Bartmana, diagnoza zostaje postawiona. Zerwany mięsień uda. Minę mam nie za wesołą. Przede mną długa droga do odzyskania pełnej sprawności.
-Dużo odpoczynku, stabilizacja nogi. Tylko ze względu na to jak bardzo cię lubię nie wsadzę ci jej w gips – młody lekarz puszcza mi oczko.
-Dziękuję, jesteś wielki.
-Masz się oszczędzać. Może chcesz zostać w klinice na trochę? Sam się tobą zajmę. – wyraźnie flirtuje ze mną co nie uchodzi uwadze Zbyszka.
-To chyba nie będzie konieczne, prawda kochanie? Ja się tobą dobrze w domu zajmę – Daje mi buziaka i patrzy z wyższością na lekarza. Ten już się nie odzywa, jedynie przepisuje różnego rodzaju tabletki i maści.
-Widzimy się za dwa tygodnie na kontroli. W żadnym wypadku nie obciążaj nogi – podaje mi plik kartek – recepty i zwolnienie z pracy, na razie na miesiąc a później zobaczymy – uśmiecha się – dużo zdrowia! – daje mi buziaka w policzek a Zibiemu podaje rękę, którą siatkarz ściska ukazując swoją siłę. Nie mogę już prawie wytrzymać ze śmiechu. Po chwili ląduję w tak dobrze znanych mi bartmanowych ramionach niesiona do samochodu. Usadawia mnie na siedzeniu pasażera a sam siada za kierownicą.

-Zazdrośnik! – mówię i wybucham śmiechem na co Bartman zamyka mi usta słodkim pocałunkiem, którego nie potrafię nie odwzajemnić. 

~*~
Dobry wieczór! (noc)
zdążyłam przed północą i zostało mi nawet 15 minut zapasu! 
A na górze sielanka, sielkanka i jeszcze raz sielanka, 
ale niedługo chyba ją zburzę, bo co za dużo to niezdrowo ;p
Mam jakiś nagły przypływ weny, więc piszę dalej. 
20 komentarzy = nowy rozdział :)
buziaczki ! :*

sobota, 25 lipca 2015

V

UWAGA! ROZDZIAŁ +18. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ.

~*~

-Właściwie to – zaczął Bartman, lecz przerwała mu jego mama.
-Ja od zawsze wiedziałam, że wy do siebie pasujecie – zaczęła pani Jadzia. – a Ty w końcu znalazłeś kogoś na poziomie – zwróciła się do syna – A ty Liluś, kochanie, zmizerniałaś w tej Ameryce. A niby tam to wszyscy otyli. Może zrobię wam jakiś obiad?
-Dzień dobry pani Jadziu – mój brat przerwał jej monolog i uściskał i ucałował mamę swojego przyjaciela.
-Michałku, ty też coś schudłeś – poklepała go po brzuchu – no to dzieciaczki wy zbierajcie się na mecz a ja tutaj zostanę i przygotuję wam wspaniałą kolację! – chłopakom aż zaświeciły się oczy, oczywiście panu Leonowi również, gdyż on jak nikt inny znał możliwości swojej żony. – Tylko wygrać macie! Bo zjem wszystko sama z Lilką. – puściła do mnie oczko a ja uśmiechnęłam się do niej. Od zawsze uwielbiałam tą kobietę. Jest jeszcze dużo czasu do meczu, lecz ja dostałam dyspozycję by zjawić się wcześniej i rozmasować i naciągnąć chłopaków przed meczem. Dzięki temu wieczór mam wolny i to masażyści będą ich regenerować, jeśli będzie to potrzebne. Wychodzimy z domu wraz z panem Leonem, który w przeciwieństwie do pani Bartman, nie darowałby sobie, gdyby opuścił mecz pierworodnego.
Pierwszy mecz sezonu 2013/2014 odbywał się na hali Jastrzębskiego, gdzie zawitali siatkarze BBTSu. Wchodząc na salę ujrzałam rozgrzewających się siatkarzy. Oczywiście nie omieszkali nie skomentować mojego jakże sportowego stroju. No co, w szpilkach nie można biegać? Można! A my dziewczyny jesteśmy w tym bezkonkurencyjne. Po kilkunastu minutach, gdy przygotowałam swój gabinet pojawiają się po kolei siatkarze. Uwielbiam tych ludzi, tylko oni potrafią tak szybko poprawić mój humor. Po chwili wchodzi do mojego gabinetu siatkarz z numerem 9. na koszulce.
-Lilka, przepraszam za mamę, za to, że myśli, że jesteśmy razem. Jak tylko wrócimy z meczu to ja jej wszystko powiem, obiecuję. – zaczyna Bartman a ja z uśmiechem go uciszam.
-Spokojnie Zibi, uwielbiam panią Jadzię. Nic jej nie musimy mówić, nie lubię gdy jest smutna. – uśmiecham się – samo się to jakoś rozwiąże. Rozbieraj się – mówię i wskazuję, by położył się na łóżku. Już po chwili rozmasowuję jego mięśnie na barkach. Nagle czuję jego rękę na swoim udzie, pod spódnicą.
-Z tej perspektywy też wyglądasz całkiem całkiem. – mówi z uśmiechem na ustach i nadal nie zabiera dłoni.
-Bartman zboczeńcu, jedno ci w głowie. – śmieję się i lekko uderzam go w tył głowy. W końcu gdybym zrobiła to mocniej to jego trener by mnie zabił. Nachylam się nad nim i szepczę do ucha – wygraj to. – klepię go po plecach i każę wstać z łóżka.
-Jakaś lepsza motywacja by się przydała – nachyla się i pokazuje swój policzek a ja bez zastanowienia chcę dać mu w niego buziaka. Oczywiście jak na Bartmana przystało, nie byłby sobą gdyby nie odwrócił głowy i nie pocałował mnie w usta. Śmieję się z niego i niemal siłą wypycham go z gabinetu. Gdy wchodzi do niego Kubiak i patrzy na mnie podejrzliwie, mam nadzieję, że niczego się nie domyśla.
-O braciszku, przyszedłeś na masażyk? – wystawiam mu język i gdy jest gotowy zaczynam roztasowywać go. – Misiu, bo jest sprawa.
-No co tam młoda? – mruczy pod nosem.
-Bo pamiętasz, opowiadałam ci o mojej przyjaciółce, Melce. Mieszkałyśmy razem w Stanach. – robię chwilę przerwy by usłyszeć z jego ust potwierdzenie. – Widzisz, bo ona jutro wraca do Polski i cotynatoabyzamieszkałaunas? – mówię na jednym oddechu i oczekuję reakcji Miśka jak człowiek skazany na śmierć na wydanie wyroku uniewinniającego. Po chwili, gdy przeanalizował moje słowa odwraca się do mnie a jego twarz przybrała kamienny wyraz. W myślach powtarzam jak Mantuę: zgódź się, zgódź się.
-No wiesz – Misiek udaje, że się zastanawia – a ładna chociaż jest? – śmieje się z mojej miny a ja już wiem, że się zgodził.
-Noo tak samo piękna jak ja – wyszczerzyłam się do niego.
-Kurde, to w końcu piękna czy bestia? – zaśmiał się i niemalże wybiegł z mojego gabinetu potykając się o swoje długie nogi.
-Dupek! – zdążyłam jedynie krzyknąć i po chwili wykonałam telefon do mojej siostry – Amelii – by przekazać jej dobrą wiadomość. Po dość krótkiej rozmowie obiecuję odebrać ją z dworca w Jastrzębskim Zdroju. Po kilkunastu minutach poprawiam na sobie strój, przeczesuję włosy i udaję się na halę. Po drodze witam się z partnerkami Michała Łasko i Damiana Wojtaszka, które zdążyłam już poznać i naprawdę polubić. Siadam zaraz przy płycie boiska i wyciągam swojego iPhona. Postanawiam zrobić chłopakom kilka zdjęć. Chodzę między nimi i uwieczniam na telefonie ich głupie miny. Po chwili mam już prawie z każdym z nich „samojebkę a’la Karol Kłos”. Przeglądając galerię śmieję się z naszych min, póz, mistrzów drugiego planu.
-A ze mną to nie chcesz mieć zdjęcia? – słyszę za sobą Bartmana i czuję jego dłonie na swoich biodrach.
-Z Tobą zawsze i wszędzie Zbysiu – śmieję się i wyciągam rękę z telefonem. Pozujemy do przedniej kamerki niczym Anja Rubik i Sasha Knezevic. Już po chwili mam przynajmniej 100 naszych zdjęć.
-No to teraz leć ich rozwal a ja dodaje nasze zdjęcie na fejsa i insta – uśmiecham się do niego – będę fejmem! – odwracam się i idę w kierunku trybun a za sobą słyszę głośny śmiech Zibiego. Widzę zdziwione spojrzenia z trybun – taa pewnie hotek Zbysia. Krzywię się na samą myśl i siadam obok statystyków. Toczymy zawziętą rozmowę, która umila mi oczekiwanie na mecz. Spotkanie nie trwa długo i kończy się szybkim 3:0 na korzyść gospodarzy spotkania. Oczekujemy na ogłoszenie MVP, którym oczywiście zostaje Bartman. Kiedy czekam na nich pod szatnią razem z panem Leonem, dodaję zdjęcie ze Zbyszkiem na Facebooka i Instagrama z podpisem „z najlepszym z najlepszych” – żeby nie było, że reszty drużyny nie doceniam. Oznaczam go na zdjęciach a telefon chowam do torebki. Czekamy już dość długo, co mnie niecierpliwi więc bez pukania wchodzę do szatki.
-Panienki, ruszać dupy! Pani Jadzia czeka z kolacją! – zwracam się do brata i Zibiego. Żegnam się z resztą drużyny i już po chwili jesteśmy w drodze powrotnej do domu. Wieczór mija nadzwyczaj spokojnie, państwo Bartman, mimo naszych protestów, wracają do Warszawy. Kieruję się do łazienki, biorę szybki prysznic i kładę się do łóżka. Dobrze, że jutro nie mamy treningu. Z tą myślą zasypiam po kilku minutach.

Kolejny dzień rozpoczynam szybkim śniadaniem. Później zabieram się za porządkowanie pokoju, w którym Mela miała u nas mieszkać. Koło południa przyrządzam na szybko pierś kurczaka z ryżem i sałatkę. Chłopcy są niezwykle zachwyceni tym ile jednak potrafię sama zrobić. Pff mieli mnie za przysłowiową blondynkę. O godzinie 17 zbieram się po ukochaną przyjaciółkę a współlokatorom nakazuję rozpalenie grilla i przygotowanie mini imprezki na tarasie. Mimo, że mamy początek października, na zewnątrz jest całkiem ciepło.Ubrana, wychodzę z domu, uprzednio zabierając klucze od Miśkowego samochodu. Po kilkunastu minutach jestem na miejscu i od razu znajduję Amele siedzącą na dworcu. Z dzikim piskiem rzucamy się w swoje ramiona i nie możemy opanować cieknących łez. Po czułym przywitaniu pakujemy jej walizki do samochodu i jedziemy do domu. Naszego domu. Po krótce opowiadam jej co działo się od mojego powrotu do Polski. Nawet nie wiem, kiedy znajdujemy się pod domem. Wchodzimy do ogrodu, gdzie w najlepsze urzędują Zibi i Michał.
-Kochani, chciałabym wam przedstawić Amelię, z którą to przez 5 lat mieszkałam w Stanach.
-Żeby to było tylko mieszkanie – śmieje się do mnie Mela. Po krótkim przywitaniu chłopcy udają się po walizki a my rozkoszujemy się zimnym piwkiem. Chłopcy bardzo dobrze przyjęli moją przyjaciółkę, a Michaś to w ogóle złapał z nią świetny kontakt. Uśmiecham się na widok brata, który wyraźnie zauroczony Amelką opowiada jej o naszym dzieciństwie, siatkówce, przyjaźni z Bartmanem. Jestem niezwykle zmęczona, co zauważa Zbyszek.
-Chodź, zaprowadzę cię do łóżka. – podaje mi dłoń a na sweterek zarzuca swoją bluzę. Żegnamy się z Michałem i Melą, którzy nie mogą się nagadać. Objęta przez Bartmana kieruję się do swojego pokoju. Kiedy już mam wchodzić do sypialni czuję na swoich biodrach ręce atakującego. Odwraca mnie w swoją stronę i wpija w moje usta. Nie potrafię się mu oprzeć. Oddaję pocałunki i czuję jak kierujemy się do sypialni Zbyszka. Obijamy się o ściany by po chwili znaleźć się we właściwym pokoju. Właściciel zamyka drzwi na klucz i po chwili lądujemy na miękkim i niezwykle wygodnym łóżku. Bartman wisi nade mną i patrzy w oczy jakby czekał na pozwolenie. Puszczam mu oczko, uśmiecham się i wyciągam przed nim jak rasowa kotka. Odbiera to jak pozwolenie i już po chwili czuję jego dłonie po wewnętrznej stronie moich ud. Czuję się jak w raju, a wiem, że najlepsze dopiero przede mną. Przed nami. Moja spódnica zostaje ściągnięta a głowa Bartmana ląduje na moim brzuchu, który całuje, jednocześnie ściągając mój sweter. Zatrzymuje się na piersiach, które dokładnie całuje. Zwinnym ruchem ściąga stanik i bierze w usta nabrzmiały już sutek. Prawą dłoń umiejscawia w moich majtkach a ja zaczynam cicho pojękiwać. Kiedy pozbywa się ostatniej części z mojej garderoby postanawiam przejąć nad nim kontrolę. Przerzucam go na plecy i siadam na jego podbrzuszu. Całuję szyję, ściągam koszulkę i pozostawiam mokry ślad swoich ust na jego brzuchu. Moja mała dłoń ląduje w jego bokserkach i czuję, że jest już w pełnej gotowości. Pomaga mi zsunąć z siebie dresy i bokserki i już po chwili leży przede mną tak, jak Pan Bóg go stworzył. Oczywiście Bartman nie byłby sobą jakby nie grał pierwszych skrzypiec. Zrzuca mnie na łóżko, siada nade mną okrakiem i trzyma ręce w mocnym uścisku nad głową.
-Mała, jesteś tego pewna? – szepcze mi na ucho.
-Bartman, kurwa, pokaż mi, że potrafisz się zająć kobietą – przygryzam jego szyję. Zbyszek całuje moje ucho, długie blond włosy, szyję i niespodziewanie wchodzi we mnie. Wydaję z siebie cichy jęk rozkoszy. Początkowo jego ruchy są powolne, lecz spodziewam się, że najlepsze nadejdzie dopiero za chwilę. Czuję, jak przyśpiesza, dodatkowo jedną ręką drażni moje sutki, całuje po twarzy a ja czuję, że spełnienie jest coraz bliżej. Nogami oplatam go i jeszcze mocniej dociskam do siebie. Nie mogę przestać jęczeć i niemalże piszczeć. Twarz Bartmana i jego pomruki, również świadczą o tym, że jest mu dobrze. Dochodzimy w tym samym czasie a ja wydaję z siebie przeciągły jęk. Bartman mocno mnie całuje i kładzie się obok mnie i obserwuje mnie. Widzę na jego twarzy zadowolenie, spełnienie. Po chwili dochodzimy do siebie. Zibi zakłada bokserki a mi podaje swoją koszulkę i moje majtki. Po doprowadzeniu się do porządku kładziemy się do łóżka a Bartman szczelnie nas okrywa kołdrą.
-I jak mała? – uśmiecha się do mnie i zakłada kosmyk włosów za ucho.
-Niesamowicie. – odpowiadam całując go ponownie.

-Wiadomo, w końcu pozycja atakującego do czegoś zobowiązuje. – Wybucham śmiechem a zaraz po mnie atakujący. – Śpij, księżniczko. – daje mi buziaka w czoło i po chwili w cudownych ramionach atakującego niebywale szybko zasypiam. 

~*~

Dobry wieczór!
dość dawno nie było postu, dlatego dziś dość długi zdołałam wyskrobać. 
Mam nadzieję, że to coś na górze da się czytać. 

Zdecydowałam, że kolejny rozdział pojawi się, gdy licznik wybije 15 komentarzy do tego postu:)

Buziaczki :*

czwartek, 16 lipca 2015

IV

-Misiek, ale to nie jest to, na co wygląda! – od razu mówię przerażona.
-Mówisz, jak te wszystkie babki na filmach! – mówi niby groźnie ale na jego twarzy widzę też ślady uśmiechu.
-Michu, serio tu nic nie było, twoja siostra przyszła mnie wymasować. – próbuje opanować sytuację Bartman. – poza tym była tu ostatnio Paulina – na samo wspomnienie się skrzywił – i twoja siostra pomogła mi się jej pozbyć. A teraz przyszła do mnie z przysługą, którą jej obiecałem. – popatrzył na mnie spod byka.
-Coś mu kazała zrobić siostra ? – widocznie zaciekawił się Michał i już z uśmiechem na twarzy przysłuchiwał się nam.
-Od jutra Zbysiu ze mną biega. – powiedziałam zadowolona.
-No i co w tym takiego strasznego żeby drzeć się na cały dom?- popatrzył na Bartmana.
-To że ona biega o 7 rano – Zbyszek ledwo to wypowiedział a Misiek nie mógł opanować śmiechu. Niemal leżał na podłodze. Jego dobry humor udzielił się i mi. Wkurzony nadal pozostawał Zbyszek. Jednak po chwili i na jego twarzy pojawił się wielki banan. Po chwili wszyscy schodzimy do salonu. Mamy zamiar obejrzeć jakiś film. Oczywiście chłopcy decydują się na Paranormal Activity a ja nie mam tam nic do gadania. Zamawiamy ogromne ilości pizzy – Boże, oni mają jutro mecz. Idioci. Po chwili siedzę już między Zbyszkiem a Michałem, skulona i wtulona w ich ramiona. Przykryta kocem, tak żeby było mi widać tylko oczy. Yhh, że ja dałam się im na to skusić. Słysząc dzwonek do drzwi zrywam się pierwsza i lecę je otworzyć. Nie zastanawiając się w jakim jestem stroju otwieram drzwi za którymi stoi baaardzo przystojny dostawca. Z uśmiechem zapraszam go do środka i szukam pieniędzy. Widocznie z nim flirtuję, co nie uchodzi uwadze Zbyszka. Kiedy już prawie Kamil, bo takie piękne imię nosi dostawca, zdobywa mój numer czuję na swoich biodrach wielkie łapska. Odwracam się i widzę Bartmana, który wykorzystując moje zaskoczenie daje mi buziaka a Kamilowi wciska banknoty w rękę i pokazuje drzwi. Kiedy chłopak znika zaczynam się wkurzać na Bartmana.
-Co ty sobie kurwa wyobrażasz? Nie widziałeś, że mi się spodobał? – uderzam go pięścią w biceps, jednak nie widzę u niego grymasu bólu. Zdenerwowana biorę karton z pizzą i idę do Miśka, który śmieje się i mnie nagrywa.
-No mała, powiedz nam co czujesz?
-Bartman to idiota! Największy debil na świecie. Przez niego straciłam szansę na kolację ze śniadaniem u przystojniaka. – Oburzona mówię do telefonu Miśka. Biorę kawałek pizzy i się w nią wgryzam. – Teraz zjem całą pizzę, będę gruba i już żaden przystojniak nie będzie mnie kochał. – udaję focha i nadal jem pizzę.
-Nie martw się siostrzyczko, ja cię zawsze będę kochał – przytula się do mnie i daje buziaka w policzek. Widzę, że wyłącza kamerę w telefonie. – Dostanę za ten filmik Oskara! Nagrywam tak dobrze, jak Igła.
-Haa nagrało się! – słyszę za sobą Bartmana – Igle na pewno spodoba się ten filmik i będziesz u niego miał przejebane na kadrze. – szczerzy się do nas i siada obok mnie. Bierze kawałek pizzy i rzuca do mnie – Nie jedz tyle bo przytyjesz.
-Spadaj Zbysław. – wbijam mu łokieć w żebra i okrywam się kocem. Takie wielkie cielska obok mnie a nic ciepła nie dają. Ja nie wiem.
-Skończyliście już? Mogę włączyć? – słyszymy Miśka i oboje kiwamy głowami już się nie odzywając. Mimo, że strasznie się boję, to film mnie bardzo wciąga. Jedyne co mi przeszkadza to chrapiący obok Misiek. Taa a mówił, że tak bardzo chce obejrzeć cały film. Tralalala będę mu to wypominać. Razem ze Zbyszkiem się z niego śmiejemy. Bartman wyciąga telefon i robimy sobie wspólną „słitkę” ze śpiącym Miśkiem, która zaraz ląduje na Instagramie siatkarza. Opychamy się pizzą, a później skupiamy się już tylko na filmie. Nawet nie wiem kiedy, ląduję w Zbyszkowych ramionach, pod jednym kocem. Strasznie się boję, co widzi atakujący. Pierwszy raz się ze mnie nie nabija. Chyba już oglądał ten film, bo w najgorszych momentach jego dłoń ląduje przed moimi oczami. Jestem mu za to niezmiernie wdzięczna, bo chyba bym się popłakała, gdybym oglądała sama. Film się kończy z czego jestem cholernie zadowolona. Nie chce mi się jednak podnosić ze Zbyszka, więc prawie usypiam na jego ramieniu. Po chwili czuję, że jestem przez niego niesiona. Nie otwierając oczu obejmuję go mocno i przysypiam na jego ramieniu. Czuję, że jestem kładziona na miękkim materacu a po chwili przykrywana kocem. Ostatnie, co zarejestrowałam przed zaśnięciem był buziak w czoło i słodkie „dobranoc śliczna”.
Budzę się i zerkam na telefon. Widzę godzinę 6:30 i uświadamiam sobie, że powinniśmy iść z Bartmanem biegać. Szybko ubieram się i idę do jego pokoju. Wchodzę na paluszkach i podchodzę do łóżka.
-Zibi. – delikatnie go szturcham – wstawaj, idziemy biegać. – widzę, że powoli otwiera oczy. Podaję mu rękę aby wstał, jednak on mocno mnie za nią łapie i wciąga na siebie do łóżka.
-Zbyszek! – piszczę jednocześnie się śmiejąc. Widzę na jego ustach równie duży uśmiech, jaki gości na moich ustach.
-Lilcia, mecz dzisiaj, darujmy sobie bieganie, błagam. – przytula mnie do siebie i zamyka oczy. – Śpijmy sobie razem, to prawie jak bieganie razem. – Mruczy i jeszcze mocniej mnie przytula.
-Zibson, będę gruba przez ciebie – mruczę, lecz zdejmuję z nóg buty. – wpuść mnie pod kołdrę. – mówię już troche bardziej sennie. Zbyszek posłusznie przykrywa mnie kołdrą i przytulony do mnie zasypia, co również robię i ja. Nie wiem ile tak śpimy. Nagle słyszę dźwięk telefonu. Nie zwlekając dłużej biorę telefon Zbyszka i bez patrzenia, na ekran odbieram.
-Halooo? – mówię ciągle jeszcze zaspana.
-Czy to nie telefon Zbyszka? Mogę z nim rozmawiać? – słyszę głos kobiety. Ale nie jakiejś laski Zbysia. Jego mamy.
-Oczywiście już go budzę. – Powiedziałam, zanim pomyślałam. Usilnie próbuję obudzić Zbyszka. – Znaczy już mu zanoszę telefon. – poprawiam się. Zbyszek na szczęście się obudził i przejmuje telefon. Chwilę rozmawia z mamą, oczywiście tłumaczy z kim rozmawiała przed chwilą. Uśmiechnięty odkłada telefon.
-Mama chce spotkać swoją przyszłą synową – śmieje się ze mnie. – A jak jej powiedziałem, że to ty, to stwierdziła, że zmądrzałem. – Uśmiecha się a ja nie wiem co powiedzieć. – Właściwie to powinni tu być z tatą za jakieś 20 minut.
-Co kurwa? –zrywam się jak poparzona z łóżka.
-Ej no, Lila, damie nie przystoi, musimy cię oduczyć przeklinania. – śmieje się ze mnie a ja wystawiam mu jedynie środkowy palec i biegnę do siebie. No tak, rodzice przed meczem chcą mu życzyć powodzenia. Ale po co przyjeżdżają do domu. Szybko biorę prysznic i prostuję włosy. Ubieram sięładnie i idę na dół.
-Gdzieś ty się tak młoda odstrzeliła? – śmieje się ze mnie Misiek.
-Dzwoniła Zbyszka mama, odebrałam, Ona myśli, że jesteśmy razem, zaraz tu będzie razem z panem Leonem – mówię na jednym wdechu i idę zrobić sobie mocną kawę. Po chwili schodzi również Zbyszek i kiedy mnie zauważa, szczerzy się.
-Cześć moja dziewczyno, ładnie wyglądasz – patrzę na niego spod byka i słyszę śmiech Miśka z salonu. Piję kawę siedząc na wysokim krześle przy kuchennej wyspie. A może by tak wyjść z domu, zanim przyjadą? Taak, to bardzo dobry pomysł. Przybijam sobie „piątkę” w myślach. Idę do swojej sypialni i biorę ramoneskę oraz torebkę. Schodzę na dół.
-Misiek biorę twoje auto i jadę na zakupy – mówię i zgarniam kluczyki z szafki. Zbyszek wychyla się zza futryny drzwi.
-Kochanie, nie jedź, teściowie zaraz będą – śmieje się ze mnie.
-Spadaj Bartman, nie teściowie bo nie widzę tu pierścionka – pokazałam mu rękę i wystawiłam język. Ubrałam szpilki na nogi i pożegnałam się z chłopakami. W momencie, gdy otwierałam drzwi usłyszałam dzwonek a przed moimi oczami ukazali się państwo Bartmanowie.
-Ooo, dzień dobry Lilianko, jak Ty pięknie wyglądasz. – Wpuściłam ich do domu a zaraz przy mnie pojawił się Zbyszek – Piękna z was para, kochani – Wyściskała nas.
-Cześć mamuś – dał jej buziaka w policzek i przywitał się z ojcem.

-To od jak dawna jesteście razem? – zapytała z uśmiechem pani Jadzia.

~*~
TADAM! UDAŁO MI SIĘ!
Już myślałam, że nie uda mi się dodać rozdziału dzisiaj, ale dla Was znalazłam pół godzinki by go napisać. 
Przede mną jeszcze pakowanie na wakacje, zakupy. 
Rozdział miał być dopiero we wtorek, kiedy to wrócę z nad jeziora. 
Pozostawiam Wam to na górze do czytania, a ja lecę się pakować!
Buziaki ! ;*


niedziela, 12 lipca 2015

III


Budzę się rano cała spocona. Ledwo powstrzymuję się od płaczu i wrzasku. Znów powraca ten sam sen. Sen, który przywołuje najgorsze wspomnienia. Momenty, których nie chcę już pamiętać. Cała dygoczę ze strachu. Wiem, że w Polsce jestem bezpieczna, ale mimo wszystko przerażenie nie ustępuje. Podnoszę się z łóżka, ubieram się i dalej z niepokojem schodzę do kuchni. Widzę uśmiechniętych chłopaków pałaszujących śniadanie.
-Siadaj młoda, zrobiliśmy też dla ciebie. – uśmiecha się mój brat i podsuwa mi pod nos talerz a zaraz po nim Zbyszek podaje mi kubek nieziemsko pachnącej kawy. Taak, ich ekspres za trzy tysiące działa cuda.
-Dziękuję, kochani jesteście. – Wymuszam lekki uśmiech i biorę się za jedzenie.
-Ej Lila, coś się stało? – Bartman zauważa moją nietęgą minę i od razu się interesuje. Kręcę lekko głową i próbuję się szczerze uśmiechnąć. Szybko kończę śniadanie i idę spakować do torby legginsy i koszulkę JW na trening chłopaków. Po kilkunastu minutach jesteśmy już w samochodzie, tym razem jest nim wielkie Audi Bartmana. Nie udaje mi się zająć miejsca z przodu, więc udając wielce oburzoną rozkładam się na tylnym siedzeniu. Droga mija mi w niezwykle miłej atmosferze. Te dwa głupki, z którymi przyszło mi mieszkać, myślą, że potrafią śpiewać.
-Chcecie żebym ogłuchła?! – drę się na cały samochód i jednocześnie śmieję. W odpowiedzi na mój krzyk odwraca się mój brat i „śpiewa mi”: ołłł jeee, chce ci powiedzieć aj lov ju aj lov ju aj lov juuuu! Nie mogę pozbierać się od śmiechu. Bolą mnie policzki i brzuch. Cieszę się, że po moim porannym humorze nie ma już śladu. Dojeżdżamy na halę i w trójkę ruszamy w kierunku szatni.
-Lila, chodź przebierzemy się razem – szczerzy się Bartman i wciąga mnie do szatni chłopaków. – No chodź nie masz się czego wstydzić.
-Bartman, zbereźniku, zostaw moją małą siostrzyczkę w spokoju. – Przytula mnie do siebie, a kiedy Zbyszek ściąga koszulkę, Misiek zasłania mi oczy. – Zgarszasz ją!!
-Misiek, kretynie, puść mnie! – śmieję się z nich. Udaję się do wyjścia z szatni. Odwracam się jeszcze i rzucam do nich – Papa, suchoklatesy.
-Małpa! Menda! – słyszę jeszcze za sobą i ze śmiechem idę do swojego gabinetu. Przebieram się szybko i udaję na siłownię. Od trenera dowiaduję się, że dzisiaj jest tylko jeden trening łączący siłownię i salę. W trakcie tego, po kolei zawodnicy mają do mnie przychodzić i mam mieć z nimi krótkie sesje przed jutrzejszym meczem. Zgadzam się na to i zanim chłopcy się zejdą korzystam z bieżni. W końcu dziś nie byłam biegać. Jestem jak w transie. Po przebiegnięciu kilku kilometrów słyszę za sobą śmiechy i gwizdy. Wiem, że to siatkarze JW. Uświadamiam sobie, ze legginsy, które mam na sobie nie były dobrym rozwiązaniem. Schodzę z bieżni i odwracam się do nich. Gdyby mój wzrok mógł zabijać, połowa drużyny byłaby już martwa. Drugą połowę zabiłby mój kochany braciszek. Kiedy wychodzę z siłowni, mówię jeszcze trenerowi, żeby za chwilę wysłał do mnie pierwszego siatkarza. Wchodzę do swojego biura. Otwieram karty zawodników i dokładnie się z nimi zapoznaję. Pierwszy przychodzi Michał Łasko, kapitan. Spokojny człowiek, dobrze mi się z nim pracowało. Dobrze go porozciągałam, może i trochę boleśnie, ale niedługo mi podziękuje. Jak do tej pory nie miałam z żadnym z siatkarzy problemów tak w kolejce znalazł się Misiek. Stwierdziłam, że na nim to się mogę wyżyć. Kiedy to rozmasowuję mu prawy bark zaczynam coraz mocniej naciskać.
-Lila, jak Boga kocham, lżej! – niemal na mnie krzyczy.
-Misiu, przecież ty jesteś ateistą! – śmieję się z niego i mimo jego protestów masuję nadal dość mocno. Kiedy kończę braciszek oburzony podnosi się i staje przede mną.
-Zbyszek to może i jest suchoklatesem, ale mnie to nie obrażaj! – czochra mi włosy i niemalże wybiega, by nie oberwać ode mnie po tyłku. Długo nie ma kolejnego zawodnika. Zerkam w karty i uświadamiam sobie, że został mi już tylko Bartman. A tego dupka jeszcze nie ma, mimo, że trening kończy się za 10 minut. Oczywiście będę przez niego musiała dłużej zostać. Kiedy mam już wyjść po niego słyszę z korytarza rozmowę.
-Ale trenerze, ona mnie nienawidzi, ja nie chcę, sam się rozciągnę.
-Bartman! Natychmiast idź do Pani Kubiak! Bo będziesz jutro poza składem na mecz.
-No ale trenerze… - rozmowa cichnie a ja uśmiecham się pod nosem. No ja mu dzisiaj pokażę. Następnym razem będzie pierwszy w kolejce do mnie. Słyszę pukanie do drzwi i zaraz w nich pojawia się z nietęgą miną Zbyszek.
-Masz czas? Może przyjdę innym razem? – uśmiecha się do mnie.
-Rozbieraj się i na łóżko! – śmieję się do niego i zabawnie ruszam brwiami.
-To może zamknę drzwi na klucz, żeby nikt nam nie przeszkadzał?
-Bartman, zbereźniku, ty to tylko o jednym! – wystawiam mu język i wskazuję na łóżko do masażu – kładź się na brzuchu – biorę z szafki maść i dość sporą ilość wyciskam na jego plecy. Słyszę cichy jęk ze strony siatkarza spowodowany zimnym żelem.
-Odpręż się, nic ci nie zrobię – uśmiecham się i zaczynam go masować. Robię to bardzo dokładnie, pamiętając o każdym mięśniu. Naciągam go dokładnie i wiem, że jutro na meczu poradzi sobie świetnie. Przy mocniejszym dotyku słyszę ciche pomruki na co tylko się uśmiecham. Po około 20 minutach kończę.
-Koniec tego dobrego panie Bartman – klepię go lekko w tyłek. Myję ręce czekając aż atakujący opuści pomieszczenie.
-Dziękuję pani Kubiak, chyba będę częściej wpadał. Czekam przy samochodzie. – uśmiecha się i wychodzi. Przebieram się w prywatne ubranie, poprawiam makijaż, rozpuszczam włosy i wychodzę. Z chłopakami spotykam się przy wyjściu z hali. Stwierdzamy, że nie chce nam się dziś gotować, więc razem z kilkoma innymi zawodnikami jedziemy do pobliskiej restauracji, ponoć na najlepszą pizzę w Jastrzębiu Zdroju. Kiedy na stole pojawia się pizza zaczynam czuć głód i niemal pierwsza się na nią rzucam.
-Ej Lilka, bo jeszcze bardziej przytyjesz – śmieje się ze mnie Bartman.
-Jak to jeszcze bardziej?! Halo! Przecież biegam codziennie! – dodaję oburzona.
-Że niby kiedy ty biegasz? – patrzy na mnie roześmianymi oczami.
-Że niby o 7 rano jak ty przewracasz się na drugi bok w łóżku. –wystawiam mu środkowego palca a w mojej głowie rodzi się ciekawy pomysł. Ale o tym powiem mu na osobności. W ciszy pochłaniamy obiad, następnie po zapłaceniu, jedziemy do domu. Od razu zakładam swoje bikini
 i korzystając z słonecznego dnia rozkładam w ogrodzie leżak i kładę się na nim. Wkładam słuchawki do uszu i po puszczeniu muzyki niemalże usypiam. Nie wiem ile tak leżę ale nagle na swoim brzuchu czuję coś zimnego. Otwieram oczy a przede mną stoi Bartman i przykłada mi zimną szklankę do brzucha. Szczerzy się szeroko a ja ściągam słuchawki.
-Co się cieszysz jak szczerbaty na suchary? – patrzę na niego i biorę szklankę, która mi podaje. Upijam łyk i czuję smak pysznego Mojito.
-Sam zrobiłem. – wyszczerzył się i nadal stał nade mną.
-I co za to chcesz? – pytam unosząc brwi do góry. Trzeba przyznać, drink jest wspaniały.
-Nooo, może jakiś masażyk? – uśmiecha się. Zastanawiam się i po chwili obmyślając w głowie plan zgadzam się.
-Przyjdę wieczorem do ciebie. – Puszczam mu oczko a on uradowany odchodzi. Po wypiciu drinka zbieram się z wszystkim i idę do domu. Robię sobie jogurt z owocami i płatkami i idę do siebie. Zjadam kolację i idę pod prysznic. Ubieram bluzkę i bokserki. Wychodzę ze swojej sypialni i udaję się do pokoju obok. Pukam i od razu wchodzę. Widzę, że Bartman też się dopiero wykąpał, bo jest w samych bokserkach a po jego ciele spływają kropelki wody.
-No Zbysiu kładź się, Lilka przyszła z masażykiem. – Uśmiecham się do niego i widzę na jego twarzy jednocześnie zaskoczenie jak i coś w rodzaju pożądania. Posłusznie kładzie się na środku łóżka na brzuchu. Wchodzę na łóżko i siadam okrakiem na jego pośladkach. Kolejny raz tego dnia masuję go, lecz teraz nie masuję go tak dokładnie, pod mecz, lecz dla jego przyjemności. Kiedy wiem, że już jest cały mój zaczynam realizować swój plan.
-Zbysiu – zaczynam. Jednocześnie nachylam się nad nim i mówię mu do ucha. – Pamiętasz, jak pomogłam Ci z Paulinką? – uśmiecham się i słyszę jego pomruk.
-No i wiesz, pasowałoby, żebyś mi się odwdzięczył – widzę, że go zaintrygowałam. Mówię mu prosto do ucha. – Więc mam dla ciebie propozycję i nie możesz jej odrzucić.
-Zgadzam się na wszystko – kiedy słyszę te słowa uśmiecham się. Po chwili Bartman odwraca się, tak, że ląduję na jego brzuchu. Chłopak kładzie mi ręce na uda i zaciekawiony na mnie patrzy. Pochylam się nad nim i mówię mu do ucha.
-Od jutra biegasz ze mną codziennie rano – uśmiecham się i czekam na jego reakcję.
-Że co kurwa?! – widzę złość w jego oczach – jesteś wredna.
-A Ty nie masz wcale takiego fajnego brzucha. Przyda ci się to bieganie. – Kładę mu rękę na brzuchu i po nim jeżdżę. Troche go muszę udobruchać.

-Co tu się dzieje?! – wpada do pokoju Misiek a widząc nas w takiej pozycji sam nie wie co ma zrobić. Wystraszona jego miną zeskakuję ze Zbyszka i zakrywam się kocem. Boże, pomóż. 



~*~

Dobry wieczór!
Obiecywałam, że rozdział będzie przez weekend dodany i ledwo zdążyłam, ale jest. 
Dziękuję Faustii za ponaglanie mnie! Gdyby nie Ty, to nie miałabym motywacji na napisanie tego dzisiaj, 
Liczę na jeszcze większą liczbę komentarzy i wejść, to naprawdę motywuje!
Pozdrawiam !

niedziela, 5 lipca 2015

II



Kiedy jego ręce wędrują pod moją bluzkę zaczynam się zastanawiać co my w ogóle robimy.
Nadal nie potrafię przestać oddawać jego pocałunków. Po chwili przytomnieję i odpycham go od siebie a sama kładę się do tyłu na stół i zakrywam twarz dłońmi.
-Ja pierdole, co my odwaliliśmy? – patrzę na Zbyszka, który sam nie wie co ma powiedzieć.
-Chodź zaprowadzę cię do łóżka. – ciągnie mnie za rękę i już po chwili każe kłaść się spać. Przykrywa mnie kołdrą, składa delikatny pocałunek na czole i wychodzi z pokoju. Choć jeszcze przed chwilą byłam cholernie zmęczona, teraz nie mogę zasnąć. Myślę o Zbyszku. Czy to, co się przed chwilą wydarzyło coś zmieni? Może w końcu nie będziemy się kłócić? Po chwili wstaję z łóżka, ściągam koszulkę i spodenki. Z walizki wyciągam dawno schowane papierosy. Wychodzę na balkon, wcześniej zarzucając na ramiona koc. Odpalam papierosa i siadam w wygodnym fotelu. Nogi zarzucam na barierkę i rozkoszuję się dymem rozchodzącym się w moich płucach. Po kilku wypalonych papierosach nie mam już siły nawet wejść do domu, więc usadawiam się wygodnie i zasypiam na balkonie…
Nagle otwieram oczy i uświadamiam sobie, że jestem niesiona. Podnoszę głowę i widzę Zbyszka, który kładzie mnie do łóżka.
-Coś ty tam robiła? – okrywa mnie kocem, pod którym leżałam – Poza tym od kiedy palisz?
-Chcę spać, jutro pogadamy. – słyszę jak się podnosi i wychodzi z pokoju. Po chwili znów zasypiam.

Budzę się i nie wiem, co się ze mną dzieje. Głowa mi pęka a w ustach czuję suszę. Zarzucam na siebie byle jaką koszulkę i schodzę do kuchni. Pochłaniam prawie całą butelkę wody naraz. Dodatkowo połykam tabletkę, która ma złagodzić ból. W domu panuje przerażająca cisza. Nie mogę znaleźć sobie miejsca. Jest dopiero 8, chłopaki jeszcze śpią. Postanawiam iść pobiegać. W końcu trzeba dbać o formę. Ubieram odpowiedni strój i buty. Zakładam słuchawki i odpalam ipoda z moimi ukochanymi piosenkami. Pogrążona w muzyce i rozmyślaniu biegnę w stronę pobliskiego parku. Analizuję wydarzenia z wczorajszego dnia. Nie mogę zrozumieć, dlaczego pozwoliłam Bartmanowi na te pocałunki. Chciał wykorzystać to że jestem pijana. Nie, przecież mogłam jakoś zareagować. Ale wręcz przeciwnie. Podobało mi się to. Muszę przyznać, że dawno nikt mnie tak nie kręcił jak on. Mimo, że to mój odwieczny wróg. Nawet nie wiem, kiedy mija półtorej godziny odkąd wyszłam z domu. Powolnym krokiem idę w kierunku miejsca zamieszkania. Przekraczam próg i widzę zdziwioną minę swojego brata.
-To Ty uprawiasz jakiś sport? Myślałem, że jedynie grasz na xboxie – zaśmiał się i zmierzwił mi włosy. Oburzona zostawiam go samego i kieruję się do swojego pokoju. Biorę potrzebne rzeczy i idę do łazienki. Po blisko godzinnej kąpieli wychodzę już ubrana.
 Zakrywam wszystkie ślady zmęczenia i niewyspania idealnym makijażem po czym wędruję do kuchni. Robię sobie kanapki i latte. Z jedzeniem udaję się przed telewizor. Skacząc po kanałach trafiam na interesujący mnie program i skupiam się na nim. Dziwnym trafem jeszcze nie spotkałam Zbyszka. Idę do swojego pokoju, na balkon i szukam papierosów, które tam zostawiłam, jednak za nic nie mogę ich znaleźć. Gdzie ja je zostawiłam? Wiem, Bartman musiał maczać w tym te swoje wielkie łapska. Bez pukania wchodzę do jego pokoju i widzę go leżącego na łóżku tyłem do drzwi. Podchodzę do niego i delikatnie go próbuję obudzić.
Chłopak otwiera oczy i gdy mnie widzi, na jego twarzy maluje się zaskoczenie.
-Gdzie są moje fajki? – od razu przechodzę do tematu, z którym do niego przyszłam.
-Czemu palisz? – odpowiada pytaniem na pytanie, czego wprost nienawidzę. Stoję z założonymi na piersi rękoma i patrzę na niego.
-To raczej nie twój interes. Możesz mi je oddać? – zaczynam się denerwować tą jego gadką i zachowaniem.
-Nie chcę żebyś paliła. – mówi wprost – Szkoda zdrowia.
-Ty się o moje zdrowie nie martw. Jeśli mi ich nie oddasz i tak zaraz pójdę do sklepu i kupię nową paczkę. – patrzę na niego i wyczekuję reakcji. Widzę jak się podnosi i wędruje w stronę szafy. Wyciąga z szuflady moją paczkę papierosów i zapalniczkę. W tym czasie ja rozglądam się po jego pokoju. Tak jak i reszta pomieszczeń w domu jest wspaniale urządzony. Podchodzę do biurka i biorę do ręki ramkę ze zdjęciem. Uśmiecham się patrząc na zdjęcie zrobione 7 lat temu. Jestem na nim ja, Misiek, Zibi i Kaja – jego siostra. Spędzaliśmy razem wakacje nad morzem. Czuję na swoich włosach oddech Bartmana. Stoi bardzo blisko a ja czuję na rękach gęsią skórkę. Boże co on ze mną robi! Odwracam się szybko i wystawiam do niego rękę. Po chwili kładzie na niej paczkę papierosów i zapalniczkę.
-Dzięki. Następnym razem ich nie ruszaj. – Uśmiecham się – I nie mów Michałowi. Proszę. – Patrzę mu w oczy i widzę w nich, że się zgadza.
-Nie powiem, pod warunkiem, że nie będziesz dużo paliła. To Ci naprawdę szkodzi. – pogłaskał mnie po policzku. Lekko skinęłam głową i wymijając go wyszłam z pokoju. Poszłam do siebie i schowałam papierosy. Reszta dnia minęła dziwnie spokojnie. Na kolację zamówiliśmy pizzę i zrobiliśmy wieczór filmowy. Oczywiście alkoholu nie piliśmy. Po wczorajszym wieczorze wolę zostać abstynentką. Następnego dnia budzę się przed 7. Tak jak poprzedniego dnia wybieram się by pobiegać. Ubieram się stosownie do pogody i ruszam na godzinną przebieżkę. Kiedy wpadam do domu jestem już zmęczona a przede mną jeszcze praca. Biorę szybki prysznic i ubieram się.
Trening mija zadziwiająco szybko. Po powrocie do domu zamieniam się w kucharkę i specjalnie na życzenie chłopaków gotuję mega porcję spaghetti. Jeju utuczę ich i to mnie trener zabije. No ale czego się nie robi dla nich i tych ich maślanych oczu. Po kolejnym treningu wracam już trochę bardziej zmęczona. Zarówno Zbyszek jak i Michał idą się położyć a ja siadam przed telewizorem z paczką chipsów. Tak, tak. Rano biegam a po południu się objadam. Kiedy słyszę dzwonek do drzwi niechętnie podnoszę tyłek z kanapy. Po chwili otwieram drzwi a przede mną stoi jakaś dziewczyna. Pomarańczowa twarz, niemal białe włosy i brwi od linijki. Nie wspomnę już o różowej sukieneczce i butach w tym samym kolorze. Sama nie wiem czy śmiać się czy płakać. Pewnie poluje na Zbysia i Misia.
-Przepraszam, a czego pani tu szuka? – pytam dusząc w sobie śmiech.
-Ja do Zbyszka, mogłabyś go poprosić? – wychyla się za mnie żeby zajrzeć do środka. W dodatku denerwująco żuje gumę i mlaska.
-A w jakiej sprawie? – patrzę na nią i zastanawiam się, czego może chcieć od Zbyszka.
-Byliśmy umówieni – mówi a ja wybucham śmiechem.
-Spoko, już po niego idę. Poczekaj chwilkę. – Zamykam drzwi i zadowolona idę do jego pokoju. Wchodzę bez pukania.
-Co tam blondi? – Uśmiecha się do mnie.

-Co to za nowa ksywa? – śmieję się – Zbysiu Misiu jakaś blondi to na ciebie na dole czeka. – wyszczerzyłam się i pociągnęłam go za rękę. Razem zeszliśmy na dół i otworzyłam drzwi. 
-Cześć Zbysiaczku – dziewczyna uśmiecha się i rzuca się mu na szyję. Niemal wybucham śmiechem widząc jego minę. – Ależ ja za tobą tęskniłam. Muszę ci opowiedzieć jak było. Następnym razem musisz pojechać ze mną.
-Paulina, co ty tu robisz? Przecież miałaś nie przychodzić. – Mówi zdenerwowany Bartman a ja uważnie przyglądam się ich rozmowie.
-To było tak dawno. A teraz w końcu możemy być razem. – Dziewczyna uśmiecha się do niego i niemal na niego wskakuje. Bartman patrzy na mnie i jakby szuka ratunku. Ja sama nie mogę przestać się śmiać. Cała ta sytuacja mnie niesamowicie bawi. Kiedy jednak widzę jak mówi bezgłośnie „błagam” postanawiam wkroczyć do akcji.
-Zbyszek, kotku, dlaczego ta pani się do ciebie przytula? – mówię poważnym tonem a dziewczyna w końcu go puszcza. Zbyszek może spokojnie stanąć obok mnie i mnie objąć.
-To wy jesteście razem?! – Niemal krzyczy oburzona. Już prawie nie może wytrzymać.
-Jesteśmy – mówimy jednocześnie. Uśmiechamy się a Bartman skrada mi buziaka. Paulina niemal z krzykiem wybiega z domu a ja w końcu mogę zacząć śmiać się na cały głos. Po chwili dołącza do mnie Zbyszek. Przybija mi piątkę.
-Niezła z ciebie aktorka, Lila. – Przytula mnie i wędruje do kuchni.
-Wisisz mi przysługę, Bartman. – Uśmiecham się słodko a w głowie układam już plan jak wykorzystać Zbysia Misia. 




~*~
Cześć!
Jako, że ilość wyświetleń przekroczyła magiczny 1000 mam dla Was kolejny rozdział. 
Mam nadzieję, że Wam się spodoba.

Bardzo proszę o komentarze. To naprawdę motywuje :)

Jak Wasze wakacje? Wyjeżdżacie gdzieś? A może już się opalacie na pięknych plażach?

Enjoy ! :*