piątek, 29 stycznia 2016

X

Kolejny miesiąc mija zadziwiająco szybko. Ten weekend stoi pod nazwą wycieczka do Rzeszowa. Moi Jastrzębie zmierzą się w legendarnej Twierdzy Resovii. Niestety nie mogę jechać swoim autkiem, więc w piątek o godzinie 5 zostaję brutalnie obudzona przez mojego Bruneta. To dziwne, że przez ten miesiąc nic się między nami nie zmienilo. Może trochę bardziej się „dotarliśmy” i znamy swoje potrzeby, humorki, zwyczaje.
-Miśka, wstawaj już. Cała drużyna będzie przez ciebie czekać. – znów próbuje zedrzeć ze mnie kołdrę.
-Zostaw. – ciągnę za okrycie – Michałku weź tego brutala stąd – krzyczę tak, by brat mnie usłyszał.
-Oj Lila, Lila. – śmieje się Bartman i ściąga ze mnie kołdrę a później bierze mnie na ręce i zanosi do łazienki. Po chwili przytomnieje i zabieram się za doprowadzenie się do jakiegoś w miarę normalnego stanu. Pół godziny później wychodzę z domu z ogromnym kubkiem kawy w ręku i ciągnę małą walizkę za sobą. Kilkanaście minut później pakuję się do autobusu razem z siatkarzami. Usadawiam się na pierwszy wolnym miejscu, lecz Zbyszek, który wchodzi ostatni ciągnie mnie za sobą na sam koniec. Siadam między Michałem a Zbyszkiem, którzy jak co wyjazd zajmują ostatnie pięć siedzeń. Już po chwili ruszamy spod hali a ja zadowolona z miejsca kładę się między chłopakami układając głowę na kolanach Zbyszka. Po chwili jestem przykryta jego bluzą i mogę iść spać.
Budzę się gdy autobus nagle się zatrzymuje. Mało co nie spadam z siedzenia z czego śmieje się Michał. Po chwili również Zbyszek się budzi.
-Daleko jeszcze? – pyta mojego brata.
-Jesteśmy przed Krakowem. Zaraz ma być postój.
-Świetnie! – niemalże klaszczę – jestem mega głodna!
-Grubas – śmieje się mój brat.
-Ty już lepiej się nie odzywaj – wystawiam mu język i biorę telefon do ręki. Nie spałam długo, ale czułam się już dużo lepiej niż rano. Po chwili zatrzymujemy się na stacji benzynowej, a trener zarządza godzinną przerwę. Zadowolona łapię za swoją torebkę i gnam w kierunku budynku. Kieruję się do toalety, gdzie spędzam blisko 10 minut. Wychodząc wpadam na Malinowskiego, który obrzuca mnie jedynie srogim spojrzeniem. Nie wiem o co mu chodzi, lecz od rozpoczęcia mojej pracy w JSW chłopak dziwnie na mnie reaguje. Dodatkowo jest drugim atakującym, zaraz za moim chłopakiem. Wchodzę do pomieszczenia, gdzie znajduje się niemalże cały zespół. Dosiadam się do stolika, gdzie siedzi Zbyszek, Misiek i Rob. Bartman po chwili podstawia mi pod nos sałatkę i ciepłą herbatę.
-Dzięki Miśku – daję mu buziaka w policzek i zabieram się za jedzenie. Po niespełna pół godzienie melduję się w pokoju. Dzisiaj mamy odbyć tylko jeden, dwu godzinny trening a później mamy czas wolny w stolicy Podkarpacia. Niecałe dwie godziny później lokujemy się w Blue Diamond. Dostaję jednoosobowy pokój na piętrze przeznaczonym dla siatkarzy.
O godzinie 12 melduję się zwarta i gotowa na hali Asseco. I kogo widzę? Igiełkę we własnej osobie.
-Cześć staruszku! – krzyczę mu do ucha zachodząc go od tyłu.
-Lileńka! – odwraca się i porywa mnie w ramiona. – Oczom nie wierzę?! A Iwonka to już w ogóle nie uwierzy! Musicie dzisiaj do nas wpaść! Bez dwóch zdań! O 16 widzę Cię u siebie! Adres dobrze znasz, nie zmienił się od tych długich pięciu lat – mierzy mnie złym spojrzeniem lecz po chwili przytula mnie jak ojciec, córkę.
-Ja też nie wierzę. – uśmiecham się przez łzy. Tak bardzo mi go brakowało. – i z pewnością wpadnę do Iwonki na plotki.
-W takim razie ja już uciekam, bo nasz trening się skończył. – daje mi buziaka w policzek, co zauważa Bartman.
-Ej Krzysiu, zostaw moją ukochaną! Masz Iwonę! – wystawia mu język i mnie obejmuje.
-To wy serio jesteście razem?! Myślałem, że w internecie bzdury piszą! Jak powiem Iwonce to nie uwierzy! – czochra mnie po włosach i ucieka z hali. Za tym człowiekiem nie można nadąrzyć. Po chwili Zbyszek wraca do ćwiczeń a ja czuję wibracje w telefonie. Wyciągam iPhona z kieszeni i widzę powiadomienie. Otwieram smsa od Krzysia, który brzmi: Braciszka i Ukochanego też możesz zabrać:*. Zaczynam się śmiać sama do siebie po czym wracam do pracy. Rozciągam Miśkowi bark, który ostatnio go pobolewa. Trening mija bardzo szybko, co jest dla mnie dziwne. W hotelowym gabinecie pomagam chłopakom dojść do normalnego stanu. Kończę chwilę po 15 i idę pod prysznic w swoim pokoju. Kiedy wychodzę gotowa na moim łóżku leży Zbyszek i ogląda telewizor. Po chwili się podnosi i bierze za rękę. Razem z Michałem łapiemy taksówkę i 20 minut później wysiadamy pod domem Ignaczaków. Wchodzimy do domu i jesteśmy ogromną niespodzianką dla Iwony, która nie wiedziała nic o przybyciu chłopaków a tym bardziej moim.
-Mała Lilka tak wyrosła! Wyglądasz jak z okładki Vouga! – uśmiecha się promiennie a po chwili pojawiają się ich dwie latorośle. – Seba pamiętasz ciocię?
-Pewnie, że tak. To siostra wujka Kubiego i super laska – puszcza mi oczko na co ja wybucham śmiechem i posyłam mu buziaka.
-A ja cioci nie pamiętam, ale jesteś śliczna, jak moje Barbie – staje przede mną Dominika.
-Ależ Ty jesteś rozkoszna! – uśmiecham się i biorę pięciolatkę na ręce – ja ciebie też nie pamiętam bo jak wyjeżdżałam to cię na świecie nie było. Ale Twój tatuś wysyłał mi twoje zdjęcia. – daję jej buziaka w czółko.
-Ej Lilka, czemu wszyscy tu tylko tobą się zachwycają ? – śmieje się Michał na co Bartman tylko mu potakuje. – A o najlepszych wujkach zapomnieli. – już po chwili dzieciaki pobiegli w ich stronę a ja z Iwoną siedzę w kuchni przyrządzając szybką obiadokolację i plotkując.
Wieczór mija niesamowicie przyjemnie i szybko. O 22 jesteśmy już w hotelu a Zbyszek koniecznie chce ze mną spać. Uginam się pod jego spojrzeniem i po chwili śpimy już razem.

Godzina 14.30. Po oficjalnym przywitaniu zespołów zaczynamy niezwykle wyrównany mecz. Pierwsze dwa sety lądują na koncie Rzeszowian natomiast kolejne trzy na naszym. Chłopcy są niezwykle zadowoleni a ja cieszę się razem z nimi. Podchodzą do nas Resoviacy, którzy zawiadamiają, że dzisiaj o 20 wszyscy widzimy się w Lukrze. Uwielbiam imprezy a ta z chłopakami z pewnością będzie udana. Po meczu chłopaki mają odnowę. Po niej wszyscy przejeżdżamy do hotelu, w którym zostajemy do jutra. Szykuję się na wieczór.
Ubieram się a włosy rozpuszczam. Robię mocniejszy niż zwykle makijaż i tuż przed 20 jestem gotowa. Na nogi zakładam niebotycznie wysokiekoturny, w których nie wyglądam na taką niską przy chłopakach.
Kilka minut po 20 wchodzimy do klubu. Impreze rozkręca rzeszowski libero. Alkohol leje się strumieniami a ja już mam mocno w głowie. Nigdy nie miałam mocnej głowy a dzisiaj przesadziłam z alkoholem. Zbyszek mnie pilnuje, bo widzi, że nie jest ze mną najlepiej.
-Zibi, idę siku – mówię mu do ucha.
-Iść z tobą? – łapie mnie za rękę, gdy chcę wstać od stolika.
-Przestań, nie jestem aż taka pijana – śmieję się i daję mu mocnego buziaka. Po chwili lekko chwiejnym krokiem wchodzę do łazienek. Damska jest pusta, co jest dziwne. Załatwiam swoją potrzebę, myję dłonie i wychodzę do wąskiego korytarzyka. Po chwili czuję ramiona oplatające mnie od tyłu.
-Zibi, mówiłam Ci żebyś za mną nie szedł – śmieję się i przymykam oczy, kiedy całuje mnie po szyi. Po chwili czuję jego dłoń pod spódniczką odchylającą materiał majtek.
-Zbyszek, nie tutaj – mówię dość głośno ale on jedynie zatyka mi usta ręką. Patrzę w prawo i gdy na ramieniu nie zauważam tak dobrze znanego mi tatuażu zaczynam panikować.
-Puść mnie! – próbuję krzyczeć, ale jego dłonie coraz bardziej na mnie napierają. Odwracam się i widzę przed sobą wstrętną twarz Malinowskiego.
-Idioto, zostaw mnie!

-Zamknij się maleńka, dzisiaj będziesz moja. – niemal zdziera ze mnie spódniczkę. Pluję mu w twarz kiedy jego ręka wdziera się pod mój stanik. Po chwili zostaję uderzona przez niego w twarz i zaczynam tracić kontakt z rzeczywistością. 


~*~
Za to na górze nie odpowiadam. 
Pozdrawiam ! :*