czytajcie, komentujcie, czy w ogóle ciągnąć to dalej, HALO jest tu jeszcze ktoś?
~*~
-O ja pierdole – krzyknął głośno trzymając w ręce wydruk
usg.
-No wiedziałam, że tak będzie – jęknęłam ze łzami w oczach i
skuliłam się na łóżku. – jak nie chcesz tego dziecka, to ja sobie sama z nim
poradzę, nie ma sprawy. – zaczęłam się podnosić z łóżka, lecz złapał mnie mocno
za rękę i wciągnął na siebie spowrotem.
-Blondynki to są jednak głupie – przytulił mnie mocno i
pocałował. – dałaś mi najwspanialszy prezent, jaki mogłem sobie tylko
wyobrazić, kocham Cię Lila. – podniósł moją bluzkę i ucałował jeszcze
całkowicie płaski brzuszek – i Ciebie synek też kocham.
-Te Bartman, to będzie córeczka – walnęłam go w biceps a on
się tylko zaśmiał.
-Ja zaczynam od syna, córeczka za 3 lata – wyszczerzył się i
pocałował mnie.
-Jesteś głupi – wtuliłam się w niego. – wiesz jak się bałam?
-Mnie? – zaśmiał się cicho caly czas wpatrując się w zdjęcie
usg.
-Bardziej Twojej reakcji, już miałam całą mowę przygotowaną w
razie, gdybyś nie chciał nas już – uśmiechnęłam się do niego.
-Głuptas z Ciebie myszko, nigdy bym Was nie zostawił –
pocałował mnie – idę się pochwalić Miśkowi i Melce – wyszczerzył się i podniósł
się z łóżka a ja w tym czasie wskoczyłam mu na plecy.
-Melka wszystko wie, to ona mi kazała test zrobić, bo nie
mogłam uwierzyć, że mogę być w ciąży – zaśmiałam się. Wyszliśmy z sypialni i
zeszliśmy na dół, do salonu, gdzie mój braciszek i przyjaciółka siedzieli na
kanapie.
-Misiek, patrz co mam! – wyszczerzył się Zbyszek i podał
Michałowi zdjęcie usg.
-Kurwa, masz taką dobrą lustrzankę, a takie zjebane zdjęcia
robisz – załamał się Misiek i oddał mojemu chłopakowi zdjęcie. Parsknęłam
śmiechem tak, że omal nie spadłam z zbyszkowych pleców.
-Boże, z kim ja jestem – strzeliła sobie face palma Mela.
-Debilu, wujkiem zostaniesz – walnął go w głowę Zbyszek.
-Czyim? – zapytał zdezorientowany Misiek.
-Boże, co za człowiek – zirytowany Bartman postawił mnie na
podłodze, podwinął koszulkę i wskazał na mój brzuch – mojego syna! – dodał wyszczerzony
Bartman.
-Już Ci mówiłam, że to będzie dziewczynka – mruknęłam zirytowana.
-O kurwa – jedyne co w stanie był powiedzieć Michał a później
już tonęłam w jego objęciach natomiast Bartman był poklepywany przez
przyjaciela po plecach. – trzeba to kurwa oblać! – wyszczerzył się zadowolony i
polecieli ze Zbyszkiem po butelkę wódki.
-Widzisz, mówiłam Ci, że się ucieszy – zaśmiała się
przyjaciółka. Usiadłam obok niej na kanapie i przytuliłam ją.
-Zawsze masz rację – zaśmiałam się – więc powiedz, że będę
miała córeczkę, to się mi spełni – wystawiłam język.
-Nie, bo się boję Zbyszka – zaśmiała się a ja zaraz za nią. Chłopcy
nie szczędzili sobie alkoholu, więc już widzę ich na jutrzejszym porannym
treningu. Rozgoniłam ich koło 23 do łóżek. Zbyszek nie chciał iśc beze mnie,
ale dopiero, gdy obiecałam, że go jutro wymasuję udał się do łóżka. Ja na
szybko ogarnęłam kuchnię a później poszłam się wykąpać. I uśmiechem
przyglądałam się sobie w lustrze. Niedługo będę dwa razy większa i pewnie sama
się nie poznam. Po szybkim prysznicu ubrałam dużą Zbyszkową koszulkę i poszłam
do niego do łóżka. Kiedy poczuł, że wślizguję się obok niego, mocno mnie
przytulił do siebie układając swoją wielką dłoń na moim brzuchu. Zadowolona
szybko zasnęłam.
Budzik zadzwonił punktualnie o 8. Trening na 10. Zeszłam do
kuchni i zrobiłam porządne śniadanie. Po chwili za mną zszedł Zbyszek i Kubiak.
Mela jako, że miała dziś wolne, dalej spała. Po zjedzeniu śniadania poszłam do
siebie i ubrałam się a na wierz zarzuciłam skórzaną ramoneskę i kamizelkę.
Jak na grudzień słońce wyjątkowo pięknie świeciło. Zapowiada
się cudowny dzień. Gotowa zeszłam na dół, gdzie czekali już na mnie chłopcy. Ledwo
postawiłam nogę na ostatnim schodku wkurzony Zbyszek szedł już w moją stronę.
-Jak Ty się ubrałaś?! Jest grudzień, jesteś w ciąży, ściągaj
te szpilki z nóg! Gdzie masz zimową kurtkę? – zaczął zdejmować ze mnie
ramoneskę.
-Uspokój się debilu, jest ciepło, puść mnie – zaczęłam się
mu wyrywać.
-Nie denerwuj mnie nawet – ściągnął mu kurtkę, posadził na
małej szafce w korytarzu, zrzucił mi szpilki z nóg i założył ciepłe kozaki. Po
chwili opatulił moją szyję grubym szalem i założył puchowy płaszczyk.
-Boże, jesteś debilem. Jak masz być taki codziennie to chyba
się stąd wyprowadzę – jęknęłam i wyszłam z domu.
-Po moim trupie, mała – zaśmiał się.
-Żebyś się nie zdziwił – rzuciłam i popatrzyłam na niego „spod
byka”. Posłal mi jedynie buziaczka a ja wkurzona zajęłam miejsce kierowcy, bo
ci debile za dużo wczoraj wypili. Zadowolony Misiek szedł za nami i wszystko
nagrywał.
-Ale będzie co pokazywać dzieciom – zaśmiał się niemal
ocierając zły. Całą drogę byłam naburmuszona i zła na nich, a oni tylko się ze
mnie śmiali, ze to moje humorki ciążowe. Pff, cwaniaki. Po dojechaniu na halę
pierwsza wysiadłam z samochodu i pomachałam idącemu z oddali Wojtaszkowi i
Masnemu.
-Lilka, co Ty taka opatulona jak bałwanek? – zaczęli się
śmiać.
-Bo mam debila zamiast chłopaka – wyszczerzyłam się do nich
i przybiłam z nimi piątkę. Weszłam na halę i skierowałam się do swojego
gabinetu. Jak zwykle założyłam legginsy i koszulkę treningową JW. Włosy związałam
w wysokiego koczka i z kubkiem herbaty i dokumentami zeszłam na halę obserwować
trening chłopaków. Po chwili wchodzą pierwsi zawodnicy a na samym końcu ciągną
się skacowani Zbyszek i Michał. Ugh trener ich zabije. Już widzę, jak dostają
kazanie od szkoleniowca. Widzę, jak męczy ich kac morderca i wybucham śmiechem.
-Bo widzi trener, tak właściwie to ten alkohol był przez nią
– Zbyszek wskazuje na mnie palcem.
-Ale jak to? – dziwi się mężczyzna.
-Lilka możemy powiedzieć? – z kolei teraz słyszę Miśka.
Zaczynam się śmiać a oczy całej drużyny są zwrócone na mnie.
-Możesz, możesz – posyłam mu buziaka.
-No bo wiecie chłopaki, Zbyszek w końcu stworzył coś co ma
ręce i nogi! – zaczął się śmiać Misiek a ja parsknęłam śmiechem. Chłopaki od
razu zrozumieli o co chodzi i już po chwili leżeli całą sterta wielkich ciał na
moim ukochanym.
-Nie uduście mi ojca mojego dziecka! – zaśmiałam się i przyjęłam
gratulacje od trenera i sztabu. Chłopaki dopiero po chwili przenieśli swoje
czułości na mnie i to ja byłam miażdżona przez ich ciała. Po wielkiej euforii
chłopcy w końcu się uspokoili.
-Dobra, idźcie mi stąd, macie dzięki Lilce wolne – zaśmiał się
trener a oni znowu podlecieli do mnie i zaczęli podrzucać.
-Stop, stop, niedobrze mi! – jęknęłam i poczułam jak żołądek
zaczyna mi wirować. Po chwili mnie postawili. – mdłości mam przez Was debile.
-No to się, cholera, zaczyna – jęknął Bartman czym
rozśmieszył całą drużynę.