W ten weekend jastrzębski rozegra kolejne spotkanie w moim
rodzinnym mieście – Warszawie – z tamtejszą Politechniką. Cieszę się, bo w
końcu odwiedzę swój rodzinny dom, rodziców, przyjaciół. Nie mogę się doczekać
tego spotkania. Dzisiaj odbywa się ostatni trening na własnej hali. Moja praca
zacznie się dopiero za pół godziny, kiedy trener ogłosi koniec treningu. Przeglądam
karty zawodników, kiedy do mojego gabinetu wpada Michał Łasko.
-Lilka, szybko na salę. – krzyknął po przekroczeniu progu.
-Spokojnie Michał. Co się stało? – popatrzyłam na niego.
-Zbyszek źl…
-Co się stało Zbyszkowi? – krzyknęłam nim zdążył cokolwiek
powiedzieć.
-Źle stanął po ataku – wytłumaczył mi Michał, gdy byliśmy
już w drodze na halę.
Wbiegłam szybko na halę i podbiegłam do leżącego na
parkiecie Zbyszka.
-Lilka, boli cholernie, kostka.
-Cii, spokojnie – klęknęłam przy jego nodze i zdjęłam but a
następnie skarpetę. Kostka była spuchnięta i lekko sina. Zaczęłam delikatnie
badać i naciskać.
-Nie jest źle. Musisz pojechać na prześwietlenie i usg.
Będzie dobrze. – pocałowałam go delikatnie i podeszłam do trenera.
-Trzeba go zabrać do szpitala. Podejrzewam skręcenie
drugiego stopnia. Dwa tygodnie przerwy i będzie jak nowy. Niech Misiek z nim
pojedzie i wrócą do domu, tam się nimi zajmę. A teraz po kolei chłopaki do
mojego gabinetu. – powiedziałam do trenera i udałam się do mojego biura. Kiedy
na łóżku leżał Russel do gabinetu wszedł Misiek.
-Lilka, masz tu klucze do Zbyszkowego auta – rzucił mi
kluczyki – powiedział, że masz mu nie porysować Niani i wrócić cała do domu –
wystawił mi język i uciekł.
Po około 2 godzinach byłam już w domu. Zbyszka Audi
pozostało nienaruszone a ja po drodze zdążyłam jeszcze zrobić małe zakupy.
Kiedy Zbyszek jest zły, wtedy musi jeść czekoladę. Dlatego też zrobiłam cały
zapas słodkiego przysmaku Bartmana. Wchodząc do domu nie słyszałam żadnych
rozmów. Misiek spał na kanapie w salonie. Zostawiając zakupy w kuchni wzięłam
czekoladę dla Zbyszka i udałam się do jego sypialni. Na łóżku spał Zbyszek. Na
szafce zauważyłam wyniki badań. Po dogłębnym przeanalizowaniu ich, moja
diagnoza się potwierdziła. Nie było źle. Zbyszek zapewne po lekach
przeciwbólowych spał jak zabity. Sama czułam się zmęczona, więc ściągnęłam
swoje ubranie, założyłam koszulkę Zbyszka i położyłam się koło niego. Bardzo
szybko odpłynęłam.
Poczułam delikatne pocałunki na szyi, brodzie i policzkach.
Uśmiechnęłam się, lecz ciągle nie otwierałam oczu. Po chwili na moich ustach
poczułam coś słodkiego. Czekoladę. Otworzyłam oczy i zobaczyłam wiszącego nade
mną Zbyszka. Trzymał kostkę czekolady w swoich ustach i jeździł nią po moich. Uśmiechnęłam
się i zabrałam mu czekoladę z ust.
-Ale jesteś słodka – dał mu buziaka.
-wiem – uśmiechnęłam się – a teraz kolego czas na ćwiczenia.
Musimy jak najszybciej doprowadzić Twoją nogę do stanu używalności – wystawiłam
mu język. Za 10 minut widzę Cię na dole. – mówiąc to wstałam z łózka.
-fajna koszulka – wystawił mi język.
-Wiem, bo już moja. – wyszczerzyłam się i poszłam na dół.
Poprosiłam Miśka o to, by pomógł mi wyciągnąć z bagażnika Zbyszkowego auta stół
do masażu, który po chwili był już rozłożony w salonie. Pierwszy położyl się na
nim Michał, którego musiałam ponaciągać w związku z meczem, który miał odbyć
się za 2 dni. Po chwili miejsce mojego brata zajął Zbyszek. Dzielnie znosił
całe ćwiczenia, lecz ja dokładnie widziałam grymas na jego twarzy. Po blisko
godzinnym zabiegu usztywniłam mu kostkę i wysłałam do sypialni, by odpoczywał.
Obiecałam również niedługo do niego dołączyć. Wraz z Melą, która dopiero
wróciła z pracy przygotowałyśmy kolację dla nas, jak i naszych chłopaków. Tak,
tak. Michaś i Mela to już oficjalnie. Kolejna cudowna, siatkarska para. Prawie
tak słodka jak ja i Zbyszek. Zaniosłam Zbyszkowi kanapki a sama poszłam do
łazienki. Po szybkim prysznicu wykonałam telefon do trenera. Okazało się, że z
mojego wyjazdu do Warszawy nici, bo mam zostać i rehabilitować Zbyszka. Zastąpi
mnie ich maser i drugi fizjo. Wchodząc do sypialni Zbyszka zobaczyłam go
leżącego na łóżku.
-Szykuje nam się wspólny weekend Miśku. – weszłam na łóżko i
przytuliłam się do niego.
-Nie jedziesz do Warszawy z chłopakami? – spojrzał na mnie
zdziwiony.
-Zostaję z Tobą, żeby Cię ćwiczyć. – uśmiechnęłam się.
-No to szykuje się nam weekend w łóżku, kochana. –
wyszczerzył się Bartman, który po chwili zaczął jeździć swoją ręką po moim
udzie.
-Ej Twoja kostka!- krzyknęłam.
-Zaraz będę ją na Tobie ćwiczył – wyszczerzył się i
pocałował namiętnie.
~*~
wracam po dość długiej przerwie.
20 komentarzy = następny rozdział.
pozdrawiam :*