więcej pod rozdziałem :)
~*~
-To ja może już pójdę – szepcze Zbyszek i lekko skrępowany
wychodzi. Wymienia uścisk dłoni z moim tatą, którego w przeciwieństwie do mamy
nasz widok rozśmieszył. Przy okazji rzuca mi na łóżko spodenki i koszulkę,
które od razu zakładam. Wstaję z łóżka i mimo niezadowolonej miny mamy wpadam w
jej ramiona. Po chwili dołącza do nas tato. Tak strasznie mi ich brakowało.
Usadzam ich na kanapie a sama siadam naprzeciwko nich, na fotelu. Wpatrujemy
się w siebie a ja mam ochotę wybuchnąć śmiechem.
-No powiedzcie coś.
-No ja nie wiem, co o tym sądzić. – westchnęła mama – wiesz
jak kiedyś skończył się twój związek z siatkarzem.
-Mamo, Zbyszek nie jest taki jak on... – lekko się
uśmiechnęłam. – daj mu szansę, proszę.
-Skoro nalegasz. – poklepała mnie po dłoni – idę do
Michałka. Przywiozłam mu pierożki. – uśmiechnięta wyszła z pokoju. Przeniosłam
swój wzrok na tatę.
-No nie patrz tak, ja do Zbyszka nic nie mam – uśmiechnął
się. – chodź idziemy na pierogi. – objął mnie i zeszliśmy na dół, gdzie przy
stole w kuchni siedzili już Zbyszek i Michał pałaszujący pierogi. Co jak co,
ale mama nie żałuje jedzenia nikomu. A szczególnie takim wielkim siatkarzom. I
to na kilka godzin przed meczem. W południe chłopaki wraz z tatą kierują się na
halę a ja z mamą i Melą szykujemy ucztę dla dzisiejszych zwycięzców. Bo innej
opcji nie dopuszczamy. O godzinie 16 kierujemy się na halę i siadamy w sektorze
VIP. Zarówno Zbyszek jak i Michał wychodzą w pierwszej szóstce Jastrzębskiego.
Mecz jest tylko formalnością. Drużyna z Będzina zostaje pokonana w trzech
setach. Po niecałych dwóch godzinach jesteśmy już w domu i siadamy do stołu. Obiad
mija w przyjemnej atmosferze. Rodzice szybko się zmywają tłumacząc jutrzejszą
pracą. Z lampką wina przenoszę się do swojej sypialni i siadam z laptopem na
kolanach. Po chwili rozmawiam już ze znajoma z USA na facebooku. Napisała mi,
że paczka z rzeczami dla chłopaków, które nie zmieściły się do moich walizek
powinna dojść jutro. Jestem zadowolona, ponieważ nic dla nich nie miałam, a
muszę im się jakoś odwdzięczyć za wspaniały pokój. Po chwili do pokoju wchodzi
Zbyszek. Rzuca się na łóżko koło mnie. Mimo, że mecz był szybki, to widzę, że
jest zmęczony. Wtula się w moje plecy i grzecznie leży.
-Idziemy spać miśku? – głaszczę go po głowie.
-Idziemy. – ściąga z siebie koszulkę i dresy. – Miśka? Mój
chrześniak ma jutro urodziny. Pojedziesz ze mną do Katowic?
-No jasne, że tak Zibi. – uśmiecham się do niego – a prezent
masz ?
-No właśnie jeszcze nie. – pokazuje rządek zębów. – Ale
myślę, że jutro rano pojedziesz ze mną na zakupy i razem coś wybierzemy. – daje
mi buziaka.
-Ehh Bartman, co ja z tobą mam – wystawiam mu język.
-Same przyjemności – porusza brwiami.
-Idź Ty już spać. – daję mu buziaka a sama idę się przebrać
w koszulkę do spania. Nie mija piętnaście minut a oboje już śpimy w swoich
objęciach.
-Halo? Kaśka? – słyszę nad swoim uchem. – Tak będę. Ale nie
sam. Ucałuj Kaperka i widzimy się koło 16.
-Kto to był ? – mruczę wyrwana z cudownego snu.
-Kaśka, moja siostra, dzwoniła się upewnić czy będziemy. –
daje mi buziaka. – A teraz wstawaj i się zbieraj. Jedziemy do galerii a później
prosto do Katowic.
-Jak mam się ubrać? – jęczę mu nad uchem.
-Cokolwiek ubierzesz, będziesz wyglądała ślicznie – uśmiecha
się i znika na korytarzu. Jak zwykle zostawia mnie z problemem. Otwieram szafę
i przekładam wieszaki raz w jedną, raz w drugą stronę. Wybieram delikatny
zestaw i idę pod prysznic.
Po blisko godzinie jesteśmy już w sklepie z zabawkami a
Zbyszek wybiera, który samochodzik będzie najbardziej odpowiedni. Ja dobrałam
wielkiego pluszowego misia. Po zapłaceniu dokupiliśmy jeszcze mnóstwo słodyczy
dla Kaperka i zmierzaliśmy w kierunku stolicy województwa śląskiego. Po krótkim
powitaniu i złożeniu życzeń chłopcu znajdujemy się w pięknie urządzonym salonie
i pijemy kawę. Po chwili wjeżdża tort w kształcie samochodu, którym Kaperek
jest oczarowany. W tym momencie otwiera prezenty, którymi bardziej niż on,
zachwycony jest Zbyszek. Śmieje się widząc to wielkie dziecko. Mały znajduje
się już w swoim pokoju a my wraz z Kasią i jej mężem Tomkiem siedzimy w
salonie.
-to co kochani, może coś mocniejszego? – Tomek wyciąga z
barku butelkę dobrej Whisky a Kasia przynosi szklaneczki.
-Mała, zostaniemy na noc? – pyta mnie Zbyszek.
-Ty pij, a ja nas odwiozę do domu. – uśmiecham się i daję mu
buziaka.
-Nie będziesz się bała jechać po nocy moim wielkim autem? –
Uśmiecha się a przed nim stoi już szklaneczka z trunkiem.
-Dam sobie radę – posyłam mu buziaka.
Chłopaki mają już dobrze w głowie. Jest już prawie 22 a my
zbieramy się do wyjścia. Dziękuję siostrze Zbyszka za świetne popołudnie.
Prowadzę go do samochodu a sama siadam w fotelu kierowcy. Zbyszek przysnął a ja
mogę skupić się na drodze. Jednak nie na długo bo po chwili czuję na swoim
udzie jego rękę.
-Maleńka, a mogę liczyć na nagrodę za wczorajszy mecz. –
uśmiecha się a oczy mu się świecą.
-Bartman, teraz? – niemal piszczę.
-No tak. Tutaj za chwilę będzie taki zjazd w las. Staniesz
tam na chwilę. – Uśmiecha się a ja oczywiście mu ulegam. Po kilku minutach
zatrzymuję samochód i włączam małe światełko. Bartman jak na niewyżytego
erotomana przystało wciąga mnie na swoje kolana uprzednio zsuwając mi majtki.
Nawet nie wiem, kiedy zsuwa swoje spodnie i bokserki a mnie sadza na sobie.
Wydaję z siebie przeciągły jęk a po chwili nadajemy wspólny rytm biodrom.
-Boże Zbyszek, jestem zdecydowanie za mało asertywna. –
przygryzam jego szyję zostawiając czerwony ślad. Orgazm przychodzi szybko, lecz
ja potrzebuję chwili by się uspokoić. – jak tak dalej pójdzie to uzależnisz
mnie od seksu. – wystawiam język i z pomocą Bartmana ubieram majtki. Przesiadam
się na fotel kierowcy i po chwili włączam do ruchu. Niestety nie na długo bo
widzę charakterystyczne niebieskie światełka za sobą. Zjeżdżam na pobocze i patrzę
spod byka na Bartmana.
-To z pewnością przez Ciebie – mówię opuszczając szybę. –
Tak? – mówię do dość starego policjanta.
-Starszy aspirant Zdzisław Nowak. Dostaliśmy zgłoszenie, że
to auto stało dość długo w lesie. Przejeżdżający uznali to za podejrzane. –
patrzy to na mnie to na Zbyszka.
-Wie pan, panie władzo, narzeczona dziś prowadzi i jak to
kobieta, musi robić sobie co jakiś czas przerwy – uśmiecha się Bartman na co
policjant wybucha śmiechem a ja fukam jak kotka.
-Taaa, narzeczony przesadził z alkoholem i co chwile muszę
się zatrzymywać bo nie może wytrzymać bez sikania. – odpowiadam zgryźliwie. –
coś jeszcze? Już późno a my tu tak stoimy.
-Proszę pokazać tylko dokumenty i już państwa puszczam. –
odwracam się do Zbyszka a on podaje mi plik dokumentów. Kilka minut później
włączamy się do ruchu a ja wielce obrażona na Zbyszka nie odzywam się do niego.
On natomiast podśmiechuje się pod nosem
co jeszcze bardziej mnie irytuje. Pół godziny później jesteśmy w garażu. Mocno
trzaskam drzwiami i pierwsza idę do domu nie czekając na niego. Misiek z Melą
siedzą w salonie i od razu pytają mnie o to, co się stało. Zaraz za mną wchodzi
Bartman i opowiada ze śmiechem naszą podróż.
-Lilka, Ty taka niewyżyta? – śmieje się mój brat.
-Wygodnie wam było? – dodaje Mela.
-Jesteście okropni – udaję oburzenie a za chwilę sama
wybucham śmiechem. Bartman widząc, że się uspokoiłam przysiada się do mnie i
daje buziaka.
-Siostra. Bo jakaś paczka do Ciebie dziś przyszła. –
pokazuje mi ogromny pakunek za kanapą.
-No to Misiu i Zbysiu, Mikołaj was odwiedził we wrześniu. –
wystawiam im język i otwieram paczkę. Po chwili podaję im całe naręcza
koszulek, bluz i spodni z Hollistera, Aero i Abercrombie. Ich miny są
wspaniałe. Obaj przytulają mnie i miażdżą moje małe ciałko. Rzucam im jeszcze
ogromne paczki moich ulubionych słodyczy na co jeszcze bardziej się cieszą.
Uwielbiam ich radość. Siedzimy z Melą i patrzymy na chłopaków, którzy co chwilę
pokazują się nam w kolejnych stylizacjach a my objadamy się czekoladkami.
-Ej dziewczyny, bo się w drzwi niedługo nie zmieścicie! –
śmieją się chłopaki a my z Melą patrzymy na siebie.
-Dobranoc kochani. – Bierzemy paczkę z cukierkami oraz wino
i szybko biegniemy na górę. Zamykamy się w moim pokoju.
-Ej dziewczyny! Co to ma być ? – słyszę Miśka i Zbyszka pod
naszymi drzwiami.
-Dzisiaj śpię z Melą, kochanie! – śmieję się głośno z
przyjaciółką.
-Ale Melcia! Ale Lilcia! – słyszymy ich załamane głosiki na
co tylko wybuchamy śmiechem. To co spotyka mnie teraz w Polsce, jest niesamowite.
I oby tak było jak najdłużej.
~*~
KOCHANE! BARDZO WAS PRZEPRASZAM.
zaczęłam pisać tego bloga w złym momencie. Jestem w 3 liceum, za 2 miesiące studniówka, za 5 miesięcy matura. Przeceniłam swoje możliwości. Dzisiaj wracam do Was z rozdziałem i przez świąteczne dni postaram się dodać ich jeszcze kilka, w miarę możliwości czasowych. Nie wiem co będzie później z blogiem. zostanie usunięty lub zawieszony. może czasami będę się pojawiać z rozdziałami, ale niczego nie obiecuję.
wiem, że to na górze nie jest wybitne, ale chciałam cokolwiek naskrobać.
teraz uciekam na imprezę a Was zostawiam z rozdziałem.
troszkę spóźnione, ale szczere Wesołych Świąt ! :*