Wracam do Polski, do rodziny, przyjaciół. Wracam po 5 latach
pobytu w Stanach. Skończyłam studia na najlepszym uniwersytecie. Jestem świeżo
upieczoną panią doktor fizjoterapii. Wyjeżdżając w wieku 18 lat byłam zwykłą,
szarą myszką. Te kilka lat odmieniło moje życie całkowicie. Z grzecznej
dziewczynki stałam się ostrą kobietą, której charakterek poznał już niejeden.
Siedzę w samolocie i zastanawiam się nad swoją przyszłością. Nikt nie wie o
tym, że wracam prócz mojego brata. Przez całe 5 lat nie widziałam się z nikim z
rodziny. Od dziś moim domem będą niejakie Żory, a pracować będę jako nowa
fizjoterapeutka Jastrzębskiego Węgla. Samolot kołuje na lotnisku w Katowicach a
ja coraz bardziej podekscytowana wysiadam jako jedna z pierwszych. Teraz tylko
czekam na moje bagaże. Wychodzę na halę przylotów i nigdzie nie widzę mojego
kochanego braciszka. Wyciągam już z kieszeni nowiutkiego IPhona i mam wybierać
jego numer, kiedy słyszę kilka metrów za sobą.
-Ej Misiek, patrz jaka sztuka. Muszę zdobyć jej numer.
Kiedy słyszę kroki właściciela głosu za sobą powoli wraz z
wymalowanym na twarzy krzywym uśmieszkiem odwracam się w jego stronę. Przede
mną stoi bożyszcze nastolatek, najwspanialszy atakujący świata, mój wróg numer
jeden – Zbigniew Bartman. A jego mina? Nie do opisania!
-Cześć Zbysiu. To jak, chcesz mój numer? – Zaśmiałam się pod
nosem patrząc na jego zdezorientowaną minę. Nie wiedział, co ma powiedzieć. Z
opresji wybawił mnie mój ukochany braciszek, który właśnie kręci się ze mną na
rękach i całuje po policzkach.
-Lilaa jak ja tęskniłem!
-Misiek, wariacie postaw mnie! – śmieję się głośno
jednocześnie czochrając go po włosach i całując w policzek. Kiedy już stoję na
własnych nogach nadal nie mogę uwierzyć, że jestem znów w Polsce. Po chwili
orientuję się, że przygląda nam się Zbyszek.
-A jego po co tu przywiozłeś? Żeby mógł się ze mnie
ponabijać jak przed moim wyjazdem? Z moich pryszczy i dodatkowych 10
kilogramów? – pytam brata i z perfidnym uśmiechem na twarzy patrzę na
przerażoną minę Bartmana. – Możemy już jechać? Ta podróż mnie cholernie
zmęczyła. Padam z nóg.
-Jasne. Zibi pomóż mi z walizkami Lilki. – Chłopaki biorą
moje bagaże a ja powoli wychodzę z hali przylotów i wdycham zanieczyszczone
katowickie powietrze, którego tak bardzo mi brakowało. Po chwili jesteśmy już w
drodze do Żor – miejsca zamieszkania mojego brata ( i o zgrozo! ) również
Bartmana. Kiedy dowiaduję się, że mieszkają w jednym domku żałuję, że nie
wybrałam Warszawy i mieszkania z rodzicami. Twarz Bartmana jednocześnie jest
przerażająca jak i widzę, że czai się na niej chytry uśmieszek. Nie powiem,
zmienił się przez te lata mojej nieobecności w kraju, zmężniał, a jego klata
bez koszulki musi dobrze wyglądać… Boże, Lila o czym ty myślisz. Karcę się sama
w myślach. Kiedy Michała samochód się zatrzymuje rozglądam się po okolicy i
szczerze, jestem zachwycona. Miałam już dość tych kilkudziesięcio piętrowych
wieżowców. Kilka minut później stoimy już przed drzwiami, które otwiera przede
mną Zbyszek. Wchodzę do środka i od razu widzę dobrze urządzony przedpokój.
Jestem zdumiona, że dwóch facetów bez gustu mieszka w tak pięknym domu.
-Chodź młoda, pokażę ci twój pokój. – Michał idzie na górę z
moimi walizkami a ja podążam za nim.
-Mówiłam ci żebyś tak do mnie nie mówił staruszku. To że ty
jesteś jakimś mutantem nie znaczy, że cała rodzina musi taka być. Ja jestem
wysoka na swój sposób. – dodaję oburzona.
-Fakt w tych twoich szpilkach masz cały metr siedemdziesiąt –
mimo, że nie widzę jego twarzy to wiem, że maluje się na niej uśmiech od ucha
do ucha.
-Metr siedemdziesiąt pięć w szpilkach! – śmieję się
sama z siebie. Po chwili wchodzę do
pokoju wskazanego przez Miśka. Znajduje się on pomiędzy pokojem mojego brata i
Zbyszka. Rozglądam się i jestem zachwycona. Nie wierzę w to co widzę.
-Jeju bracie jesteś najlepszy! – daję mu buziaka w policzek
i rzucam się na ogromne łóżko. Po chwili wchodzi Bartman z resztą moich
walizek.
-tak naprawdę siostra to Zibiemu też należą się
podziękowania – mówi Misiek a ja nieruchomieję. Że niby mam mu podziękować? Widzę
na sobie wyczekujący wzrok Michała.
-Mhm dziękuję Zbyszek. – wyduszam z siebie po czym wstaję
żeby ich obu przytulić. Co z tego że nie dosięgam im do szyi? Liczą się chęci,
nieprawdaż? Po chwili w trójkę jesteśmy w kuchni a ja przygotowuję pyszne
pancake’s z bitą śmietaną i owocami, których nauczyłam się w Ameryce. Chłopcy
nie mogą się najeść a ja uśmiecham się patrząc na nich. Już wiem, że będę je
często gotowała w tym domu.
-Mistrzostwo, trener nas chyba nie pozna po miesiącu twojej kuchni
– śmieje się Zbyszek a ja patrzę na niego coraz milszym okiem. Uśmiecham się i
kończę jeść swojego naleśnika. Po chwili przepraszam swoich towarzyszy i
opuszczam ich tłumacząc się zmęczeniem. Idę do swojego pokoju i po szybkim
prysznicu ubrana w koszulkę nocną, ledwo zakrywającą pośladki, kładę się do
łóżka i zmęczona całym dniem odpływam w krainę snów.
~*~
Witam!
Publikuję dla Was pierwszą część mojego opowiadania o siatkarzach. Mam nadzieję, że się spodoba:)
czekam na komentarze.
Pozdrawiam :*
Czekam na kolejny <3 mina Zbyszka musiala byc bezcenna 😀
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny <3 mina Zbyszka musiala byc bezcenna 😀
OdpowiedzUsuńŚwietny przeczytałam i zostaje <333 Zapraszam również do mnie ;) <3 http://siatkarskieemocjesiatkarskiedylematy.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZakochałam się samym opisem. Już po prologu widać, że moja miłość jest uzasadniona. Jak ja się nie mogę doczekać kolejnych rozdziałów i tego co się będzie dziać z Lilką i Zbyszkiem...
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam do siebie http://oszukac-milosc.blogspot.com/ i http://sportowe-jedno-party.blogspot.com/
Pozdrawiam :*
jest Zibi więc i jak się melduję <3
OdpowiedzUsuńsuper, już mi się podobają ich charakterki ^^
zapraszam też na Bartmana do mnie :)
http://ukryci.blogspot.com/
no dość interesująco się zaczyna :) Zostaje, bo jestem ciekawa ich losów zapraszam do siebie. www.lot-po-nasze-zycue-marzenia.blogspot.com
OdpowiedzUsuńŚwietnie się zaczyna! :)
OdpowiedzUsuńDuety Kubiak&Bartman w życiu nie zaczną mnie rozczulać! <3
OdpowiedzUsuń